SANARE. SANARE.
742
BLOG

My i wy. Nowy manifest

SANARE. SANARE. Polityka Obserwuj notkę 0
Oto uwspółcześniona wersja manifestu Aleksandra Świętochowskiego My i wy (Przegląd Tygodniowy, 1871 r.):

Teraz więc właśnie jest czas określić nasze stanowisko, zdefiniować cel walki, którą grupa nasza wytrwale i ciągle prowadzi, lekceważąc sympatie sąsiadów i… rzekomych interesów.

Odpowiedź nasza zamykać się będzie w granicach pytania, kto jesteśmy my, a kto jesteście wy, wielcy, zacni, uczeni, poważani, chwaleni i beztroscy. My jesteśmy silni wyznawanymi wartościami, liczni, choć przez media przedstawiani jako garstka, nie rządzący się widokami materialnych korzyści, uwolnieni z obowiązku hołdowania pewnym stosunkom i znajomościom, wypowiadamy swoje przekonania otwarcie, nie lękamy się sądu ani kontroli, pragniemy ją rozciągać na wszystkich, pragniemy pracy i nauki w społeczeństwie, pragniemy wywołać siły nowe, zużytkować istniejące, skierować uwagę przed, a nie poza siebie – oto nasze wady. Wy jesteście gloryfikowaną przez stronnicze media kliką, ogłupiającą obywateli wałkowanymi od lat utartymi kłamstwami, krępowani między sobą tysiącem niewidzialnych nici, skradacie się ze swoimi zasadami nieśmiało, by nikt nie zauważył braku jakichkolwiek, żądacie wobec opinii publicznej spokoju i bezkrytyczności, każecie wszystkim patrzeć w przyszłość, choć zabraniacie oceniania dnia dzisiejszego, ażeby was nikt nie sądził, nikt o nic nie upominał – oto wasza zasługa.

Jedyne, co potraficie, to sprawnie przejmować władzę po śmierci prezydenta, z którego uczyniliście wroga we własnym państwie, z którego kpiliście, wylewając na głowę prawego człowieka szambo kłamstw i wyzwisk. Eliminacja, inwigilacja, dezawuowanie – oto wasze rękojmia. Kłamaliście i wciąż kłamiecie, kłamaliście o wzorcowej sekcji zwłok smoleńskich ofiar, przekopaniu terenu na głębokości 1 metra, przebadaniu wraku, obecności BOR-owców na lotnisku, idealnej współpracy z Rosjanami; dalej kłamiecie, nie chcecie, by społeczeństwo poznało prawdę, bo przestraszyliście się narodowej jedności Polaków po katastrofie; zrozumieliście, że gdyby Polacy podjęli wtedy stanowcze kroki, po prostu by was zmietli z najwyższych urzędów – nie, niekoniecznie siłą, a stanowczo artykułowanymi argumentami. Doszliście na tak zaawansowany poziom impertynencji, że uczczenie ofiar pomnikiem warunkujecie sondażem, a znicze i tulipany zbieracie z ulicy, bo ponoć mają blokować ruch.

Mamy prezydenta, pseudo sarmatę ze stadkiem dzieci, z wyglądu tradycyjnego konserwatystę, który jednak chce skończyć mówić o Smoleńsku, prezydentowi USA tłumaczy, że wizy wcale nie są takie ważne, a media wobec wszelkich gaf – w przeciwieństwie do Lecha Kaczyńskiego – są wobec niego nader miłosierne.

Okłamujecie nas w sprawie stanu gospodarki; chwalicie się niepełnymi danymi, które uzupełnione obiektywnymi prognozami dają obraz nadciągającej katastrofy. Chwalicie się wyśrubowanymi danymi; cóż z tego, skoro wschód Polski wciąż klepie biedę, a piękne wykresy to zasługa odrabiających straty regionów zachodnich. Podział na Polskę A i B – która powinna być okiem w głowie władzy – pogłębia się, a nierówności społeczne stają się faktem. Nie wiecie, co to uczciwa reforma; w każdej z tych, którą rzekomo przeprowadzacie, znikają w dziwny sposób milionowe sumy. Budujecie kilometr autostrady za 200 mln złotych, choć można za 25. Ukrywacie skrzętnie wszystkie afery, rujnujecie edukację i wojsko, które w innych krajach profesjonalizuje się latami, a nie w jeden rok.

Jesteście głupcami, bo tylko głupiec chce dosłownie odczytać słowa o Polsce – kondominium Niemiec i Rosji. Nie zauważacie, że sąsiednie, wielkie kraje poczynają sobie z nami, co tylko zechcą. Nie jest miarą suwerenności krzesło na wielkim szczycie państw ani poklepywanie po plecach, z czego tak się chlubimy, a umiejętność podejmowania nawet twardych, niepopularnych decyzji w obronie własnych interesów.

My chcemy państwa nowoczesnego w gospodarce, konserwatywnego w wartościach; stworzenia ojczyzny, sprzyjającej obywatelowi, a nie tylko bogaczom. Was stać na pojedyncze projekty dla nasycenia wyborcy; my tworzymy projekt całościowy. Nie nazywajcie się chadekami; już dawno poznaliśmy, co macie za skórą. Odrzucanie chrześcijańskich wartości, niszczenie niezależnych mediów, prześladowanie krytyków, tłumienie odrębnych zdań w waszych szeregach, nieustanne kłamstwa na temat rzekomych policyjnych rządów poprzedników – oto wy.

Czy idąc tak odmiennymi drogami, możemy się spotkać kiedykolwiek i uszanować wzajemnie swoje cele? Nigdy! Wiemy to – między naszymi obozami popalone mosty, pozrywane groble. Zarzucacie nam, że gardzimy wszystkim, co się przed nami w III RP wydarzyło, że nie jesteśmy sprawiedliwi dla zasług starszego pokolenia. Kłamstwo – ufundowane na tym, że nie jesteśmy zapalczywymi tych zasług czcicielami. Nie przeczymy, że każdy miał swój czas, w którym coś pożytecznego zrobił, ale czyż to pozbawia nas prawa do krytyki niesprawiedliwego systemu, jaki został wytworzony?

Ustąpcie więc z drogi wszyscy, którzy ją tylko zawalać możecie, inni dopędzajcie tych, którzy prędzej od was biegną. Próżne są wasze wołania, że słyszy się tylko pachnące stęchlizną słowa, jak patriotyzm, niezależność, mesjanizm – potrzebne są bowiem jak zgłoski alfabetu, inaczej czeka nas erozja i gnuśność. Każde z tych pięknych słów dzięki wprowadzaniu ich w życie, staje się ojcem nowej prawdy, gdy tymczasem wasza ostygła i wyczerpana dusza może wydzielać z siebie tylko zarodki śmierci.

Jest równocześnie w waszych szeregach wielu ludzi młodych, energicznych, wykształconych, doświadczonych, solidnych i uczciwych, których zwiedliście i chcecie nasmarować, by pędzili jedynie waszym torem, a oni, bądź ze strachu, bądź z szalonej wierności, są przy was. Wołamy więc: opamiętajcie się! Nie dajcie się zwieść!

Zarzuca się nam, że dzielimy Polaków; nie – to wy umieściliście nas w getcie i przedstawiliście jak oszołomów, gdy podjęliśmy się próby naprawy aparatu państwa od wewnątrz. Nie dzielimy Polaków na salon i bydło, bogatych i biednych, „młodych, wykształconych, z wielkich miast” i całą resztę, jak wy to czynicie. Widzimy ludzi dobrych i złych, solidarnych i egoistów, ale nikogo nie chcemy z tego powodu wykluczać i uciszać, no chyba że chodzi o karanie pospolitych przestępców.

Bo o cóż najbardziej chodzić powinno każdemu przyjmującemu na siebie obowiązek przewodniczenia drugim w sferze władzy? Naturalnie, jeśli tu mamy na myśli społeczeństwo, każdy starać się powinien przede wszystkim o wywołanie w ogóle jak najwięcej sił umysłowych, o przyspieszenie pory jego dojrzałości, o pobudzenie go do pracy, nauki, zrozumienia swego położenia i żądań, wzniecenie drzemiących sił i aspiracji. Pytamy się, co wyście w tej mierze zrobili, wy, patroni smoleńskiego kłamstwa, zaprzańcy żonglujący „kreatywną księgowością”, ukrywający przed społeczeństwem prawdę o gospodarce i galopującym zadłużeniu, chaotyczni w quasi-reformach, niepotrafiący uwolnić polskiego potencjału, nieznający prawdziwych bolączek zwykłych ludzi: samotnych matek gnieżdżących się w maleńkich mieszkankach, ubogich studentów, bezrobotnych wykształconych, rodzin, którym brakuje na podręczniki dla dzieci, ciułających na lekarstwa emerytów i rencistów. To, co robicie, jest po największej części jak czysta woda, którą ogrzano, ażeby była ciepłą, trochę ucukrowano, ażeby nie była mdłą, trochę zafarbowano, ażeby nie była bezbarwną.

Dobrze się mają byli SB-cy, których rozliczanie z przeszłością przerwaliście; „patrioci” i „intelektualiści” mówiący bez przerwy o swych solidarnościowych zasługach, choć nie przeszkadzało im to rozmawiać z komuchami jak równy z równym, by podzielić się łupami; mainstreamowi dziennikarze, którzy chcąc zarabiać, muszą kłamać, początkowo świadomie, potem będąc już z kłamstwem ściśle zespolonym; bogacze – złodzieje i kombinatorzy, Miru i Zbychu pomnożeni razy setki, razy tysiące – wiem co mówię, bo mam oczy i uszy, mam serce i wiem, co Polaków razi i boli. Czy to takie mają być tytuły waszej zasługi, takie dowody, które mają nas przekonać o waszej wielkości?

To wszystko, cośmy powiedzieli, niech posłuży za objaśnienie nienawiści dla nas, za odpowiedź na skargi, które dają nam pewne zadowolenie. Krzyczą, więc czują – czują, więc tłumiona prawda rusza ich serca. Serca? Połowa naszego zadania spełniona.

SANARE.
O mnie SANARE.

Interesuję się historią, teologią, literaturą i polityką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka