Pradziadek Pradziadek
117
BLOG

Samorząd w mojej fabryce (cz.III/1, AWANTURY O MEDALE )

Pradziadek Pradziadek Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 

Przyznanie odznaczeń państwowych pracownikom przedsiębiorstw państwowych wymagało uprzedniego zasięgnięcia przez dyrektora opinii rady pracowniczej. Opinia ta nie była wprawdzie wiążąca dla dyrektora, ale była obligatoryjna. W praktyce oznaczało to, że brak nawet negatywnej opinii rady pracowniczej uniemożliwiał przyznanie odznaczeń wytypowanym przez dyrektora pracownikom.

        Nasza rada pracownicza, będąc jeszcze w okresie ząbkowania, bo w połowie pierwszego roku działalności (w styczniu 1985 r.), zajęła się sprawą przyznania w naszej fabryce 300 Medali 40–lecia Polski Ludowej z pominięciem jej kompetencji opiniodawczej. W podjętej uchwale rada wytknęła dyrektorowi naruszenie ustawy o samorządzie załogi, uchwały Rady Państwa w sprawie Medalu 40-lecia Polski Ludowej oraz statutu samorządu załogi. Rada Pracownicza skrytykowała również zwyczaj przyznawania odznaczeń członkom komisji kwalifikacyjnych, ponieważ tym samym stawali się oni sędziami we własnej sprawie. Bywały nawet przypadki przyznawania Medali większości członków komisji kwalifikacyjnych. Rada opublikowała w swojej uchwale listę osób, które same sobie przyznały Medale i zwróciła się do dyrektora o wycofanie wniosków o ich odznaczenie. Można sobie wyobrazić, jakim hitem była ta uchwała, mimo że w ostatniej chwili została okaleczona, bo przegłosowano (stosunkiem głosów 9 do 8) wniosek dyrektora o zaniechanie podawania funkcji związkowych przy nazwiskach członków komisji kwalifikacyjnych, którzy sami się wytypowali do odznaczeń. Nawiasem mówiąc, dyrektor był tak poirytowany podaniem przeze mnie w komunikacie o przebiegu sesji rady informacji o pominięciu w uchwale tych funkcji związkowych, że podczas oficjalnego spotkania publicznie nazwał ten komunikat „czystym skurwysyństwem”. Zarzut ten kierowany był do mnie, bo byłem przewodniczącym komisji ds. informacji i pisanie komunikatów przeznaczonych do publikacji w radiowęźle i na tablicach ogłoszeniowych należało do moich obowiązków. Pomagał mi w tym Jul jako wiceprzewodniczący tej komisji, ale komunikaty podpisywałem ja. Najwyraźniej liczył on na to, że usunięcie z uchwały informacji o premiowaniu Medalami za przynależność do „wronich” związków nie przeniknie do wiadomości załogi. Uchwała ta nie spodobała się przede wszystkim tym, którzy zbyt szybko ucieszyli się z przyznanych sobie wyróżnień. Byli bowiem publicznie napiętnowani, bo uchwały rady były publikowane w rozgłośni zakładowej i na tablicach ogłoszeniowych.

        Okazało się, że nie był to koniec nieszczęść, jakie spotkały amatorów Medali za wszelką cenę. Rada w podjętej uchwale zażądała bowiem od dyrektora protokołów komisji kwalifikacyjnych z pozostałych zakładów wchodzących w skład przedsiębiorstwa. Strach przed ujawnieniem nazwiska odznaczonej Medalem przez samą siebie kierowniczki działu kadr pracującej w Zakładzie Doświadczalnym w Warszawie, był tak wielki, że zdecydowała się ona na sfałszowanie protokołu komisji kwalifikacyjnej, której przewodniczyła. Po prostu chciała ona ukryć fakt, że była członkiem komisji kwalifikacyjnej i jej nazwisko dziwnym trafem wyparowało z protokołu, który trafił do rady. Niestety, sprawa się „rypła” i wszystko wyszło na jaw. W wyniku tej nieudanej akcji nieszczęsnej kierowniczki sprawa nie tylko nie została zatuszowana, ale nabrała dużego rozgłosu, bo doczekała się aż trzech uchwał rady, kompromitujących nie tylko tę kierowniczkę, ale i dyrektora.

        O tym, że była ona przewodniczącą komisji kwalifikacyjnej dowiedział się pochodzący z tego zakładu członek rady, który przeprowadził z nią rozmowę i sporządził stosowną notatkę. W sześć tygodni po tej rozmowie Rada otrzymała niedatowany protokół komisji kwalifikacyjnej z tego zakładu, podpisany przez dyrektora tegoż zakładu oraz przez członków komisji, ale już bez nazwiska kierowniczki działu kadr. W podjętej uchwale rada stwierdziła, że „ma do czynienia z oczywistą próbą wprowadzenia w błąd organu przedstawicielskiego załogi” i zapowiedziała, że oczekuje od dyrektora „pełnego wyjaśnienia wszystkich okoliczności związanych z wprowadzeniem w błąd rady i wyciągnięcia stosownych, prawnych konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych”.

        Dyrektor naszego przedsiębiorstwa, w którego skład wchodził Zakład Doświadczalny, potwierdził słuszność zarzutu Rady dotyczącego sfałszowania protokołu komisji kwalifikacyjnej i poinformował Radę o udzieleniu „ustnego upomnienia” kierowniczce działu kadr przez dyrektora Zakładu Doświadczalnego. Rada uznała taką karę za farsę, ponieważ nie było takiej kary porządkowej w Kodeksie pracy. Rada sugerowała zastosowanie art. 52 Kp (rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia) uznając, że „dalsze zatrudnianie na stanowisku kierownika działu kadr osoby używającej fałszywych dokumentów urzędowych i wprowadzających w błąd organa przedsiębiorstwa, tj. radę pracowniczą i dyrektora, jest absolutnie niedopuszczalne”. Rada uznała zaistniały przypadek za przejaw niewłaściwej polityki kadrowej, „ponieważ osoba o takim obliczu moralnym nie powinna być zatrudniona na tak ważnym stanowisku kierowniczym i jednocześnie honorowana na wniosek dyrektora odznaczeniem państwowym.” Oczywiście, nie były to czasy, w których dyrektor przejmowałby się opiniami Rady dotyczącymi niewłaściwej polityki kadrowej. Była to bowiem sfera działania zastrzeżona dla komitetów zakładowych partii. Ale sprawa ta niewątpliwie uświadomiła administracji zakładów, że istnieją siły, które patrzą jej na ręce. I które, gdy tylko wypatrzą jakiś szwindel, z pewnością go ujawnią, bo mają takie kompetencje.

        Nieugięte stanowisko rady w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności osoby odpowiedzialnej za fałszerstwo dokumentów spowodowało, że dyrektor oprócz upomnienia ustnego zastosował karę pieniężną, ale niezbyt dotkliwą. Wziął jednak w obronę ukaraną kierowniczkę i tak tłumaczył przyczyny braku jej nazwiska w protokole komisji kwalifikacyjnej Zakładu Doświadczalnego: „Stało się tak za sprawą niezbyt precyzyjnie określonego przez dyrektora Zakładu Doświadczalnego zadania {…} (kierowniczki działu kadr – dopisek mój)  w pracach Komisji lub niezrozumienia przez tę pracownicę treści tego polecenia. Stąd początkowy jej udział w pracach tej Komisji sprowadzający się do prezentacji zgłoszonych kandydatów do Medalu i innych czynności informacyjno-technicznych. W toku ogólnej dyskusji Komisji związanej z kwalifikowaniem do tego wyróżnienia poszczególnych osób, podczas której zasięgano także opinii – faktycznie przerodził się w udział {…} (kierowniczki działu kadr – dopisek mój) w uczestnictwo w pracach Komisji na prawach członka. W opisanej sytuacji było przeoczeniem nieuwidocznienie nazwiska {…} (kierowniczki działu kadr – dopisek mój) w protokole, na co – wypada zauważyć – nie zwrócili uwagi nawet pozostali członkowie Komisji, którzy składali na nim swoje podpisy”. Idąc tym tropem dyrektor doszedł do wniosku, że zarzut Rady „jakoby pracownica ta zmierzała do zatajenia tego faktu jest absurdalny”, wycofując się tym samym z uznania słuszności zarzutu Rady dotyczącego fałszerstwa dokumentów. Rada ostro zareagowała na tę zmianę stanowiska dyrektora w kolejnej, trzeciej już uchwale podjętej w sprawie, która miała być utrzymana w tajemnicy. Rada przypomniała dyrektorowi, że uchwałę w sprawie fałszerstwa dokumentów podjęła na podstawie jego pisma, w którym przyznał, że „został wprowadzony w błąd przez niektórych pracowników administracji {…} (Zakładu Doświadczalnego – dopisek mój)” i że „informacje Rady Pracowniczej co do składu komisji kwalifikacyjnej {…} (Zakładu Doświadczalnego – dopisek mój) były właściwe i zgodne ze stanem faktycznym”.

 Cdn.

 

Pradziadek
O mnie Pradziadek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości