Pradziadek Pradziadek
182
BLOG

Samorząd w mojej fabryce (cz. V/1, WCZASY WYMIENNE)

Pradziadek Pradziadek Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

Wczasy wymienne w NRD i Czechosłowacji, które próbowano przyznawać wyłącznie członkom neozwiązków, to jedna z najgłośniejszych spraw, jaką zajmowała się rada pracownicza przedsiębiorstwa I kadencji w mojej fabryce. Nazwa "wczasy wymienne" pochodziła stąd, że biorące w tej akcji przedsiębiorstwa z NRD, CSRS i Polski wymieniały się miejscami w swoich ośrodkach wczasowych. Rada toczyła iście homeryckie boje z dyrektorem i związkami zawodowymi o równe prawo całej załogi do tej formy wypoczynku. Podczas sesji trup padał gęsto, słychać było chrzęst kruszonych kopii i łamanych kości, a temperatura dyskusji osiągała niebezpieczny poziom. Łącznie podjęliśmy w tej sprawie aż osiem uchwał, co było nie pobitym rekordem i świadczy o tym, jak bardzo uporczywy i krwawy był to bój. 

 Przydzielanie wczasów wymiennych wyłącznie członkom związków było powszechnie stosowaną metodą kruszenia oporu członków zdelegalizowanej „Solidarności” i zachęcania ich do wstępowania w szeregi neozwiązków. Wspomniałem już, że metoda ta budziła powszechny sprzeciw i była aktem bezprawia. Zalecenia dotyczące takiego sposobu przydziału tych wczasów płynęły z najwyższych szczytów władzy. Dyrektor w jednym ze swoich pism do rady powoływał się na uzgodnienia w tej sprawie między Wojciechem Jaruzelskim i Erichem Honeckerem.

        W styczniu 1985 r. rada dowiedziała się z komunikatu związkowego opublikowanego w radiowęźle zakładowym w warszawskiej fabryce o przyznawaniu wczasów w NRD i Czechosłowacji wyłącznie członkom związku zawodowego. W kilka dni później, podczas najbliższej sesji, która odbyła się w Koszalinie, chcąc zapobiec bezprawnemu faworyzowaniu neozwiązkowców kosztem reszty załogi, rada podjęła uchwałę w sprawie zasad wykorzystania funduszów socjalnych. Zwróciła w niej uwagę, że zgodnie z obowiązującym prawem przynależność do związków zawodowych nie może mieć żadnego wpływu na przyznanie jakichkolwiek świadczeń socjalnych oraz zobowiązała dyrektora do zapewnienia dostępu do wczasów wymiennych całej załodze. Dyrektor zamiast zrealizować tę uchwałę wstrzymał jej wykonanie, nie informując nawet rady, czy zamierza zmienić zasady przydziału tych wczasów. Było oczywiste, że konflikt jest nieunikniony. Na kolejną sesję rady w lutym zaproszono przedstawicieli zarządów związków zawodowych z zakładów wchodzących w skład przedsiębiorstwa. W ich obecności rada pracownicza zaprotestowała przeciwko decyzji dyrektora przyznającej prawo do korzystania z wymiennych wczasów wyłącznie członkom związków zawodowych. Dyrektor zaproponował, aby wczasy wymienne w 1985 r. były wykorzystane zgodnie z ogłoszonymi wcześniej zasadami, tj. tylko przez związkowców, a począwszy od 1986 r. by ewentualnie mogła z nich korzystać cała załoga. Po długotrwałej dyskusji rada, w której skład wchodzili również członkowie związków zawodowych i PZPR, najpierw zdecydowanie odrzuciła tę propozycję, a następnie jednomyślnie podjęła uchwałę w sprawie wczasów wymiennych zawierającą sprzeciw przeciwko zasadom ich przyznawania. To był chyba właśnie ten moment, kiedy rada pracownicza ostatecznie się skonsolidowała,
a przynajmniej ja pozbyłem się wtedy uprzedzeń do moich kolegów z rady, którzy należeli do organizacji nie będących  obiektem
mojej adoracji. W razie podtrzymania przez dyrektora decyzji otwierała się droga sporu rozstrzyganego przez komisję rozjemczą z prawem wniesienia sprawy do sądu przez stronę niezadowoloną z jej orzeczenia. W uchwale przypomniano dyrektorowi m.in., że zgodnie
z ustawą o związkach zawodowych „nikt nie może ponosić ujemnych następstw z powodu przynależności do związku lub pozostawania poza związkiem”, a tym samym przynależność ta nie może mieć wpływu na prawo do świadczeń socjalnych. Poinformowano również dyrektora, że
w sporze między Radą Pracowniczą Huty Warszawa i dyrektorem Huty
w sprawie o tym samym charakterze, Sąd Wojewódzki w Warszawie w grudniu 1984 r. przyznał rację Radzie Huty, uznając, iż przyznawanie wczasów wymiennych tylko członkom związków naruszałoby jednakowe uprawnienia całej załogi do wczasów wskutek uszczuplenia będących w jej dyspozycji miejsc wczasowych. Przedstawione uzasadnienie nie wywarło na dyrektorze żadnego wrażenia, bo utrzymał w mocy swoją decyzję o zasadach przydziału wczasów wymiennych, „nie widząc ich sprzeczności z prawem i interesem przedsiębiorstwa oraz jego załogi” (sic!). Uznał widocznie, że lepiej się zna na interpretacji prawa od Sądu Wojewódzkiego. Przypomina to dowcip o ślepym koniu, który na pytanie, czy wystartuje w wyścigu na torze z przeszkodami w Pardubicach, odpowiedział: „Nie widzę przeszkód”. Uzasadniając swoją decyzję, dyrektor zapewniał radę, że porozumienia w sprawie wymiany wczasowej w 1985 r. zawarte z partnerami zagranicznymi „dotyczyły tylko członków związków zawodowych”. Straszył także radę konsekwencjami realizacji jej uchwały, w której domagała się równych praw dla całej załogi. Mogłoby to być – jego zdaniem – powodem zerwania wszystkich umów dotyczących wymiany, a nawet „ujemnych następstw w kontaktach gospodarczych między naszymi przedsiębiorstwami” na skutek „utraty wiarygodności polskiego partnera”. Na koniec użył argumentu najcięższego kalibru. Zagroził mianowicie radzie, że jeżeli „zostanie zmuszony do zerwania tych umów, nawet z mocy wyroku sądu”, to „stanie się to za wyłączną inspiracją rady pracowniczej w składzie osobowym obecnej kadencji i związanej z tym osobistej odpowiedzialności jej członków za ten kierunek działalności (...) ewidentnie szkodliwy dla przedsiębiorstwa i całej jego załogi” (sic!). Tak więc dyrektor straszył członków rady odpowiedzialnością za skutki domagania się przez nich poszanowania prawa! Takimi metodami usiłowano nakłonić radę pracowniczą do zmiany jej stanowiska w sprawie wczasów wymiennych. Mam przeczucie graniczące z całkowitą pewnością, że radca prawny nie był autorem tego uzasadnienia, bo brakowało w nim argumentów natury prawnej. Aż dziw bierze, że dyrektor podpisał tak kompromitujące go pismo. W tej sytuacji nieunikniona była mediacja komisji rozjemczej.

        Komisja rozjemcza, w której składzie był m.in. radca prawny, jednomyślnie uchyliła decyzję dyrektora w sprawie zasad przydziału wczasów wymiennych. Podczas jej prac wyszło na jaw, że umowy wcale nie zawierały warunku przynależności związkowej polskich wczasowiczów, a więc o zerwaniu umowy z powodu niedotrzymania nieistniejącego warunku nie mogło być mowy. Pełnomocnik dyrektora wyjaśniał (dzisiaj powiedzielibyśmy, że „ściemniał”), iż było to tylko ustnie wyrażone życzenie. Uchylając decyzję, Komisja powtórzyła uzasadnienie zawarte w prawomocnym już orzeczeniu Sądu Wojewódzkiego dotyczącym identycznego sporu w Hucie Warszawa. Zdawać by się mogło, że sprawa została przesądzona i nie trzeba będzie do niej wracać, bo dyrektor zgodził się z orzeczeniem Komisji Rozjemczej i nie skorzystał z prawa wniesienia sprawy do sądu. Nadzieje na poszanowanie stanowiska rady były tym bardziej uzasadnione, że dyrektor publicznie podczas sesji, która odbyła się po rozstrzygnięciu sporu, zobowiązał się respektować jej opinię. Podczas tej sesji Rada podjęła uchwałę, w której uznała m.in. konieczność sporządzenia nowej listy osób skierowanych na wczasy wymienne z uwzględnieniem zasady niepreferowania przynależności związkowej oraz przeprowadzenia naboru za pośrednictwem administracji, a nie związków zawodowych, jak było dotychczas. Rada pracownicza zobowiązała dyrektora do przekazania jej kompletu dokumentów związanych z kwalifikacją pracowników na wczasy zagraniczne z zaznaczeniem przynależności związkowej po podjęciu ostatecznych decyzji. Okazało się jednak, że był to dopiero początek naszych zmagań o równe prawo całej załogi do wczasów wymiennych.

           Dwa miesiące później rada musiała się ponownie zająć wczasami wymiennymi. Okazało się, że dyrektor wbrew publicznej deklaracji złożonej podczas poprzedniej sesji, że będzie respektował uchwałę rady w sprawie zasad przydziału wczasów, nie dotrzymał obietnicy i rozdysponował je w sposób rażąco sprzeczny z ustalonymi zasadami. Rada domagała się m.in., by przyznawać wczasy z uwzględnieniem zasady niepreferowania przynależności związkowej, oraz dokonać ich podziału przez komórki socjalne, a nie przez związki. Ponadto dyrektor ustalił, że należy odrzucać podania bez opinii przełożonych. Korzystając z tej zasady, wybiórczo odrzucono w mojej fabryce podania 25. osób. Okazało się jednak, że niektórym „równiejszym”, np. zastępcy dyrektora ds. handlowych i przewodniczącemu zarządu warszawskich neozwiązków przyznano wczasy mimo braku opinii przełożonych w momencie kwalifikacji. Ponadto w niektórych zakładach decyzje o przydziale wczasów podejmowały związki zawodowe, wbrew decyzji dyrektora. W proponowanym projekcie uchwały wyrażono „zdziwienie i ubolewanie z powodu permanentnego ukrywania przez dyrektora nazwisk pracowników należących do NSZZ (czyli do neozwiązków – dopisek mój) tak, jakby była to organizacja nielegalna lub tajna”. Takie postępowanie dyrektora uniemożliwiło radzie sprawdzenie, czy została zrealizowana zasada równego prawa wszystkich członków załogi do wczasów wymiennych, mimo że komisja rozjemcza przyznała jednomyślnie rację radzie w tej sprawie. Po zapoznaniu się z projektem uchwały dyrektor przyznał, że wczasy zostały przyznane w sposób niewłaściwy i zobowiązał się dostarczyć radzie listy osób zakwalifikowanych z określeniem przynależności związkowej. Była to sesja znamienna z dwóch powodów. Po pierwsze, został odwołany dyrektor, a na jego miejsce powołano p.o. dyrektora. Było to nawet przyczyną krótkiej przerwy w obradach zarządzonej w celu umożliwienia członkom rady wzięcia udziału w pożegnaniu byłego dyrektora. Po drugie, po raz pierwszy z powodu braku quorum rada nie mogła przegłosować omówionego już projektu uchwały w sprawie wczasów. Uchwałę tę przyjęto dopiero na następnej sesji, podczas której p.o. dyrektor poinformował, że „nie może dostarczyć radzie listy osób należących do związków zawodowych, którym przyznano wczasy zagraniczne, z powodu odmowy zarządów związków”. Skierowano wówczas do dyrektora wniosek (ale nie w formie uchwały) o dostarczenie pełnej listy osób, którym potrąca się składki związkowe z listy płac. Wniosek ten nigdy nie został zrealizowany, mimo że dyrektor taką informację posiadał i nie obowiązywała jeszcze wtedy ustawa o ochronie danych osobowych. Ale obowiązywały wtedy, jak widać, zasady ochrony interesów neozwiązkowców.

cdn.

Pradziadek
O mnie Pradziadek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości