Pradziadek Pradziadek
131
BLOG

Samorząd w mojej fabryce (cz. VI, SPOTKANIE, KTÓREGO NIE BYŁO)

Pradziadek Pradziadek Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

W dniach 24 i 25 września 1985 r. Rada Pracownicza Zakładów Włókien Sztucznych „Elana” w Toruniu postanowiła zorganizować u siebie spotkanie przedstawicieli dwudziestu rad pracowniczych z całego kraju z udziałem m.in. pełnomocnika rządu ds. reformy gospodarczej, przedstawicieli Sejmowej Komisji ds. Samorządu Pracowniczego oraz ministra przemysłu chemicznego i lekkiego. Spotkanie p.t. „Reforma gospodarcza – model a rzeczywistość” miało być poświęcone omówieniu dotychczasowych dokonań reformy gospodarczej. Prawną podstawą takiej inicjatywy był art. 35 ustawy o samorządzie załogi, który dawał radom pracowniczym prawo do podejmowania wspólnych działań. Zaproszenia rozesłano ze znacznym wyprzedzeniem w porozumieniu z dyrektorem „Elany”, bo realizacja takich inicjatyw wymagała współdziałania z administracją zakładu. Rada pracownicza naszego przedsiębiorstwa zdążyła już wytypować swoich przedstawicieli, a dyrektor podpisał już nawet delegację jednemu z nich, Edwardowi. Wydawało się, że wreszcie tym razem uda się radom pracowniczym skorzystać z prawa do podejmowania wspólnych działań bez poważniejszych przeszkód.

        Okazało się jednak, że te nadzieje były przedwczesne. 20 września, a więc na cztery dni przed spotkaniem w Toruniu, dyrektor „Elany” na polecenie ministra przemysłu chemicznego i lekkiego wstrzymał  wykonanie uchwał Rady Pracowniczej „Elany”, dotyczących organizacji spotkania. Dziwnym trafem Ministerstwo Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego poinformowało resortowe przedsiębiorstwa, których przedstawiciele byli zaproszeni do „Elany”, o wstrzymaniu tych uchwał jeszcze przed ich wstrzymaniem! Fakt ten dowodzi, że niedopuszczenie do spotkania przedstawicieli rad pracowniczych dwudziestu przedsiębiorstw było przedsięwzięciem najwyższej wagi państwowej, bo było przedmiotem uzgodnień międzyresortowych. Kropkę nad „i” postawił ulubieniec narodu, ówczesny rzecznik prasowy rządu, Jerzy Urban, który w dniu 24 września podczas konferencji prasowej powiedział, że spotkanie miało być próbą „zmawiania się samorządów do koordynowania swej polityki”. Innego zdania byli „naukowcy” będący na usługach przewodniej siły narodu, o czym dowiedziałem się podczas konferencji szkoleniowej poświęconej problemom funkcjonowania rad pracowniczych, zorganizowanej pod koniec kwietnia 1986 r. przez Ośrodek Treningu Kierowniczego i Ekonomicznego we Wrocławiu. Podczas tej konferencji lektor KC PZPR dr Roman Czarnowski stwierdził, że władze nie dopuściły do spotkania przedstawicieli rad pracowniczych na temat „Reforma gospodarcza – model a rzeczywistość”, ponieważ jego uczestnicy zamierzali skrytykować przemówienie generała armii Wojciecha Jaruzelskiego wygłoszone w ONZ. Na prośbę z sali o przedstawienie dowodów „uczony” ten powiedział, że ma „trzy worki dowodów” i nie może ich ze sobą zabierać na wszystkie konferencje. Nie mogłem puścić płazem takiego pomówienia i w efekcie moja rada pracownicza podjęła uchwałę, w której szczegółowo opisano wyniki badań naukowych i wystąpienie lektora KC oraz ostro zaprotestowano „przeciwko produkowaniu i rozpowszechnianiu tego rodzaju prymitywnych insynuacji”. Nawiasem mówiąc, 10 dni przed konferencją we Wrocławiu Sąd Najwyższy orzekł, iż niedopuszczenie do spotkania przedstawicieli rad pracowniczych w Toruniu nie miało podstaw prawnych i było próbą poważnego ograniczenia kompetencji rad pracowniczych. Takie orzeczenie rozjuszyło jednak ministra sprawiedliwości kraju demokracji ludowej i wkrótce wniósł on rewizję nadzwyczajną, bo nie mógł przejść obojętnie na widok pełzającej kontrrewolucji. Było bowiem dla niego oczywiste, że od spotkania przedstawicieli rad pracowniczych do obalenia siłą przodującego ustroju był tylko jeden krok. Uzasadnienie rewizji było podobno tak kompromitujące, że jedyne co mógł zrobić rozpatrujący ją Sąd Najwyższy dla ratowania autorytetu urzędu ministra, to umorzyć sprawę
z powodu terminu spotkania, który już dawno minął.

        Odwołanie spotkania w „Elanie” miało też swoje reperkusje w naszej fabryce. Otóż p. o. dyrektor w 1985 r. w tym samym dniu, w którym podpisał delegację Edkowi, poprosił go o jej zwrot. Przyczyną takiej wolty była informacja, jaką otrzymał z Ministerstwa Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego o zawieszeniu przez dyrektora „Elany” uchwały działającej tam rady pracowniczej dotyczącej organizacji spotkania. Działając w porozumieniu z prezydium naszej rady, Edek nie zwrócił podpisanej delegacji. Na dzień przed spotkaniem w Toruniu prezydium rady poinformowało p.o. dyrektora o braku potwierdzenia odwołania spotkania przez jego organizatora oraz przypomniało mu, że delegacja została wystawiona na podstawie prawomocnej uchwały rady, którą jej członkowie obowiązani są realizować. Jedynym sposobem wymuszenia zwrotu delegacji – zdaniem prezydium – było wstrzymanie wykonania uchwały rady. Ale wymagało to uzasadnienia niezgodności z prawem tej uchwały. A tego dyrektor nie potrafił uczynić. Łatwiej było poprosić Edka o zwrot delegacji. Ponowił on jeszcze swą prośbę, tym razem w formie pisemnej, bezpośrednio po rozmowie z prezydium w przeddzień spotkania w „Elanie”, ale i tym razem nie została ona spełniona. Tak więc Edek pojechał do Torunia, realizując niewstrzymaną uchwałę rady. Telegram odwołujący spotkanie od organizatora „spisku”, czyli od Rady Pracowniczej „Elany”, nadszedł dopiero następnego dnia rano, gdy Edek był już w drodze do Torunia. W ten sposób dojechał on na miejsce zbiórki, gdzie dotarło tylko kilku „spiskowców” z najaktywniejszych rad pracowniczych, w tym, m.in. z Huty Warszawa i FSO. Udało im się nawet zorganizować kilkugodzinne spotkanie, oczywiście bez udziału dostojnych gości z pierwszych stron gazet.

        W kilka dni po powrocie z Torunia Edek otrzymał naganę za odmowę wykonania polecenia zwrotu delegacji i nieobecność nieusprawiedliwioną związaną z jego wyjazdem oraz pisemne zawiadomienie, że nie otrzyma zwrotu kosztów podróży. W tej sytuacji Rada Pracownicza CEMI wstrzymała wykonanie decyzji p.o. dyrektora o udzieleniu nagany i odmowie rozliczenia kosztów podróży. W uzasadnieniu swojej decyzji rada przypomniała dyrektorowi, że jedyną drogą odwołania wyjazdu Edwarda było wstrzymanie prawomocnej uchwały rady. Zaznaczyła również, że wyjeżdżając do Torunia, Edek występował „nie w roli pracownika podlegającego dyrektorowi, lecz działacza samorządowego, odpowiedzialnego za swe działania tylko przed organami samorządu”. Rada zapowiedziała też, że jeżeli dyrektor nie zmieni swojej decyzji, to wystąpi o rozstrzygnięcie sporu w trybie ustawowym. Dyrektor podtrzymał swoją decyzję i kolejna komisja rozjemcza znowu miała co robić w naszym przedsiębiorstwie.

        Komisja Rozjemcza uchyliła decyzję dyrektora o udzieleniu kary nagany Edkowi jako niezgodną z prawem i uchwałą rady pracowniczej. Uznała jednak, że skargę na decyzję dyrektora dotyczącą odmowy rozliczenia delegacji służbowej powinien rozpatrzyć sąd pracy. Zanosiło się więc na to, że jeszcze długo będziemy się procesowali w obronie kolegi, którego jedynym grzechem była realizacja prawomocnej uchwały rady pracowniczej. Na szczęście orzeczenie Komisji Rozjemczej zbiegło się w czasie z objęciem funkcji przez nowego dyrektora wyłonionego w drodze konkursu. Był on zwolennikiem gry drużynowej i zaczął swoje kontakty z samorządem od nawiązania partnerskiej współpracy. O ile pamiętam, to właśnie z jego inicjatywy prezydium wystąpiło z wnioskiem o anulowanie kar nałożonych na Edka, zawierającym wyjaśnienie przyczyn powstania sporu. Jego pozytywna decyzja w tej sprawie była początkiem znakomitej współpracy z radą pracowniczą, którą przyjęto w przedsiębiorstwie z dużym zadowoleniem. Po wielomiesięcznym boksowaniu się z poprzednikami nowego dyrektora była to zmiana ze wszech miar korzystna. 

 

Cdn.

Pradziadek
O mnie Pradziadek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości