Pradziadek Pradziadek
175
BLOG

Samorząd w mojej fabryce (cz.VIII, W OBRONIE UCZELNI)

Pradziadek Pradziadek Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 

Jednym z najgroźniejszych przeciwników aktywnych rad pracowniczych była Służba Bezpieczeństwa. Przypuszczam nawet, że była ona odpowiedzialna przynajmniej za niektóre spory między radą i podporządkowanym jej p.o. dyrektorem. To przecież ona, trzymająca na podorędziu w naszej fabryce w pokoju nr 205 swoich funkcjonariuszy, ingerowała w działalność niepokornego samorządu wtedy, gdy uznała, że pełzająca kontrrewolucja podmywała filary przodującego ustroju, a dyrektor i organizacja partyjna nie dawały sobie z tym rady. Mimo że jej działania były niejawne, bo takie były zasady jej funkcjonowania, nie ustrzegła się jednak przed wsypą.

        Poszło o projekt uchwały w sprawie „utrzymania dotychczasowych zasad kształcenia kadr specjalistów dla potrzeb przemysłu”, którą  zamierzaliśmy podjąć na wniosek Uczelnianego Przedstawicielstwa Studentów Uniwersytetu Warszawskiego sygnowany przez Zarządy samorządów Studenckich Akademii Medycznej, SGPiS, SGGW i Politechniki Warszawskiej. Studenci zaprosili naszą radę pracowniczą do udziału w społecznej konsultacji rządowego projektu nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym.  Samorząd pracowniczy miał prawo wypowiadania się we wszystkich sprawach dotyczących przedsiębiorstwa i stąd taki dziwaczny tytuł uchwały. Gdybyśmy choćby w tytule nie wykazali interesu przedsiębiorstwa w zaniechaniu nowelizacji tej ustawy, to dyrektor mógłby wstrzymać publikację tej uchwały pod pretekstem wykraczania rady poza ustawowe kompetencje. Projekt nowelizacji ustawy przewidywał znaczne ograniczenie samorządności szkół wyższych, rozszerzenie kompetencji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, praktyczne zniesienie wybieralności władz uczelnianych i likwidację samorządów studenckich. Proponowano stworzenie prawnej możliwości usuwania z uczelni pracowników i studentów bez postępowania przed komisją dyscyplinarną. Pracownicy naukowi mieli być zatrudnieni na kilkuletnich kontraktach, nie zaś – jak dotychczas – na stałych posadach. Praktycznie zniesiona miała być reprezentacja studentów i młodszych pracowników naukowych we władzach uczelni. Pomimo zdecydowanego sprzeciwu środowisk akademickich władze nie zaniechały planów znowelizowania ustawy o szkolnictwie wyższym, o czym poinformowano rektorów poszczególnych uczelni.

Rada pracownicza – podobnie jak przedstawiciele samorządów studenckich – uznała, że rozwój nauki w sposób bezpośredni wiąże się z rozwojem naszego kraju. Trudno wyobrazić sobie dobrze funkcjonujący przemysł bez dobrze wykształconych i odpowiedzialnych fachowców. Specjaliści niezbędni polskiej gospodarce rekrutują się właśnie spomiędzy absolwentów szkół wyższych. Kwestia poziomu ich wykształcenia, a tym samym kwestia kształtu polskich uczelni powinna więc znaleźć się w centrum zainteresowania środowisk robotniczych. Zwróciliśmy uwagę, że „szkoły wyższe pełnią wobec całego społeczeństwa role służebną, za co otrzymują od tego społeczeństwa środki finansowe niezbędne do ich funkcjonowania i rozwoju. Znaczący udział w finansowaniu szkolnictwa wyższego mają robotnicy zatrudnieni w zakładach pracy. Jest więc rzeczą oczywistą, że pracownicy polskich fabryk mają prawo wypowiedzieć się , jaki kształt powinny mieć uczelnie, które utrzymują i do których posyłają swoje dzieci”.  Rada pracownicza uznała także, że ze względu na relatywnie duży wkład myśli technicznej zawarty w wyrobach naszego przedsiębiorstwa  „jego przyszłość w sposób szczególny zależy  od poziomu kadry kształconej w polskich uczelniach” i opowiedziała się zdecydowanie za utrzymaniem dotychczasowego statusu prawnego uczelni tym bardziej, że – jak twierdzą przedstawiciele środowisk akademickich – obowiązująca  ustawa o szkolnictwie wyższym stwarzała warunki „sprzyjające swobodnemu rozwojowi nauki”.

Na niecałą godzinę przed sesją członkowie rady pracowniczej zgromadzili się w pomieszczeniu rady i omawiali projekty ważniejszych uchwał. Tuż przed sesją Zbyszek niespodziewanie został zaproszony do pokoju, gdzie urzędowali funkcjonariusze SB. Okazało się, że otrzymali oni od dyrektora wszystkie projekty uchwał, które mieliśmy zwyczaj przekazywania mu co najmniej dwa dni przed sesją, i że celem rozmowy było wywarcie presji na przewodniczącym rady, by zdjął z porządku obrad projekt uchwały uznany przez nich za stricte polityczny. Straszono go konsekwencjami, krzywdą, jaka może go spotkać, a nawet jego brata oraz uprzedzano, że jest manipulowany przez Jula i przeze mnie. Wróciwszy po tej rozmowie do pokoju rady, Zbyszek zapytał naszego eksperta, jak powinien się zachować. Nasz ekspert poradził Zbyszkowi, by całą rozmowę z funkcjonariuszami SB dokładnie zrelacjonował podczas sesji rady.
A Zbyszek to zrobił! Zadał również publicznie p.o. dyrektorowi pytanie, po co przekazał projekty uchwał rady funkcjonariuszom SB. Czerwony jak burak p.o. dyrektor nie zdołał wykrztusić ani słowa. Na nic się zdały naciski wywierane na radę, bo uchwała i tak została przez nią przyjęta (Uchwała nr 100 z 26 czerwca 1985 r.) i przekazana  pod rozwagę Sejmu PRL oraz do wiadomości samorządów studenckich i rektorów szkół wyższych.

Dyrektor wstrzymał jej publikację w radiowęźle, prowokując jeszcze jeden spór, który zamierzaliśmy rozstrzygnąć na drodze sądowej. Aby tego dokonać, należało wstrzymać decyzję dyrektora i uzasadnić jej niezgodność z prawem. Ustawowe quorum niezbędne do wstrzymania decyzji dyrektora wynosiło 2/3 członków rady. Kłopot polegał na tym, że podczas kolejnej sesji zabrakło jednego członka rady, aby postawić na swoim. Na szczęście Zbyszek umówił się z Ryśkiem ze Szczytna (też członkiem partii, a nawet Komitetu wojewódzkiego PZPR), że przyjedzie drugiego dnia do Warszawy, gdyby jego obecność była niezbędna. Rysiek słowa dotrzymał i zjawił się na sali obrad. W ostatniej chwili, gdy byliśmy już w komplecie, dyrektor uległ jednak perswazji Zbyszka i I sekretarza KZ PZPR, którzy zaapelowali do niego o zmianę decyzji. Nawiasem mówiąc, apel I sekretarza KZ PZPR o publikację uchwały, utwierdził mnie w przekonaniu, że komitet zakładowy partii nie miał nic wspólnego z tą intrygą. Tak więc ta „niebezpieczna” dla ustroju Polski Ludowej uchwała została w końcu przyjęta i opublikowana mimo kłód rzucanych nam pod nogi przez p.o. dyrektora współdziałającego z SB. Nawiasem mówiąc, publiczna relacja Zbyszka z rozmów z funkcjonariuszami SB była genialnym pociągnięciem, bo już nigdy na takie rozmowy przewodniczący rad nie byli zapraszani, mimo że uchwały podejmowane później bywały jeszcze bardziej niebezpieczne dla systemu ludowej demokracji.

        Byłem pełen uznania dla Zbyszka, który odważył się publicznie ujawnić naciski SB i walnie przyczynił się w ten sposób do podjęcia jednej z najbardziej spektakularnych uchwał naszej rady. Chciałbym jeszcze wspomnieć o  akcji w stanie wojennym, w której brał on udział, bo znakomicie uzupełnia ona charakterystykę jego osobowości. Otóż jeden z jego najbliższych kolegów, przychodząc do pracy, wpadł na bramie, gdzie strażnicy znaleźli w jego torbie kilka egzemplarzy „Tygodnika Mazowsze”. Zgodnie z obowiązującą wtedy procedurą powiadomili oni dzielną milicję, która zatrzymała pechowca i zabrała na przesłuchanie do Pałacu Mostowskich. Zbyszek dowiedział się o całym zdarzeniu i postanowił natychmiast działać. Wiedział, że jego kolega ma stosy bibuły w swoim mieszkaniu, bo wtedy każdy, kto coś czytał, miał w domu przede wszystkim bibułę. Wiedział, że na pewno przetrząsną mu mieszkanie, bo taka była procedura, że gdy przy kimś znaleziono choćby jedno pismo podziemne, natychmiast przeprowadzano u niego rewizję. Niewiele myśląc, natychmiast pojechał z innym zmotoryzowanym kolegą do domu nieszczęśnika, gdzie drzwi otworzyła im niczego nie przeczuwająca  żona kolegi. Błyskawicznie wyczyścili mieszkanie, chociaż nie było to łatwe, bo znalezione wydawnictwa z trudem zmieściły się w maluchu, którym dysponowali. Jak się później dowiedzieli, kilka minut po nich przyjechała bezpieka i oczywiście nic nie znalazła. Do tak szczęśliwego finału doszło dzięki koleżeńskiej solidarności i osobistej odwadze Zbyszka.

Cdn.

 

Pradziadek
O mnie Pradziadek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości