Percival Schuttenbach Percival Schuttenbach
42
BLOG

Kto dybie na Jarosława - pyta "Wprost"

Percival Schuttenbach Percival Schuttenbach Polityka Obserwuj notkę 7

"Wprost" opisuje cudowną i skrzącą się perełkami humoru historyjkę z życia partii, której członkowie nie są - jak powszechnie wiadomo - zakompleksionymi prowincjuszami. No, może z tą cudownością i perełkami przesadziłem, bo rzecz zaczyna się od śmierci Zbigniewa Religi. Oddam głos dziennikarzom, bo moje pióro (a właściwie mój edytor tekstu) nie jest w stanie oddać dramatyzmu sytuacji:

"Profesor zmarł w niedzielę 8 marca. Informacja o jego odejściu pojawiła się popołudniu. Wszystkie media błyskawicznie zaczęły zbierać wspomnienia o byłym ministrze zdrowia. Spośród polityków PiS jako pierwszy wypowiedział się w tej sprawie Zbigniew Ziobro, którego TVN 24 nagrała w Sejmie. Dopiero po nim stacja połączyła się telefonicznie Jarosławem Kaczyńskim. Z ustaleń „Wprost" wynika, że ta sekwencja zdarzeń stała się przedmiotem partyjnego śledztwa w PiS. – Chodziło o sprawdzenie, dlaczego wystąpił przed prezesem. Pojawiło się domniemanie, że celowo zaaranżował tę sytuację, by pokazać, że jest ważniejszy od Kaczyńskiego. Ziobro twierdził z kolei, że jego wypowiedź nie była wcześniej umawiana i że dziennikarze po prostu natknęli się na niego w Sejmie. Z jednej strony dorabianie do tego jakiejkolwiek interpretacji brzmi absurdalnie A z drugiej ciężko uwierzyć, że Ziobro przez przypadek był w niedzielę w Sejmie – opowiada osoba znająca kulisy sprawy."

Jak ustalił tygodnik, inspiratorami dochodzenia w tej sprawie byli Adam Bielan i Michał Kamiński, którzy (tutaj "Wprost" cytuje stronnika p. Ziobro) "za wszelką cenę próbują udowodnić, że Ziobro dybie na Kaczyńskiego i chce być prezesem".
Pilotujący śledztwo rzecznik klubu Mariusz Błaszczak zaprzecza, by toczyło się takie dochodzenie, a Ziobro i Bielan nie wypowiedzieli się we "Wprost" w tej kwestii.

W każdej, nawet najbardziej żenującej opowiastce, przychodzi czas na morał. A jest on taki - ile trzeba mieć pychy, zadufania i małostkowości, by w obliczu śmierci człowieka zastanawiać się, kto jest na tyle ważny, by móc pierwszy o tym człowieku opowiedzieć?
I wierzcie mi, to jest najłagodniejsze stwierdzenie, jaki mi w tej chwili przychodzi na myśl.

I drugi morał - jak widać szczur w PiS jest dalej aktywny. Jacek Kurski będzie znowu musiał się zabrać do deratyzacji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka