seaman seaman
2296
BLOG

Kto się boi Joanny Lichockiej?

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 62

Czy w redakcji dawnego „Żołnierza Wolności”, zwanego niegdyś „ludowym obserwatorem”, generał Wojciech Jaruzelski, twórca i wódz stanu wojennego, nie był traktowany z atencją, jako polski patriota najwyższej próby? To truizm, nawet nie ma co komentować. Generał Jaruzelski był tam przedstawiany jako wzór patrioty, a sprzeciw wobec jego polityki jako faszyzm lub co najmniej pełzający zamach stanu.

Czy Andrzej Szczypiorski, konfident bezpieki donoszący na własnych rodziców, literat i beneficjent wszystkich ustrojów, w których przyszło mu żyć, zostałby uznany za autorytet moralny przez redakcję „Żołnierza Wolności”? Nikt chyba nie zaprzeczy – byłby noszony na rękach, hołubiony od rana do wieczora, drukowany i cytowany na okrągło, a na wyróżnienia, odznaczenia i nagrody literackie musiałby wynająć pobliski magazyn.

Czy tamten „Żołnierz Wolności”, przez niektórych zwany żołnierzem polskojęzycznym, udzielałby swoich łamów duchownym z Kościoła Katolickiego w rodzaju powieściowego biskupa Korytko, który na temat ludzi dążących do zdemaskowania systemu donosicielstwa i zakłamania w PRL miał takie zdanie:  Chcą nas upokorzyć, ci obdarzeni wątpliwą łaską późnego urodzenia, albo zbyt prymitywni, aby zostali poddani próbie w złych czasach.  No, powiedzmy sobie szczerze, oni by nie nadążyli pisać swoich wrednych insynuacji, a po honoraria chodzili z walizkami.

Czy trudno sobie wyobrazić, jak  „Żołnierz Wolności”, peerelowskie pismo zakutego betonu, nadaje Czesławowi Kiszczakowi, generałowi wszystkich ubeków, honorowy tytuł „Lidera Polskiej Transformacji”? - ależ oczywiście, że tak, nikt poważny nie może mieć najmniejszej wątpliwości w tej materii. I to bez żadnej cezury czasowej, czyli nie tylko od 1989 roku, ale generał byłby uhonorowany od niemowlęctwa.

Czy „Żołnierz Wolności”, wiodący tytuł czasu zniewolenia, nie pomstowałby z lubością na zwolenników usunięcia z polityki agentów oraz konfidentów dawnej bezpieki, czyli po ludzku mówiąc lustracji, wyzywając lustratorów od pętaków, barbarzyńców, faszystów, zarazy i swołoczy? Można być tego pewnym z pewnością zbliżoną do stuprocentowej, czyli mniej więcej takiej, jaką ma premier Tusk, gdy deklaruje, że być może podniesie podatki.

Czy w „Żołnierzu Wolności” mógłby pracować i rozwijać swój talent dziennikarski niejaki Lesław Maleszka, donosiciel i tajny współpracownik równie tajnych służb wyżej wspomnianego generała? Rzecz jasna, że jego talent znalazłby tam wspaniałą glebę do rozkwitu, a jego konfidencka przeszłość stanowiłaby wręcz rekomendację do pracy w tym gronie.

Czy doprawdy potrzeba fantazji Tolkiena lub innego Spielberga, aby ujrzeć oczami wyobraźni, że redaktor naczelny „Żołnierza Wolności” pozostaje w serdecznej komitywie i wręcz przyjaźni z niejakim Urbanem, zwanym kiedyś redaktorem naczelnym stanu wojennego? No przecież, że nie trzeba mieć literackiej duszy, żeby sobie coś takiego nie tylko wyobrazić, ale uznać za normalność.

Kto zatem może się obawiać redaktor Joanny Lichockiej, która jedynie ten oczywisty charakter „Żołnierza Wolności”, zwanego również tubą stanu wojennego, nazwała i opisała, za co została wyzwana od nienawistnych paranoików i innych takich? Na pewno mają powód nieustraszeni pogromcy wolności z dawnego „Żołnierza Wolności”, co nie dziwi. A czy ta furia nie stąd, że ktoś się przejrzał w zwierciadle, jakim był artykuł Lichockiej i ujrzał gębę  „Żołnierza Wolności”? Kto się upodobnił do niego w takim stopniu, żeby wystraszyć się tekstu Joanny Lichockiej?

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka