Sztuka nowoczesnego PR-u jest jednym z narzędzi zdobywania oraz sprawowania władzy. Nie należy traktować jej jako złotego środka, cudownej mikstury, czy czegoś w ten deseń, zbytnio demonizując lub koloryzując. Polityk który nie potrafi we współczesnej polityce posługiwać się tym jej podstawowym mechanizmem jest pod tym względem anachroniczny i nieperspektywiczny.
Jak narzędzie to działa? Świetnie zjawisko współczesnego PR-u zostało przedstawione w serialu politycznym pt. „Boss” (wyprodukowanym w latach 2011 – 2012 dla amerykańskiej stacji telewizyjnej Starz). Gdy główny bohater serii – fikcyjny burmistrz Chicago Tom Kane – wpada w kłopoty (media odkrywają, że przez lata podtruwał on swoich obywateli, znajdując sobie w pobliskim miasteczku składowisko odpadów chemicznych), jego główna spin doktorka – Kitty O’Neill – stosuje zagranie z podręcznika medialnego piaru. W sytuacji kryzysowej zdaje sobie ona sprawę z faktu, że nie da się samą tylko propagandą zlikwidować punktu zapalnego; nikt przecież nie uwierzy ordynarnym zaprzeczeniom, jakoby burmistrz nie zrobił tego co w istocie zrobił. Sprawy spin doktor wie jednak, w jaki sposób problemowe zjawisko przedstawić z innej strony.
W tym wypadku piarowiec głównego bohatera sprawiła, aby z medialnych headline’ów zniknęło nazwisko Thomasa Kane’a oraz by nadawane przez reporterów relacje nie pochodziły z Chicago – czyli siedziby burmistrza, a przy okazji epicentrum „pożaru” – tylko właśnie z podtruwanego miasteczka. Cała akcję okraszono dodatkowo „wrzutką” z naturalnie wypowiadającym się anonimowym mieszkańcem, który w ciepłych słowach chwali Kane’a za wieloletnie rządy. Tą niepozorną i dla niezorientowanego widza niewidoczną sztuczką, udało się w serialu odwrócić uwagę opinii publicznej od „ognia”, jaki wybuchł w obozie szefa. W serialu burmistrz dostał potrzebny na reakcję i przegrupowanie czas.
A po co jest ta wstawka o fikcyjnych bohaterach z amerykańskiego serialu?
Umieszczam ją w kontekście niedawnego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, dotyczącego mniejszości niemieckiej w Polsce. Pomijam warstwę merytoryczną, nie chcę wchodzić w polemikę, czy Kaczor to niemcofob, czy też rzeczywiście, przywileje tej grupy narodowej nie odpowiadają zasadzie adekwatności, w stosunku do tych praw, jakie Polacy mają za Odrą. Chodzi o jakość przekazu.
We wszystkich ważniejszych portalach, mediach i dziennikach nazwisko Kaczyńskiego owinięto nagłówkiem negatywnym, drapieżczym i konfliktowym. Tymczasem, jest przecież grudzień, czas świąt i prezentów od Mikołaja. Obywatele są wystarczająco zmęczeni krajem, który nie radzi sobie z zimą, wyczerpani utrudnieniami związanymi z pierwszym śniegiem. Część myślami jest już przy świątecznym stole.
Aż się prosi o to, aby PiS przeprowadził medialną akcję w stylu „Kaczyński rozdaje najmłodszym Polakom z hospicjum prezenty z okazji święta Św. Mikołaja”, bądź „Prezes PiS szykuje Polakom na święta prezent w postaci ustawy o…”. Gdyby w Prawie i Sprawiedliwości istnieli ludzie, którzy do zagadnienia tak abstrakcyjnego jak public realtion podchodziliby profesjonalnie, to jestem przekonany, że imidż tej partii nie wyglądałby tak, jak wygląda.
A tak, mamy po raz kolejny do czynienia z jakimiś niezrozumiałymi dla większości społeczeństwa akcjami, które utwierdzają tylko obraz Jarosława Kaczyńskiego, jako polityka-szkodnika. W ten sposób Platforma Obywatelska nie musi robić sobie spotkania bożonarodzeniowego, by nacieszyć się wzajemnymi podarkami, skoro polityczne prezenty dostaje od początku grudnia, bez specjalnej okazji oraz – co najśmieszniejsze – zupełnie za friko.