Już chyba tak mam. Gdy w piątek wieczorem żona wysłała mnie do sklepu po ciastka, wróciłem do domu z książką pod pachą i oczywiście bez jakichkolwiek słodkości. Wpadł mi do ręki w salonie prasowym wywiad-rzeka z Bronisławem Wildsteinem „Niepokorny”, autorstwa Piotra Zaremby i Michała Karnowskiego. Wertowałem więc go przez weekend i przyznam się szczerze, że lektura życiorysu i perypetii znanego dziennikarza i opozycjonisty wciągnęła mnie jak cholera.
Historia Wildsteina jest na swój sposób wyjątkowa. Jego poglądy zmieniały się jak w kalejdoskopie; przez lewicującego anarchistę, poprzez liberalizującego się wolnorynkowaca, doszedł on wreszcie do punktu, w którym znajduje się dzisiaj. Bronisława Wildsteina możemy określić obecnie jako prawicowego konserwatystę, ze znacznie stępionym liberalnym spojrzeniem na gospodarkę, wielkiego antykomunistę i zwolennika rządów państwa prawa. Jak widać, pociąg jego przekonań politycznych i ideowych minął już niejedną stację, by bezpiecznie dobrnąć wreszcie do celu.
Ale książka „Niepokorny” nie ma wyłącznie charakteru streszczenia poglądów Wildsteina na politykę i świat; to również fascynujące źródło wiedzy o życiu antykomunistycznej opozycji, wiele ciekawych anegdot ze świata towarzyskiego i wspomnień o postaciach, na które komentator, czy zwykły laik może patrzeć jedynie przez pryzmat głoszonych poglądów i codziennych przekazów dnia; dla czytelnika są to więc smaczki nie do przecenienia. Wildstein w wywiadzie podkreśla swoje niegdyś ciepłe stosunki z Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem (zresztą, nie tylko z nimi; o tym pierwszym nie mówi złego słowa, z tym drugim łączyły go więzi koleżeńskie jeszcze go końca lat dziewięćdziesiątych). Opowiada on również o zdradzie jakiej środowisko Studenckiego Koła Solidarności w Krakowie doznało ze strony dwóch parszywych postaci i agentów bezpieki – Lesława Maleszki i Andrzeja Balcerka oraz o osobistych, bolesnych jej następstwach, w tym śmieci najbliższego przyjaciela – Stanisława Pyjasa.
Z wywiadu dowiadujemy się również wiele o dojmującej tułaczce Wildsteina, która towarzyszyła mu niemal od maleńkości. Opisywane przez niego emigracyjne wojaże z lat 1981 - 1990, przymarzanie na szwedzkim pustkowiu, noclegi w feministycznej komunie w Kolonii, czy też próba „zliźnięcia” przez rzymskich żebraków obrączki jego żony Iwony – naprawdę czyta się to jak dobrze napisaną powieść. Barwna postać, bogate doświadczenia, to i wywiad-rzeka, podsumowujący dotychczasowe życie (w którym nie brak jednak i odwołań do współczesności) jest wciągający na tyle, że przy wertowaniu stron można dostać wypieków na twarzy.
Ciekawe są również wspomnienia Wildsteina z lat osiemdziesiątych, kiedy to miał on możliwość osobistej styczności z lewicowym ruchem na Zachodzie. Jego działalność wówczas – nie stroniąca od konferencji, wykładów i prelekcji – wywołała w słuchaczach tamtejszej zaczadzonej marksizmem inteligencji szok; wedle jego relacji, słuchacze nie byli w stanie przetłumaczyć sobie, że „Solidarność” jest ruchem wolnościowym, ale odwołującym się do religii oraz bardzo silnie zakorzenionym w polskiej kulturze. Przywoływane anegdoty o wspomnianych już niemieckich feministkach, paskudnych najczęściej kobietach wywodzących się z bogatych domów klasy średniej, które założyły komunę tylko po to, żeby uwspólnić posiłki, na które – jak wspomina Wildstein – nie było go i jego żony, jako biednych emigrantów zwyczajnie stać, daje urokliwy obraz zachodnioeuropejskiej kontrkultury tamtego okresu.
Za swoją działalność opozycyjną Bronisław Wildstein został odznaczony przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego wysokim odznaczeniem państwowym – Orderem Odrodzenia Polski (orderem czwartej klasy – Krzyżem Oficerskim). I tutaj rodzi się we mnie pewna refleksja. Bliski przyjaciel Wildsteina i człowiek o podobnej biografii – Andrzej Mietkowski – uhonorowany w tym samym czasie przez Lecha Kaczyńskiego takim samym odznaczeniem, został już za prezydentury Bronisława Komorowskiego wyróżniony dodatkowo laurem o oczko wyższym – Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Po przeczytaniu życiorysu Bronisława Wildsteina jestem zdania, że osiągnięć nie braknie mu i na Order Orła Białego. Jest to postać, znana nie tylko z tego, że sporą cząstkę swego życia poświęcił na działalność opozycyjną; wyróżnia go również jego dorobek twórczy. Wildstein to przede wszystkim wytrawny publicysta i dziennikarz, pisarz, eseista i prozaik, człowiek zasłużony dla polskiej kultury.
Gdyby Bronisław Komorowski, od kilku dni karmiący paszą swoje męczeństwo z Białołęki, rzeczywiście umiał wznieść się ponad podziały i jako głowa państwa pragnął wykonywanymi gestami łączyć, a nie dzielić Polaków, poprzez odznaczenie Wildsteina wykonałby tak potrzebny ruch do budowania tego, co w swojej kampanii wyborczej tak mocno akcentował.