Przyczynkiem do powstania tej notki jest wczorajsze orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie, oddalające powództwo posłów Ruchu Poparcia Palikota w sprawie naruszenia przez krzyż w Sejmie ich dóbr osobistych. Nie wiem, o jakie dobra poselskie chodziło, ale chyba raczej nie o cześć; w tej sytuacji sejmowy krzyż nie miałby czego naruszać, w związku z tym proces okazałby się zawczasu bezprzedmiotowy. Szydzę sobie po trosze w tym miejscu, ale powiedzmy sobie uczciwie, że pani sędzia ośmieszyła polityków RP; przy okazji nawrzucała im, że są nietolerancyjni i nie rozumieją istoty wolności religijnej oraz błędnie definiują pojęcie „rozdziału Kościoła od państwa”.
Jeśli kogoś może treść wczorajszego wyroku dziwić, to chyba tylko „racjonalistów” od Urbana, czy oszalałych z nienawiści do „czarnych” paniczów. Ruch Palikota jest bodajże najbardziej niekompetentną partią w polskim parlamencie; nie musi to dziwić, jeśli zauważymy, że jest to pierwsze od 2001r. ugrupowanie, któremu udało się wejść do Sejmu na świeżo, poprzez beton ułożony z Czterech Partii. Niemniej jednak, prawie 16 miesięcy nowej kadencji pokazało, że Ruch Palikota nie ma zaplecza intelektualnego (bo nie jest chyba takim mówca nienawiści Hartman Jan oraz feministka Środa Magdalena) oraz merytorycznego, by przepchnąć przez legislatywę cokolwiek więcej, aniżeli pomylone i partackie projekty ideologiczne.
Wyrok na pozew Palikota wydała – to ciekawostka – ta sama pani sędzia, która w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego w 2009r. nakazała Komitetowi Wyborczemu Prawa i Sprawiedliwości przeprosić Platformę Obywatelską za to, że ten umieścił w swoim spocie telewizyjnym stwierdzenie, że „rząd PO zamknął stocznie” jako sformułowanie nieprawdziwe. Uzasadnieniem to uwzględniającego powództwo wyroku była teza, że to nie rząd zamknął stocznie, tylko Unia Europejska kazała tak zrobić rządowi (na co tuskowy gabinet przystał). PiS repetował więc swoją reklamówkę, umieszczając w jej treści sugerowane przez Wysoki Sąd stwierdzenie, bo oczywistym przecież jest, że takie poprawione brzmiało dla platformiarskiego rządu, jakby bardziej honorowo, niż to poprzednie. Czyż nie? Ale, do ad remu.
Zauważyłem, że w partię Palikota zdrowo naparza w ostatnim czasie „Rzeczpospolita”. Kolejne inicjatywy tej partii – owszem, przyznajmy uczciwie, że bzdurne – wypunktowywane są przez tę gazetę z wyjątkową zajadłością. Cui bono? Najprawdopodobniej „Rz”, po spacyfikowaniu w jej strukturach resztówek po poprzedniej ekipie, stała się przyboczną Partii. O ile „media komercyjne” naparzają w PiS i we wszystko na prawo od PiS, o tyle przydział dziennika Hajdarowicza polega właśnie na uśmierzaniu opozycji – że tak to ujmę – wewnętrznej. Na szpikulec wsadzono więc Palikota, by poniżać go w oczach profesjonalnych czytelników.
Proszę zauważyć, że nawet niepokojące informacje ekonomiczne, są podawane przez „Rzepę” w sposób neutralny; tak, by nie skojarzyć ich z poczynaniami Tuska i Platformy Obywatelskiej, a co najwyżej, jakiegoś bezosobowego ministra, podsekretarza, czy rządu, tyle że bez wyspecyfikowania kto w tym rządzie właściwie zasiaduje.
Donald Tusk przygotował więc siebie i swoje zaplecze (w przeciwieństwie do rządzonego kraju) bardzo dobrze na nadchodzący kryzys. Uszczelnił system przekazu na tyle, że nawet gdy Polacy obudzą się pewnego dnia bez pieniędzy i z długami na karku, mainstream poinformuje ich, że w gruncie rzeczy, to tak im się tylko wydaje.