Podobno w Rosji kwitnie dość groźny społecznie proceder. Grupy neonazistów ustawiają za pomocą Internetu fikcyjne randki z homoseksualistami, a następnie na umówione spotkanie wysyłają jurne komando; złapanego na ten myk delikwenta zgarniają, ubezwłasnowolniają, torturują i przy okazji nagrywają. Zdjęcia udostępniają później w sieci, kompromitując przedstawiciela mniejszości seksualnej, poniżając go i odzierając z godności. Sprawę nagłośnił wczoraj wykop.pl, a szeroko opisał się portal huffingtonpost.com.
To jedna z wielu egzemplifikacji autentycznej dyskryminacji i fizycznego prześladowania ze względu na orientację płciową, jaka dokonuje się u naszych wschodnich sąsiadów. Warto również zauważyć, że rosyjskie bojówki i organizacje faszystowskie są odłamowcami prokremlowskiej organizacji „Nasi”, wspieranej przez proputinowską partię „Jedna Rosja”. Nadaje to całemu zjawisku aureolę działań niemalże systemowych. Nie należy również zapominać o tym, że Rosja jest tym europejskim krajem, w którym brutalny neonazizm, ksenofobia i rzeczywista przemoc wobec imigrantów i mniejszości rosną najszybciej.
Okazuje się natomiast, że aktów „dyskryminacji” środowisk homoseksualnych można dokonywać wieloma metodami. Dla przykładu, podpalenie Tęczy na Placu Zbawiciela to też na swój sposób napaść na środowiska LGTB. Innymi słowy, w Rosji nie lubią homo, w Polsce nie lubią homo i fertig. Tyle że, Rosji żadna tam Rada Europy, czy Trybunał Praw Człowieka nie podskoczy, a Polsce zapakuje się przy tej samej okazji pokaźne odszkodowanie i przypnie łatkę. Taka praktyka wynika zdaje się z zasady równości wobec prawa. W każdym bądź razie, o Rosji trzeba powiedzieć jedno – to kraj, który ma sprawne państwo; owszem, jest to państwo zbrodnicze, systemowo złe i nastawione na trzymanie za ryj i (jeśli trzeba) eliminację własnych obywateli. Ale skoro tego chcą sami Rosjanie. Tymczasem, Polska jako państwo nie istnieje.
Dzisiaj grupy młodych Rosjan z organizacji „Inna Rosja” (szczera prawda, Rosja – jako stan umysłu – nigdy do końca normalna nie była) zaatakowały polską ambasadę w Moskwie. Nikt jednak z najwyższych władz rosyjskich nie przeprosił Polaków w imieniu całego narodu za ten incydent, chociaż jego decydenci wyraźnie zaznaczyli, że był on odwetem za wydarzenia z 11 listopada. Błaznujący regularnie na Twitterze minister Sikorski zapomniał nagle języka w gębie, a podległe mu służby dyplomatyczne podkreślały, że tak naprawdę ataku nie było, bo na teren ambasady nie nic nie spadło…
Wspomnieć raczył za to dzisiaj szef polskiego MSZ na Twitterze, że Ruch Narodowy to polityczne bękarty Jarosława Kaczyńskiego; przez niego wyhodowane, przezeń karmione i spuszczane z łańcucha wedle zapotrzebowania. Widać prezes PiS (szczerze endecją gardzący i autentycznie się jej brzydzący) spłatał rządzącemu obozowi figla. Przeczuwając rozróby związane z Marszem Niepodległości czmychnął z partyjnymi obchodami 11 listopada do Krakowa, wprowadzając rządzących w zakłopotanie i zmywając z podległej mu partii łatkę awanturnictwa. Ci – odkrywszy w co dali się wpakować – przeprowadzają obecnie propagandowe programowanie, mające jakoś Kaczyńskiego z narodowcami złączyć. Jak pisałem wczoraj, w przekazach dnia idzie otwartym tekstem, że to szef PiS osobiście opalił kolorową tęczę. Jasny lud chyba to kupi.
Kilka wniosków z tego wszystkiego. Raz – reakcja polskich władz na incydent z Moskwy wyraźnie pokazuje, że rządzący Polską pełnią w stosunku do Kremla funkcję służalczą, a Putin – jak zatwittował to dzisiaj zgrabnie Ziemkiewicz – trzyma Tuska (i Sikorskiego) za jaja, co rozumieć należy oczywiście w kategoriach przenośni, gdyż fizycznie prezydent Rosji nie nawet czego u tych dwóch panów chwycić. Po wtóre, Platforma musi zaostrzyć ton i serwować więcej czarnego PR-u wobec opozycji. I nie ma ona w chwili obecnej innego wyjścia. Dzisiejsze sondaże pokazują, że na partię Tuska głosować chce już tylko 20% o to zapytanych i określonych politycznie wyborców, co jest bodajże najgorszym wynikiem PO od przeszło dekady. Po trzecie, utrzymywanie przy władzy tego rządu jest zwyczajnie niebezpieczne dla kraju i samych Polaków; nie potrafi on właściwie zareagować na oczywiście złowrogi, ale w sumie duperelny incydent wymierzony weń na terytorium obcego państwa, natomiast po niewiele znaczącym zajściu na własnym podwórku reaguje przesadnie i nieproporcjonalnie do zaistniałego zdarzenia, kajając się przed Rosjanami. Po ostatnie wreszcie, tak słaby rząd powodować będzie jedynie pogłębienie wizerunkowego i realnego upadku Polski na arenie międzynarodowej. Błahostka – przynajmniej w porównaniu do faszystowskich zachowań Rosjan – z podpaleniem Tęczy z Placu Zbawiciela (lemingi mają swoją karykaturalną wersję sprofanowanego „krzyża z Krakowskiego Przedmieścia”?) przez bierność rządu w opinii światowej bardziej obciąża Polskę, niźli fizyczne prześladowanie mniejszości seksualnych w państwie Putina.
Jeżeli już jakakolwiek siła polityczna potrafi wywołać społeczne poruszenie i doprowadzić do obalenia tego rządu, to są to właśnie narodowcy. Być może stąd taka nerwowość rządzących i korne raportowanie gdzie trzeba, że „porządek panuje w Warszawie”.