Dopiero teraz dotarła do mnie ta oto wiadomość:
Przypomniało mi się, jak magister Kwaśniewski stwierdził, że Amerykanie wprowadzili nas w błąd w sprawie Iraku - coś mu tam pokazywali, coś tajnego, on stwierdził, że to "całkiem przekonujące", ale potem (tak po kilku latach) się zastanowił i zmienił zdanie (o tym, co mu tam pokazali na początku). Pogadał sobie tak do narodu, a wieczorem był do niego telefon z Ameryki. Tak chłopa naprostowali, że momentalnie sobie przypomniał pierwotną wersję i już poza nią nie wychodził.
Teraz nie dzwonią już nawet z Ameryki - teraz wystarczy z ambasady. Wtedy przynajmniej dzwonił prezydent Bush, teraz jakaś sekretarka.
Co to k... ma być?
"Smycz, odpowiedź jest prosta..."