W świątecznym Newsweeku wywiad Macieja Nowickiego z brytyjskim pisarzem Johnem le Carre, eks pracownikiem wywiadu, znakomitym autorem powieści szpiegowskich. W końcówce krótka wzmianka o Polakach, których podziwia za odwagę. Kiedy pisarz był w Polsce w połowie lat 90-tych,ktoś z brytyjskiej ambasady powiedział mu wtedy wtedy: "Polskie służby maja panu cos fantastycznego do pokazania". Zawieziono go do miejsca, gdzie: "zobaczyłem fantastyczne laboratorium dźwiękowe. Potrafili na podstawie nagrania określić czyjś wygląd, porę dnia, co danego robił, czy pił raczej kawę, czy whisky etc. Zafundowano mi całą serie takich prezentacji. Na koniec pokazano mi czarną skrzynkę Iluszyna, który rozbił się na Syberii. To było jeszcze bardziej niesamowite. Udało im się ustalić nie tylko wiek, wykształcenie, pochodzenie pilota i to, czym się upił. Ale nawet to, że w czasie wypadku trzymał na kolanach swą 9-letnią córeczką. Dowiedziałem się potem, że polskie służby sprzedały ten rodzaj ekspertyzy wielu wywiadom na świecie".
Ciekawostka. Skoro mamy taki niesamowity system, to czy został użyty po katastrofie w Smoleńsku? Albo kiedy? Bo przecież na początku śledztwa było tyle mylnych tropów. Skoro ten system ma takie unikalne możliwości, może od razu wiedzielibyśmy kto i co powiedział podczas lotu, kto był, a kogo nie było w kokpicie. I czy ktoś majstrował przy nagraniu. Wiadomo,że analizy robili eksperci z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. J.Sehna z Krakowa. Czy sięgnięto również po system należący do służb?