A mogło być tak pięknie.
Ale nie jest. Monika Olejnik wylewa czerskie łzy nad swoją niedolą. Agent Tomek nie przyjmuje zaproszeń do jej programów. Jednak dziennikarka nie chce się z tym pogodzić. Oczami wyobraźni wciąż widzi brylanty, którymi obdarował niegdyś Beatę, a przecież teraz mógłby ją. Niestety... kap... kolejna łza.
Myśli o agencie CBA prześladują ją i w pracy i u kosmetyczki. Gdzie nie spojrzy, wszędzie on. Najczęściej nawiedza ją obraz Tomka na plaży. Ach, „gdyby agent Tomek nie uciekał przed Sawicką z wydm na helu, gdzie mało brakowało, a doszłoby do miłosnego zbliżenia.”* A co by było, gdyby to Monika goniła Tomka po wydmach? Szalony galop… myśli. Żar spływa na klawiaturę. Żar, którego Tomek nie ugasi … Drżące palce dziennikarki wystukują dalej „Ale przystojniak wiedział, jakie są granice, a ona poszła jak owca na rzeź.”* Te owce, szczęściary, nawet nie wiedzą jak im niektórzy zazdroszczą.
A w tym czasie, agent Tomek, dopijając martini z wódką (wstrząśnięte – nie zmieszane) wyrzuca do kosza kolejne zaproszenie od pani Redaktor, mrucząc pod nosem ”nie polezie orzeł w…”**.
** St. Wyspiański „Wesele”