Kto wnikliwie obserwuje scenę polityczną, nie ma wątpliwości, że Stefan Niesiołowski jest bohaterem. I nie chodzi tu o jego czyny w opozycji, bo niektóre z nich, takie jak sypanie narzeczonej na przesłuchaniu, czy napad na kasjerkę, są co najmniej dwuznaczne, nie przedstawiają Niesiołowskiego w dobrym świetle i nie czynią go bohaterem. A jednak nim jest. Jest bohaterem Platformy Obywatelskiej, bo uratował tę partię. Ilekroć słyszę drwiny z „Dziurawego Stefana”, tylekroć zastanawiam się, czy ów kpiarz zdaje sobie sprawę, że to właśnie jest największe dokonanie Niesiołowskiego.
Gdy Ryszard Cyba – polski Breivik z Platformy Obywatelskiej – zamordował działacza PIS Marka Rosiaka i ranił nożem w gardło Pawła Kowalskiego, Polacy wstrzymali oddech, a w głowach wielu zwolenników PO zaczęła kiełkować myśl, że to może efekt długotrwałej i brutalnej kampanii nienawiści skierowanej przeciw PIS. Macherzy Platformy, którzy sztukę manipulowania emocjami opanowali do perfekcji, nie mogli dopuścić, by w zbiorowej świadomości ugruntowało się przekonanie o moralnej odpowiedzialnosci polityków PO za tę zbrodnię. Trzeba było działać szybko i wtedy właśnie swoją życiową rolę odegrał Stefan Niesiołowski, który publicznie ogłosił kłamstwo, jakoby on sam też miał się stać ofiarą zamachu. Jednocześnie partia rządząca nałożyła embargo na informację o przynależności Ryszarda Cyby do Platformy Obywatelskiej. Mimo, iż zarówno identyfikacja partyjna mordercy, jak i kampania nienawiści prowadzona przez działaczy PO, to nitki łączące tę partię ze śmiercią w klubie PIS, dzięki kłamstwom Niesiołowskiego i wsparciu mediów udało się nie dopuścić do zakorzenienia w świadomości społecznej powiązania PO z tą zbrodnią.
Psychologowie znają siłę pierwszego wrażenia. W głowach ludzi powstaje osąd, który później jest bardzo trudny do zmiany. Jeśli nawet pojawią się nowe dane (np. Niesiołowski nie był celem zamachowca, a Cyba to członek Platformy), to nie mają one większego wpływu na opinię, jaką ludzie sobie wcześniej wyrobili. Nawet uczciwi i przeciwni agresji zwolennicy Platformy dali się okpić i nadal popierali partię, traktując „zamach na Niesiołowskiego” jako dowód, że to nie agresja PO zabiła ludzi z PISu. Wynik wyborów potwierdził, że udało się ze świadomości społecznej usunąć wszelkie ślady łączącą Platformę z tą zbrodnią. Potwierdziło się, że tłumem nie rządzą racjonalne przesłanki, ale emocje i dlatego tak łatwo nim manipulować.
Dobre imię Platformy zostało uratowane, a Niesiołowski, który „wziął na siebie kule Cyby”, został jej bohaterem. Zapewne słysząc ironiczne uwagi o „Dziurawym Stefanie”, uśmiecha się pod wąsem, bo to naprawdę niewielka cena za uratowanie reputacji PO. Stefan Niesiołowski jest bohaterem Platformy i jak długo będzie istniała, tak długo będzie go chroniła. A jak długo opozycja nie nauczy się neutralizowania oszustw psychomacherów wspieranych przez partyjnych „bohaterów”, tak długo będzie ogrywana.