Autor fotki -  W . Kadmonowa
Autor fotki - W . Kadmonowa
adam kadmon adam kadmon
259
BLOG

Witryna Poetów nr. 37

adam kadmon adam kadmon Kultura Obserwuj notkę 1

 

Witryna Poetów nr.37 / W malignie uczuć .

 

 Już listopad nas dopadł.  Przedsmak grudnia. Jest nawet po Wszystkich Świętych i już po Zaduszkach.

Zatem –  niech zapłonie   –   liryczną maligną.

 

Występują : Ludmiła Janusewicz z Koszalina

Irena Otolska , poetka ze Szczecinka.

Adam Kadmon we własnej osobliwości

Zygmunt Jan Prusiński , poeta zasłużony , z Ustki . Środkowopomorskie.

 

Zbigniew Herbert , na deser przed zimą

_________________________________

 

 

A . K .

 

*    *    *    *    *

 

 

 FEROMONOWA  PUŁAPKA

    Irena  Otolska

 

 

moja postać nabiera kształtów pod twoimi palcami
i milkną wówczas konwenanse

podczas gdy uczysz mnie ważnych chwil
czuję niebo przez które wędruję bez pośpiechu
i chwila po chwili słowo i cisza
filtrują sens odwzajemnionej drogi

teraz niepożądany szczegół uda chłodem uniesione sutki
spękane usta napływają krwią pocałunków codzienności

i powoli żywimy się wracającymi wspomnieniami
szukamy naszych zapodziań i kurczowo chwytamy
krawędzi już bezimiennych drobiazgów

 

 

 

GDY BĘDZIE ZA PÓŹNO

Irena Otolska



nazajutrz rozległ się telefon
kolejna noc, podczas której
sen niewyspany

słuchawka przylgnęła do słów
dreszcz wstrząsnął ciałem
ja boso na zimnej podłodze
naga

z żalem obwisłej ciekawości
bo nigdzie żywego człowieka

 

 

 

 
SCHODY W KOLORZE RÓŻOWYM

Zygmunt Jan  Prusiński

 

 

Oto opowiadam o tobie w wierszach
by spamiętać szczegóły -
to tak jakbym malował obrazy
i pisał muzykę na wietrze.

Staram się być lustrem dla ciebie
to staranie przy temperamencie
ma coś i z dramatu granego w teatrze -
nie sposób być ułożonym idealnie.

Ale potrafisz kochać poetę
nawet kiedy niespokojny z mgłą walczy -
uzewnętrznia twój powab zielony
jakby siła wodospadu go stworzyła.

Uklęknę przed tobą szlachetnym skrzydłem
pocałuję pachnący brzuch w dolinie -
ockniesz się dopiero naga
kiedy świt oczy otworzy

 

 

 


KOBIECA CZUŁOŚĆ

Zygmunt Jan Prusiński

 

 

W tę określoną myśl kędy odbieram lepsze
czytanie z twoich oczu pragnienia
istne szaleństwo z mej strony włóczy
powściągliwość na poziomie błękitu…

Powitam cię dzisiaj tulipanami
od sąsiada z ogrodu „Domowe Zacisze” -
akurat wczoraj z nim rozmawiałem
nie odmówił bo wiedział dla kogo.

Jutro moje imieniny będą zupełnie inne
zaświecisz kobiecą czułością od rana
spiętrzy się dosłownie arcyważna
kolebka poezji w majowej osłonie -
tylko patrzeć jak się ucieszą drzewa
kiedy powrócimy do nich ścieżkami.

Może wezmę ze sobą zapomnianą gitarę
obudzę struny by pieśń wykonać
o miłości wedle słów moich do ciebie -
powstanie rozprężenie mięśni
wykonam starannie pod wybraną sosną
a trawy niech zaszumią chóralnie.

 

 

 

BLISKOŚĆ

Ludmiła Janusewicz

 

 


Jak ziarenka łączą
piaski pustyni
a karawany
miejsca oddalone
tak można ofiarować
bliskość przez otwarcie
drzwi z realności w
niby nierzeczywistość
czasu przeszłego
lub
rozproszyć w energii
przyszłości

Tak moje myśli odbijają się
rezonansem
w twoich doznaniach
Teraz

 

 

 

MÓJ MONIZM

Zygmunt Jan Pusiński

 

 

 

Podpieram się cieniem drzewa
o tej godzinie której nie znam
oprowadzam cię po krainie
gdzie więcej możesz dowieść
dlaczego jesteś kobietą…

Dotykasz moją szyję by potem
zajrzeć poniżej i ręką obudzić
stan męskiego czuwania kiedy
to podnosi się i wyżej i wyżej
zmienia kolor samoczynnie.

A resztę to rola by włożyć ci
na palec pierścionek srebrny
niech świeci jak ognik nocą.
(Obudzę sosny na skarpie -
zaśpiewam „Happy chu geve”).

 

 

 

RODZAJ RZECZYWISTOŚCI

Ludmiła  Janusewicz

 

 
Nasze rozstanie to tylko
rodzaj rzeczywistości

W ten czas przesunięty
w czasie
jak przy nagłej utracie
wzroku
trzeba zaufać swoim
zmysłom
by dojrzeć nową drogę

Dajcie mi punkt oparcia
powiadał Archimedes
a wyważę wam całą ziemię

 

 

 

 

WOJOWNIK W TRAKCIE SPACERU…

Zygmunt Jan Prusiński

 

 

 

Motto: „Cały czas odkąd wyjechałam
zamartwiam się o Wojownika,
że nie ma go kto zabawiać,
ale wkrótce to się zmieni
.”
- Margot Bene -

 


Nic mu się nie dzieje choć mógłby
pomerdać jak ogonkiem
w pobliżu twych nóg rozegrać
kuszące zamiary – wówczas człowiek
byłby nastrojony i przyrodę wchłaniać.

Dziękuję że nie udajesz wszak
namiętność twoją znam
od pierwszego lipcowego wieczoru
kiedy przyjechałaś czynna w epoce -
od tej pory zbierasz ze mnie owoce.

Dbasz o mnie jak nikt -
jesteś kobietą tak namacalną
skupiam się rzeźbiąc z tobą noce
odkrywam nie wymuszone pożądanie
to rzadki zabieg miłości wciąż rozkwitający.

Czy wiesz że z Wojownikiem rozmawiam
choćby na spacerze jak ostatnio
że w piątek przyjeżdżasz spragniona
by go przytulić i rozesłać wieści
do Pana Boga i do kilku jego aniołów?

- Zastanawiam się jakie kwiaty kupić…

 

 

 

 

TO BYŁ TAKI SEN

Adam  kadmon

 

 

 

Śniłaś mu się , TO jedno.

Byłaś jego snem po raz pierwszy ,

jak dotąd jedynym , TO drugie

i najważniejsze.

Noc z dwudziestego na dwudziesty

pierwszy października roku owego

będzie spamiętana , choć sny zwykle

są negowane osobistym filtrem w chwili

przebudzenia.

I nie pamiętasz osnowy  i kanwy - dosłownie

niczego przed świtem Eos różanopalcej.

Śniłaś mu się niebanalnie – niezwykłe

było twoje ofiarowanie , niczym gwałtowny

przez ramię zwrot sennej akcji.

Dworzec wielki , podniosły , przejrzysty , rozpasany

od gleby w przyziemiu , po samą wieżycę

- niczym wielopiętrowy terminal , tłok.

W smaku ust twoich wyczuł goryczkę  , delikatną

ale ostrą miętę. Może zdało się wyłapać w oddechu

czułość uprzejmej pustki. Zaciekawienie ,

że TO tylko ty , nikt doprawdy  bardziej senny.

Nikt bardziej niezwykły .

Był chyba jednak twój sen , jej odległym majakiem ,

po którym wzniósł  oknem do ciemnego nieba

wilgotne spojrzenie. TO nic.

Dosłownie nic nie znaczy po latach skupionego

milczenia.

Są  przecież możliwe , dworce znacznie większe ,

w których co trochę komuś ty jedna się śnisz .

A on-ty ? Wiadomo : nie jesteś   Z. Jankiem Prusińskim ,

mistrzem erotyku.

 

 

 

 

PRZYSZEDŁEŚ  ZNIKĄD

Ludmiła  Janusewicz

 


Przyszedłeś znikąd
i zdjąłeś z moich powiek
sen

Nie mówiłeś patrz
a ja dostrzegam półcienie
krajobrazów holenderskich

Nie mówiłeś słuchaj
a we mnie gra kwartet
smyczkowy

Poukładałam już wszystko
alfabetycznie

Lubię teraz smakować
chwile
Bije ode mnie spokój
wieczornej łagodności
Jestem kominkiem przy którym
można się ogrzać
czekając jutra

 

 

 

 

CODZIENNIE ŚWIĘTO

Adam  Kadmon

 

 

 

Codzień niech będzie święto. Niechaj widać ,że jest w nas

święty płomień tam , gdzie skrywamy serca. Przy nim

ogrzać się mogą rzesze zabłąkanych pielgrzymów przez życie.

Zarzewie podajmy sobie dalej ; nie ukrywajmy miłości.

Ona , miłość jest naszą dumą , chlubą , zaszczytem.

Godnie i zaszczytnie dzielić się nią , to świat czynić lepszym .

Spójrzcie , jak wiele można ofiarować , nie tracąc niczego .

 

ŻADNE  życie nie jest najważniejsze ,

kiedy brak mu wzruszeń i zwyczajnej , ludzkiej miłości.

Tak , miłość życia cudem jest .

 

 

 

_____________________________________________

 

 

  ZBIGNIEW  HERBERT

       ( 1924 – 1998 )

 

 

 

Pan Cogito a ruch myśli

 

 

Myśli chodzą po głowie

mówi wyrażenie potoczne

wyrażenie potoczne

przecenia ruch myśli

większość z nich

stoi nieruchomo

pośrodku nudnego krajobrazu

szarych pagórków

wyschłych drzew

czasem dochodzą

do rwącej rzeki cudzych myśli

stają na brzegu

na jednej nodze

jak głodne czaple

ze smutkiem

wspominają wyschłe źródła

kręcą się w kółko

w poszukiwaniu ziaren

nie chodzą

bo nie zajdą

nie chodzą

bo nie ma dokąd

siedzą na kamieniu

załamują ręce

pod chmurnym

niskim

niebem

czaszki

 

 

 

Zbigniew Herbert

Hakeldama

 

 

 

Kapłani mają problem

z pogranicza etyki i rachunkowości

co zrobić ze srebrnikami

które Judasz rzucił im pod nogi

suma została zapisana

po stronie wydatków

zanotują ją kronikarze

po stronie legendy

nie godzi się wpisywać jej

w rubryce nieprzewidziane dochody

niebezpiecznie wprowadzić do skarbca

mogłaby zarazić srebro

nie wypada

kupić za nią świecznika do świątyni

ani rozdać ubogim

po długiej naradzie

postanawiają nabyć plac garncarski

i założyć na nim

cmentarz dla pielgrzymów

oddać – niejako

pieniądze za śmierć

śmierci

wyjście

było taktowne

więc dlaczego

huczy przez stulecia

nazwa tego miejsca

hakeldama

hakeldama

to jest pole krwi

 

 

 

Zbigniew Herbert

Opuszczony

 

 

 

Już łzy mnie opuściły

i tylko czasem

trzęsą się śmiesznie plecy

w dłoniach zamykam twarz

To są chwile słabości

gdy nagle sobie przypomnę

różowe półksiężyce

wschodzące z nad Twoich palców

Lub jakieś zdanie z listu

„czekam Ciebie po śmierci”

lubi cień mój na peronie

kiedy pociąg odjeżdża

Potem przychodzi tępy spokój

ucichły smutek greckiej wazy

i doskonałość samotności

Opuszczony nawet przez łzy

opuszczony przez gest wymowy

pięknie załamanych rąk

 

 

 

 

Zbigniew Herbert

Guziki

 

 

                                            [ Pamięci kapitana
Edwarda Herberta ]

 

Tylko guziki nieugięte

przetrwały śmierć świadkowie zbrodni

z głębin wychodzą na powierzchnię

jedyny pomnik na ich grobie

są aby świadczyć Bóg policzy

i ulituje się nad nimi

lecz jak zmartwychstać mają ciałem

kiedy są lepką cząstką ziemi

przeleciał ptak przepływa obłok

upada liść kiełkuje ślaz

i cisza jest na wysokościach

i dymi mgłą katyński las

tylko guziki nieugięte

potężny głos zamilkłych chórów

tylko guziki nieugięte

guziki z płaszczy i mundurów

 

 

 

 

ZBIGNIEW  HERBERT

Raport z oblężonego miasta

 

 

 

Zbyt stary żeby nosić broń i walczyć jak inni —

wyznaczono mi z łaski poślednią rolę kronikarza
zapisuję – nie wiadomo dla kogo — dzieje oblężenia

mam być dokładny lecz nie wiem kiedy zaczął się najazd
przed dwustu laty w grudniu wrześniu może wczoraj o świcie
wszyscy chorują tutaj na zanik poczucia czasu

pozostało nam tylko miejsce przywiązanie do miejsca
jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic

piszę tak jak potrafię w rytmie nieskończonych tygodni
poniedziałek: magazyny puste jednostką obiegową stał się szczur
wtorek: burmistrz zamordowany przez niewiadomych sprawców
środa: rozmowy o zawieszeniu broni nieprzyjaciel internował posłów

nie znamy ich miejsca pobytu to znaczy miejsca kaźni
czwartek: po burzliwym zebraniu odrzucono większością głosów
wniosek kupców korzennych o bezwarunkowej kapitulacji
piątek: początek dżumy sobota: popełnił samobójstwo
N.N. niezłomny obrońca niedziela: nie ma wody odparliśmy
szturm przy bramie wschodniej zwanej Bramą Przymierza

wiem monotonne to wszystko nikogo nie zdoła poruszyć

unikam komentarzy emocje trzymam w karbach piszę o faktach
podobno tylko one cenione są na obcych rynkach
ale z niejaką dumą pragnę donieść światu
że wyhodowaliśmy dzięki wojnie nową odmianę dzieci
nasze dzieci nie lubią bajek bawią się w zabijanie

na jawie i we śnie marzą o zupie chlebie i kości
zupełnie jak psy i koty
wieczorem lubię wędrować po rubieżach Miasta
wzdłuż granic naszej niepewnej wolności
patrzę z góry na mrowie wojsk ich światła
słucham hałasu bębnów barbarzyńskich wrzasków
doprawdy niepojęte że Miasto jeszcze się broni

oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać
nic ich nie łączy poza pragnieniem naszej zagłady
Goci Tatarzy Cesarza pułki Przemienienia Pańskiego

kto ich policzy
kolory sztandarów zmieniają się jak las na horyzoncie
od delikatnej ptasiej żółci na wiosnę przez zieleń czerwień do zimowej czerni
tedy wieczorem uwolniony od faktów mogę pomyśleć
o sprawach dawnych dalekich na przykład o naszych
sprzymierzeńcach za morzem wiem współczują szczerze
ślą mąkę worki otuchy tłuszcz i dobre rady
nie wiedzą nawet że nas zdradzili ich ojcowie
nasi byli alianci z czasów drugiej Apokalipsy
synowie są bez winy zasługują na wdzięczność więc jesteśmy wdzięczni

nie przeżyli długiego jak wieczność oblężenia
ci których dotknęło nieszczęście są zawsze samotni
obrońcy Dalajlamy Kurdowie afgańscy górale
teraz kiedy piszę te słowa zwolennicy ugody
zdobyli pewną przewagę nad stronnictwem niezłomnych
zwykłe wahanie nastrojów losy jeszcze się ważą

cmentarze rosną maleje liczba obrońców
ale obrona trwa i będzie trwała do końca

i jeśli Miasto padnie a ocaleje jeden
on będzie niósł Miasto w sobie po drogach wygnania
on będzie Miasto
patrzymy w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci
najgorszą ze wszystkich – twarz zdrady

i tylko sny nasze nie zostały upokorzone

adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura