W.K.
W.K.
Serafinsky Serafinsky
267
BLOG

Witryna Poetów nr 20

Serafinsky Serafinsky Kultura Obserwuj notkę 11

 

Dwudziesta ! To już dwudziesta odsłona naszej Witryny. Dzięki Wam , nasi kochani, bliscy lecz anonimowi CZYTELNICY .Dostarczacie nam obojgu niezłego powera , byśmy nadal uprawiali to skromne , przecież kameralne poletko.

                  Kłaniamy się Wam pięknie.

                     Ludmiła Janusewicz  &  Adam Kadmon

 

__________________________________________________________________________
                                   LUDMIŁA JANUSEWICZ , wiosennie
__________________________________________________________________________

 

 

 

STUDNIA                                                                                                                          

_____________________

 

 

Pamiętam stoicki spokój studni


pewnego dnia


przed laty


gdy


oczami opierając się o jej dno


pytałam o przyszłość

 

Cicha wyniosłość wody na dnie


z małym reliefem wyrzeźbionego

 
przez trzmiela powietrza


i plusk rzuconego kamyka

 

Cisza i hałas studni wciąż trwa

 

 

 

POINTY

____________

 

 

Raz pewien jeż 


zaczął się pętać w łętach,

 
szukał on pointy,

 
bo mu zginęła pointa,


i złościł się on mocno i zjeżał,


zapomnieć pointy?


Sam sobie nie dowierzał,


wyciągnął chustkę, 


już supeł jest zaczęty,


nagle coś dojrzał, 


ktoś miał na nogach pointy.


Ten ktoś w tych pointach 


przez kartoflisko bieżał,


ale jeż już pointy 


doganiać nie zamierzał...

 

 

 

WRONA I KRY

_________________

 

 

Raz pewna wrona liczyła kry


zaczęła gładko

 
kra, kra, kra 


czyli po prostu 


raz, dwa, trzy

 

Następnie wrona 


miała dylemat 


bo czwartej kry nie było

 
czy czterech kier 


nie było 


czy czterech kierów 


nie ma?

 

Zaczęła wrona liczyć znów


kra, kra, kra 


znowu jej brakło czterech 


krów


I stoi wrona rozkraczona


kra, kra, kra 


liczy kry 


kra, kra, kra 


raz dwa i trzy

 

DWA KOTY

_______________

 

 

Dwa koty badały ziemskie obroty, 


bo miały w pamięci zdanie, 


że ziemia się kręci.

 

Jak to można zbadać, jak opisać? 


Ogon im się nie kręci, tylko po prostu 


zwisa!

 

Płoty, po których koty chodzą 


stoją równo i nie są wcale


zakręcone!

 

Jeden kot na to machnął łapą ,

 

drugi ze złością machnął

 

ogonem.

 

 

 

 

 

__________________________________________________________________________

       WIKTOR  SMOL

 

__________________________________________________________________________


JUŻ NIE PĘDZĘ NA ŁEB NA SZYJĘ
__________________________________   

 

Spaceruję wolno
oglądam się za siebie
chcę mieć pewność że ona idzie tak samo
że nie przyspiesza ani na jotę
że spotkamy się we właściwym miejscu
o właściwej porze i czasie

Jeszcze czuję zapach ziemi
i twój
duchu wszelkiego dobra
i zła się nie ulęknę
dopóki żyję jestem
ogrodnikiem
i tym co ptaków słucha rano
dokarmia w południe
a wieczorami stoi na straży

Jeszcze czuję smak w kubkach
rozróżniam dotyki
i potrafię nazwać
otaczający mnie świat
nie dzieląc go na dobry i zły
(świat jest taki jaki jest
i ani trochę inny)
podnosisz kamień
choć nie jesteś bez winy

Jeszcze czuję tę przestrzeń
trzymam się jej póki sił starcza

Spaceruję wolniej i

 

Wiktor Smol
KOMPOZYCJE Z SUCHYCH TRAW O ZAPACHU LATA
_______________________________________________

 

Samotność, to stan ducha złożony w proces usychania, w którym zachodzą przemiany tak głębokie, że duszę rozrywają na strzępy tęsknoty za kimś/czymś utraconym lub nigdy niedoświadczonym, albo silnym strumieniem pragnienia strudzonego drogą wiecznego wędrowca.

Samotność jest jak czysty ogień – nie da się zbyt blisko podejść. Potrafi być górskim powietrzem dławiąc w piersiach oddech, lub bezkresem nieba tonącym gdzieś za widnokręgiem w morzu.

Samotność, to kropla porannej rosy na majowych dzwonkach konwalii, lub babie lato w fioletach oceanu wrzosów. Odgłos pióra i kartka papieru, na którą spada rzęsa. Samotność, to świadomość i brak oddechu kogoś najbliższego obok.

Samotność, to najpiękniejsza muzyka zapisana w pąkach kwiatów, w zapachu pierwszego pokosu trawy, w skrzydłach ptaków, w kroplach rzęsistego deszczu i w ciszy przed burzą.

Samotność, to Ty, kiedy mnie opuszczasz

 

__________________________________________________________________

         STROF Z KRAKOWA.  MIŁO GO NAM GOŚCIĆ

__________________________________________________________________

 

                                    5 WIERSZY DO PEWNEJ ANTOLOGII

 

CZEKAJĄ
________________

 

Na białym postronku chodzi zamarzła kukułka
i jeszcze słychać od wewnątrz miarowe bicie zegara;
gorące na igliwiu zostały oddechy szkła.

Przybita przestrzeń do równiny, dalej
rzeka. (Nie cofnie się przed niczym, nawet
gdy za błotnym paznokciem zdrapany lód).

I łodzie nie wypłyną. Podniesione dzioby
na skostniałej fali piją z chmur powietrze
na wiosenny umór.

Ni biec, ni czekać. Matowieje
skóra lodu pod stopą, na krótko zakwita
okrzyk dnia na płótnie. Już.

Odkopują szczątki słońca lisy białe
jak splot snu. A na nas pędy
czekają; tak, one czekają na nas. Wyrastają z nas.

 

ŁASKA

___________

 

Odgarnia z czerwieni wczesny
śnieg. Zaraz potem, zdziwiona,

odwiedza to, co jeszcze przed chwilą
było jej, a teraz nie jest. Łakome

włosy ziemi plączą taniec zmarzniętych
drobnych łap. Nie zna odpowiedzi na najprostsze

pytania, ale też nie potrzebuje ich stawiać. Chce
ciepła, jest bardzo ludzka, nawet gdy patrzy

ze zdumioną miłością na wrzącą biel. Jej imię
jest początkiem dnia i końcem życia. Głóg

wyznacza drogę przez listopad, który, być może,
wcale się nie zaczął. Ugór zatapia się

w zielonym, nawoskowanym świetle
liści, pamiętających, że obiecano im

darowanie bujności i tego, że nie były
ani zimne, ani gorące.

 

ŻADEN WIATR , ŻADNA GORYCZ
_______________________________

 

Wskakują, tańczą w wodzie,
dziwują się sobie, ważkom
i gliniastej ziemi. Tam w górze
latawiec i już tylko słońce.

Na przemian grają w canastę i piją
sok z rzęsy wodnej i puchu. Ciała
wgryzają się w młodość, zagrzebują
w kamienistych chmurach.

Zagrzebują się w kamienistych
chmurach, ślepe dotykają
siebie nawzajem, jakby
dotykały drzew.

Świst pociągu owija się wokół
nich. Suche jest lato
i widne. Karmią się
sadzą góry pstre. Rzeka z nich płynie.

A jeśli zniknie, nic się nie odnajdzie.
Lecz teraz kąpiel. Ciężkie są korale
kropel na końskiej szyi. Utrudzone
tam tlą się jeszcze brzozy i topole.

Urwiska biała piana, zorany
śpiew wysokiego brzegu.
Twarz została w popiele, nie rozwiał
jej żaden wiatr, żadna nie zdjęła gorycz.

 

NADAL , POTEM
_________________

 

Choć już bose stopy dudniły na deskach,
jeszcześmy nie byli pewni, czy to nie marzenie
i czy nie zniknie wkrótce zielonkawa woda
i brzeg gliniasty, i tratwa wiązana sznurami.
Lecz zakołysało i było bez zmiany:
nadal stare drzewa ochraniały rzekę,
wciąż przez nasze palce przepływała młodość
i pranie schło na wietrze w cygańskim obozie.
Potem wyniesieni na głębór za cyplem
straciliśmy już z oczu bzy i czerwień dachów.
Kto wie, gdyby wtedy przerwano żeglugę,
może nurt by zastygł i krew, i mijanie.

 

***

 

Spadnie deszcz. Miasta
wejdą głęboko w morze i
usną na powrót gotyckie rzeźby. Trębacze
przykryci szachownicą
będą śmiać się w rytm
stukania szklanych kopyt o śliski gościniec. Za plecami
wystygną kamienie probostwa i Mahler
rozbierze cię do snu. Schody
zejdą wolno na mokre podwórze, las
nie cofnie się o milimetr. Spadnie
deszcz, delikatne sylaby wilgoci.
Spadnie deszcz, ostatnia zasłona
cichego, szarego wstydu.

 

__________________________________________________________________________
                                                   ADAM KADMON

__________________________________________________________________________          

 

REMEMBER
___________

 

Im jest nieważne kto czyją przelewa dziś krew

i że ludzie giną Istotne aby nikogo nikt

nigdy nie oskarżył o brak dobrej woli

Gentelmani tak mają trzymając się mocno

pokąd pociski i bomby im na łeb nie spadną

rozsypując poczucie bezpiecznej przyszłości

Gdy ich domy ogarnie pożoga gdy nie

pozostanie z dorobku na kamieniu kamień

wtedy słowo skruchy do życia nie wzbudzi

umarłych a co dopiero dzieci polityków

w trumnach nie pomieści marzeń co

w życiu nie wzejdą

Chodzą wypadki po ludziach

inteligentne bomby w dążeniu do celu

nigdy nie przebiorą kto wróg a kto stronnik

Dopiero komfort dopiero komfort

pomieni się z pragnieniem odwetu

I’m sorry nie przetrwają głupcy Ich prochy

rozwieje podmuch historii i pogarda

wchodzących w szeroko rozwarte

bramy triumfu i glorii na pohybel martwym

Nie pojmą przenigdy że honor to honor

a godności nie da się wycenić

T o nie są Spartanie którzy nam przewodzą

to tchórzliwe kundle pod batutą

przemienionych nadzorców kloacznego ścieku

 

PONIEKĄD
______________

 

Miłośnik piękna dobrych obyczajów rzetelnej

rozmowy Kpiarz przechera zarazem skądinąd

romantyk niestety

w stylu zeszłowiecznym a serce z migotem

śni że się odmienił

Śni że został chamem i jest mu z tym lepiej

bo lepiej to dobrze

Z oddali spogląda pochylonym wzrokiem

na ścieżkę która przywiodła donikąd

W wymownym milczeniu ustalony zapas

słów na zasłonę dymną taką zza której

nie wygląda karzeł o pustej kreacji

Tej sprawności musiał się nauczyć

Mniemana prawda zmieszczona w naparstku

dualizm formy dualizmem treści

 

Dedykacja
___________

 

w mięciutkich objęciach przyjaznego mroku

umysł wciąż otwarty czujny

odmyka tunele zapomnianych zmysłów

kolejna godzina zapowiedz wieczności

szelest stron życia póki co niespiętych

na amen na kłódkę na każdy przypadek

trzebna okładziny tuż za nią spis treści

jakieś credo po kisielu woda

odgrzebane z pamięci

nie

starczy dedykacja szept serca

najdelikatniejszy jak il silentio

nad taką ciszą brzmi ostatni akord

 

__________________________________________________________________________

Na oczywisty deser – FRANCOIS VILLON. Każda epoka ma swojego Villona. To niczym Katullus starego Rzymu. Fenomen , jeśli rozumiemy szerzej archetypy kultury.              ( np.Puer aeternus )Tak myślę.
__________________________________________________________________________

 

Ballada do ukochanej
François Villon
_________________________

 

Miłości, tyżeś okrutną, zwodnico,
Obłudyś pełna, słodycze twe kłamią,
A gdy żelazne kleszcze twe pochwycą,
Morderczym ciosem biedne serce łamią.
Czar twój śmierć niesie pośród słodkich marzeń,
A pycha wszystkie czyny twe przenika,
Oczy okrutne, miłosierdzie każe
Nie gnębić, jeno koić nieszczęśnika.

Czyliż nie lepiej by o pomoc wołać
W przystani inszej, gdzie lubość pieszczoty?
Nic z władztwa twego zwolnić mnie nie zdoła,
Trza mi dozgonnej zażywać sromoty.
Mężczyzna ze mnie więc czy drobne dziecię?
Zginę, gdyż nadto wielka ma udręka,
Litości zda się do cna brak na świecie,
Gdy miast radości, sroga jeno męka.

Lecz cóż, po długim przecie lat szeregu,
Niejedna zmarszczka na twym liczku siędzie,
Ja się zaśmieję wonczas, lecz nie, przebóg,
I dla mnie starość niełaskawą będzie.
Zgrzybialcem stanę się, jak ty zgrzybiała,
Żyj zdrowo! Skoro mnie nie byłaś miłą,
Trza, byś się innym milszą okazała,
Wspierać mnie, nie zaś dręczyć trzeba było.

 

 

Przesłanie

____________

Miłujesz, książę, a więc lęk mnie bierze,
łże źle pojmiesz, co z mych słów wynika,
Lecz przecieś łaskaw, tedy zechcesz szczerze
Pocieszyć, nie zaś nękać nieszczęśnika.

 

 

Z „Wielkiego testamentu”
François Villon
______________________________

 

… O sobie biednym też rzec muszę:
Zbito mnie, niby w rzece płótno,
Na goło, drągiem… Na mą duszę,
Te kaźń któż zjednał mi okrutną,
Jeśli nie Kasia czarnooka?
Wzięły po grzbiecie y kompany:
Ciurkiem płynęła tam posoka …
Szczęśliw, kto nie zna, co te rany!

Lecz iżby przez to żaczek młody
Dzierlatki młode miał ostawić,
Nie! Chociaby go łbem do wody,
Iak czarownika, miano spławić,
Słodsze mu niż zbawienie własne!
Ba, wierzy im li obłąkany:
Czarne brwi maią czy też iasne …
Szczęśliw, kto nic zna, co te rany!

Gdyby ta, którey’m niegdy służył,
Z wiernego serca, szczerey woley,
Przez którą’m tyle męki użył
Y wycierpiałem moc złey doley,
Gdyby mi zrazu rzekła szczerze,
Co mniema (ani slychu o tem!)
Ha! byłbych może te więcierze
Przedarł y nie lazł iuż z powrotem.
Co bądź iey ieno kładłem w uszy,
Zawżdy powolnie mnie słuchała
— Zgodę czy pośmiech mając w duszy

Co więcey, nieraz mnie cirpiała,
Iżbych się przywarł do niey ciasno,
Y w ślepka patrzał promieniste,
Y prawił swoie … Wiem dziś iasno,
Że to szalbierstwo było czyste.
Wszystko umiała przeinaczyć,
Mamiła mnie niby przez czary:
Zanim człek zdołał się obaczyć,
Z mąki zrobiła popiół szary;
Na żużel rzekła, że to ziarno,
Na czapkę, że to hełm błyszczący,
Y tok zwodziła mową marną,
Zwodniczym słowem rzucaiący …

Tak oto moie miłowanie
Odmienne było y zdradliwe;
Nikt tu się ponoś nie ostanie,
By zwinny był jak śrybło żywe:
Każdy, ścirpiawszy kaźń nieznośną,
Na końcu będzie tak zwiedziony
Iak ia, co wszędy zwą mnie głośno:
Miłośnik z hańbą przepędzony …
Przełożył Tadeusz Boy-Żeleński

 

 

Ballada, jaką Villon obdarzył szlachetnie urodzonego młodego żonkosia, iżby ją swojej małżonce przekazać raczył
François Villon
__________________________________________________________________________

 

Niby o świcie głuszce tokujące,
A żądzy pełne, jak to w ich zwyczaju,
Pieszczoty sobie nie skąpiąc gorącej,
Gdy się skrzydłami chciwie obłapiają,

Niechże my wzajem, pani moja miła,
Miłosnych igrów zażyjem dowoli,
By nas radosna chuć w jedno spoiła,
Gwoli gorącej krwi, miłości gwoli.

Ja władzy twojej powolnym się stanę,
Po śmierć, co kiedyś do drzwi zakołacze,
Honorem tyżeś mi, na każdą ranę
Balsamem, kiedy śród zgryzoty płaczę.

Rzecze mi rozum, a będę go słuchał
Ochotnie, iżbym nie szczędził mozołu,
Służąc ci wiernie wszystką mocą ducha,
A więc nasz żywot trza nam wieść pospołu.

Kiedy nań plagi spadną i katusze,
Kiedy boleścią srogą rozgorzeje,
Wzrok twój w szczęśliwą przemieni mą duszę,
Jak wiatr, co każdą czarną mgłę rozwieje.

A więc nie stracę ziarna, zasianego
W twą glebę, dana mi od Boga ona,
Owoc wyrośnie na niej dnia pewnego,
Pospólność tedy nasza nam sądzona!

 

 

Przesłanie

___________

Posłysz, księżniczko zacna, co ci gadam,
Serce me tobie w niewolę oddaję,
I w twej skłonności ufność mą pokładam,
Trza nam więc przecie miłować się wzajem!

Serafinsky
O mnie Serafinsky

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura