Na własne oczy słyszałem , że dziś Amerykanie wydadzą na Walentynki ponad 20 mld dolców. To najbardziej komercyjne ze wszystkich jankeskich świąt.
Trochę rzecz durnowato wygląda : wydawanie ciężko zarobionego grosiwa dla podtrzymania tradycji nie mającej z miłością niczego wspólnego. A przecież miłość jest piękna , gdy kogoś dopadnie i trzyma - daj Boże - jak najdłużej.
I chyba nie ma sensu rozwodzić się nad tym , że prawdopodobnie na pomysł Walentynek wpaść musieli jacyś mocnołebscy Starozakonni ; tylko oni mogli zauważyć ,że św. Walenty nie tylko walczył jako biskup podrzędnej diecezji koło Rzymu , z cesarzem Klaudiuszem II Gotem w obronie małżeńskiej instytucji , ale że był też przy okazji opiekunem obłąkańców.
Wiadomo , atak ( nieoczekiwany ) miłości , czyni z osób normalnych , osobniki szalone, czyli podatne na wzmożoną pokusę wydawania cashu. Zaciera więc spocone łapki napalony na zysk kupiec , a oni - cokolwiek nie rzec - Jankesowie nieroztropni , co im w karmanie zostanie , wydadzą od poniedziałku na rodzinnego psychoanalityka.
Znacznie gorzej z dziwnym ludem polskim : ten małpując wszystko co da się od cudaków zza Wielkiej Wody , nie zastanowi się na oczywistą oczywistością , że biznes psychoanalityczny , mamy w kraju moc niedorozwinięty.
Na koniec taki ja : hybryda pospoplitego ślimora z zodiakalnym Bykiem - znów na czas nie zdążyłem się zakochać i mam święty spokój. W stadle dogrobnym.
Wesołej niedzieli dziś i łagodnego kaca ( moralniaka też ) jutro.
Dzisiaj o poranku wyczytałem u kogoś z moich znajomych ,że z dwóch słów , najczęściej powtarzanych tak w literaturze , jak i publicznie są - KOCHAM CIĘ.
To dlaczego tak ich się wstydzimy ? Czemu boimy ? Sakramencka ambiwalencja !
Serafinsky / Adam Kadmon