Dziś poseł Jan Tomaszewski postanowił porzucić szeregi klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Poseł Tomaszewski jako powód swej wolty, podał całkowite ,,olanie” go przez władze partii, na czele z prezesem Kaczyńskim. Poseł twierdzi, iż już od połowy kwietnia br. zabiegał o spotkanie z prezesem Kaczyńskim, którego zamierzał poinformować, co tak naprawdę dzieje się w Łodzi, jak łódzki PiS strzela sobie bramki samobójcze i przedstawić fakty świadczące o tym, że PiS zdradza łódzkich wyborców. Tomaszewski miał się wówczas(w kwietniu) żalić na łódzką organizacje PiS w liście do Mariusza Błaszczaka, jak i prosić w nim o spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Do spotkania jak dowiedzieliśmy się dzisiaj, nie doszło a w Łodzi jak działo się źle tak dzieje.
Na reakcję łódzkiego PiS nie musieliśmy długo czekać :
,,To była całkowita pomyłka, że ten człowiek znalazł się w naszym klubie, od początku nie powinno go tu być” - tak skomentował zapowiedź odejścia Tomaszewskiego szef łódzkich struktur PiS Marcin Mastalerek. Według niego, Tomaszewski "uprzedził tylko ruch PiS", bo w piątek został złożony wniosek o wydalenie go z klubu. - Prezydium nie zdążyło się zebrać i tyle - mówił.
Według Mastalerka przyczyną złożenia wniosku o wydalenie z klubu PiS, były słowa Tomaszewskiego dotyczące zamachu na malezyjski samolot, - Tomaszewski mówił wtedy, że nie wiadomo, czy to nie sami Ukraińcy, bez żadnego rosyjskiego udziału, zrzucili samolot, w kontekście tematu odebrania Rosji mistrzostw świata w piłce nożnej - tłumaczył Mastalerek.
W ,,sieci" Tomaszewskiego zaciekle atakują też sympatycy PiS, obrzucając solidnie wszelakim ,,gównem” z posądzeniem o agenturalną przeszłość włącznie.
A przecież jutro może się okazać, iż list do Błaszczaka nie dotarł, wniosku o wydalenie nie było, a prezes Kaczyński dla bohatera z mistrzostw świata w Niemczech w 1974 roku zawsze znajdzie czas. A w PiS nadal panuje,, atmosfera, jak wśród Orłów Górskiego". A Jarosław Kaczyński wydaje się być nadal Kazimierzem Górskim polskiej polityki?