Rafał Sikora Rafał Sikora
31
BLOG

Suwerenności czy integralności - czyli kto następny po Kosowie ?

Rafał Sikora Rafał Sikora Polityka Obserwuj notkę 1

Byłem i jestem zdecydowanym przeciwnikiem bezwzględnego stosowania wilsonowskiej „zasady samostanowienia narodów”, nie będąc w zasadzie kategorycznym przeciwnikiem samej zasady. Zasada sama w sobie nie jest zła, i jej wyważone stosowanie - miarkowane innymi zasadami prawa międzynarodowego a przede wszystkim rozsądkiem - zwiększa stabilności międzynarodową i strefę szeroko pojętej wolności.

Niemniej jej stosowanie w Europie Środkowej i Wschodniej zostało doprowadzone do kuriozum i groteski przez państwa Europy Zachodniej wraz z USA, a w niektórych przypadkach przez Rosje, co juz tak nie zaskakuje nas Polaków. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów będą widzieć w niej przejaw woli rozczłonkowani tej części Europy na drobne półsamodzielne państwa, które z łatwością ulegną dominacji sprawnie zorganizowanych i silnych mocarstw europejskich. Ja widzę w tym przejaw krótkowzroczności elit zachodnioeuropejskich, a wypadku USA to po prostu brak rozeznania w sytuacji w tej części świata.

Przypadek Kosowa i Serbii to trudny przypadek, nie dający się jednoznacznie rozstrzygnąć, ale rozwiązany w sposób najgorszy z możliwych z pogwałceniem nie tylko suwerenności Serbii ale również rozsądku. Powstało państwo które będzie kadłubkiem bez możliwości rozwoju, niestabilne, ciągły beneficjent pomocy międzynarodowej. Przypomina to na swój sposób nieszczęsne Monachium w nieszczesnym roku 1938r. Pokój i stabilizacja przy takich rozwiązaniach jest zjawiskiem czysto iluzorycznym. I nie tylko dlatego, ze następna w kolejce do podziału czeka Macedonia, mająca liczną mniejszości albańską, która z pewnością pójdzie drogą obraną przez swoich pobratymców z Kosowa. A następni czekają w kolejce w całej Europie, również zachodniej.

Tworzenie licznych małych panstw do nieczego nie prowadzi i nie służy stabilności ani lepszemu rozwojowi społecznemu. Ich słabość wynika z tego , że częściej narażone są na konflikty graniczne i etniczne. Zarazem paradoksalnie jedne narody zyskują wolności a inne niewole, jak na przykład Serbowie z Kosowa.  Sytucja nie zmieniła się diametralnie tylko jednostak terytorialna jest mniejsza.

Małe państwa łatwo stają się oligarchiami rządzonymi przez przestępców, lub skorumpowanych polityków. Sama osoba Hashima Thaçiego może dostrczać obaw tego typu. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie sytuacje że premierem Polski zostaje były przywódca gangu, który przemycał broń, narkotyki, handlował ludźmi i organizował nielegalne domy publiczne, nawet jesli przy okazji walczył o wolnosc.

Argumentem kojącym sumienia europejczyków po uznaniu oderwania Kosowa od Serbii, jest argument, że „obydwa państwa spotkają się w EU” i wszystko będzie ok. Nie wiem czy tak samo myślą separatyści baskijscy, bretońscy czy Korsykanie, ale na pewno w tym wypadku rządy w Paryżu i Madrycie czy Londynie myślą zupełnie inaczej, i wcale nie chęcą się wyzbywać władzy nad terytorium Szkocji czy Korsyki, mimo że przecież „mogli by się spotkać w EU”. Jest to, nie tylko przykład na stosowanie podwójnych standardów przez te państwa, ale objaw krótkowzroczności. W każdym z tych państw rośnie dynamicznie ogromna grupa muzułmańskiej mniejszości narodowej, nie raz bardzo zwarta terytorialnie (np.: Kruezberg, Bouches-du-Rhône) która za jakiś czas stwierdzi że chciały by być samodzielna i rządzona według własnych praw.

Siła i bogactwo nie jest dane na wieki, i o tym zapominają kraje zachodnie przekonane w swoją wieczną dominację kulturową i techniczną nad ubogimi sąsiadami z Bałkanów, jak i światem muzułmańskim, który z uporem kropli wody zdobywa nowe obszary Europy.

Serbia zawsze była wierna Europie, długi czas chroniła ją przed inwazją osmańską, potem podjęła walkę w I wojnie światowej po stronie Ententy, w II wojnie znowu stanęła po stronie Ententy, zupełnie bezinteresownie, chociaż mogła w przeciwieństwie do Polski spokojnie stanąć po stronie Niemiec i sporo na tym zarobić. Za swoją wierności zapłaciła rozbiciem państwa, i dyktaturą Tito.

Nie żal mi Serbii z jednego powodu - wielu „libertynów” odsądzi mnie za ten argument od czci i wiary ale takie mam poglądy - nie żal mi Serbii z powodu ilości przeprowadzanych tam aborcji. W ciągu ostatniego dziesięciolecia zabito tam kilka Serbii, rękoma Serbów za akceptacją i zgodą narodu Serbskiego. Jeżeli naród sam postępuje tak ze swoimi nienarodzonymi członkami to nie powinien mieć pretensji, że ktoś o dynamiczniejszej demograficznie populacji zabiera mu stopniowo ziemie. Tu jestem w stanie zaakceptować niepodległe Kosowo, gdyż przyszłość powinna należeć do zdrowych i dynamicznych narodów.

eMail: rafael.sikora@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka