Silny Belwas Silny Belwas
165
BLOG

Jak uzdrowić polską piłkę

Silny Belwas Silny Belwas Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Wielkimi krokami zbliżają się wybory na prezesa PZPN. Chętnie bym wystartował, ale jako że coraz gorzej znoszę większe ilości alkoholu będę zmuszony wycofać się z ubiegania o ten zaszczyt. Naszej piłki nie uzdrowię już osobiście, ale wciąż uzdrowić może ją mój program. Jest on krótki (co z pewnością ułatwi przeczytanie go przez tzw. zasłużonych działaczy) i nie wiążę się z wydawaniem jakichkolwiek pieniędzy, no może z wyłączeniem pieniędzy przeznaczonych do zakupu odwagi w płynie – koniecznej dla wprowadzenia tego planu.
 
 
  1. Zmiana systemu rozgrywek na wiosna-jesień. W tym systemie mistrz polski byłby wyłaniany w listopadzie. Tak jest m.in. w ligach skandynawskich, których zespoły spuściły nam ostatnio straszny łomot. Obecnie mistrz Polski wyłaniany jest w maju. Potem panowie piłkarze byczą się przez miesiące które najbardziej sprzyjają do gry w piłkę. Sezon wznawiają pod koniec lipca lub tak jak w tym sezonie w połowie sierpnia. Najważniejsze mecze, czyli kwalifikacyjne do europejskich pucharów rozpoczynają się w lipcu. Tym samym spotkania, które zdecydują o kondycji finansowej najlepszych polskich klubów rozgrywamy w momencie gdy piłkarze znajdują się w najgorszej kondycji fizycznej. Przykład Lecha Poznań, który parę lat temu męczył się w lipcu ze słabiakami z Azerbejdżanu by parę miesięcy później radzić sobie z Juventusem Turyn czy Manchesterem City mówią same za siebie. Wyłonienie mistrza jesienią pomogło by również na kolejne utrapienie jakim jest wzmocnienie składu i walka o awans do europejskich pucharów. W końcu najlepsze zespoły miałyby czas na dokonanie niezbędnych wzmocnień i uzupełnień luk w składzie. Kolejna zaletą tego systemu byłaby możliwość rozegrania w ciągu jednego sezonu trzech bądź nawet czterech serii spotkań. Jeśli mamy słabszych piłkarzy to przynajmniej niech więcej grają, bo inaczej czołówki nie dogonimy nigdy.
  2. Obowiązek posiadania w 25 osobowym składzie 12 piłkarzy wyszkolonych przez polskie kluby w tym 5 wychowanków. Model taki funkcjonuje już w paru krajach, a w dodatku jest obowiązkowy dla wszystkich, którzy chcą grać w europejskich pucharach. Brak jest więc jakichkolwiek przeszkód prawnych. W innych krajach obowiązują wprawdzie nieco niższe limity (4 wychowanków i 8 piłkarzy wyszkolonych w lidze), ale z uwagi na polskie warunki (polskie kluby mają bardzo krótkie ławki rezerwowych) żeby wymóg ten wpłynął realnie na rzeczywistość poprzeczka musi być zawieszona wyżej. Tego rodzaju wymogi zmuszą kluby do szkolenia młodzieży, bo inaczej nie będą mogły zgłosić zespołu do rozgrywek. Niemożliwa stanie się również sytuacja taka jak sprzed kilku sezonów gdy właściciel Pogoni Szczecin skompletował cały skład z Brazylijczyków, z których jeden nawet wcześniej nie zarabiał graniem w piłkę tylko sprzedawaniem garniturów.
  3. Likwidacja Młodej Ekstraklasy i wprowadzenie obowiązku ogrywania młodych piłkarzy w rezerwach. Młodą Ekstraklasę wprowadzono kilka lat temu. Towarzyszyło temu niezdrowe podniecenie. Młoda Ekstraklasa to nic innego jak bardzo kosztowny model bezstresowego (nie)wychowania piłkarzy. Młodzieżowcy grają między sobą, bez żadnej presji (z Młodej Ekstraklasy nie można wszak spaść) z bardzo niewielką ilością okazji do grania przeciwko doświadczonym piłkarzom, bardziej rozwiniętym fizycznie i taktycznie. Co więcej model Młodej Ekstraklasy kosztuje szalone pieniądze związane z przemierzaniem całej Polski. Dużo lepszym rozwiązaniem będzie ogrywanie młodych piłkarzy w seniorskich zespołach rezerw, które walczyłby w IV lidze czy choćby w ligach okręgowych w meczach o stawkę, przy udziale kibiców. W ten sposób młody piłkarz miałby znacznie większe obycie z presją, boiskowym cwaniactwem czy fizycznymi starciami.
 
 
Prawda, że to bardzo krótki, czytelny i tani do wprowadzenia plan? A dlaczego nigdy nie zostanie wprowadzony? Bo na rękę może być tylko kibicom. Panowie piłkarze nie pogodzą się z tym, że za te same miesięczne pobory będą musieli grać dwa razy częściej. Dla trenerów, reprezentantów „polskiej myśli szkoleniowej” będzie to oznaczać dwa razy więcej okazji do stracenia roboty. Dla menedżerów handlujących piłkarzami będzie mniej okazji do zarobienia na prowizjach, bo kluby będą bardziej przykładać się do szkolenia młodzieży. Oprócz kibiców zadowoleni mogliby być chyba tylko sędziowie, którym płacone jest nie za miesiąc ale od meczu. Może gdyby ten system został wprowadzony to mniej sędziów przeprowadziłoby się do Wrocławia i wciąż miałoby nazwiska dłuższe niż jedna literka?

O polityce, książkach i sporcie. Bez zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości