Celem była Kilonia i poszukiwanie śladów Dönitza, jednak zwyciężyła doraźna polityka i podążanie śladami Radka po Berlinie. Skręcić w Pasewalk w lewo, tylko 130 kilometrów i jesteśmy w dawnej stolicy Prus, mój kochany Berlin, miasto ważne nie tylko dla Hohenzollernów. Miasto, w którym czułem się zawsze u siebie - nawet w czasach Honeckera, jako młody człowiek - a dziś 2-3 razy w roku odwiedzam i cieszę się, że deDeDeeRyzacja ( długie słowo wyszło ) przebiegła tak sprawnie i po Ost Berlinie prawie nie ma śladu, ostał się tylko Ampelmann, miły użyteczny człowieczek.
A co ma z tym wspólnego nasz Radek - miniaturowy Józef Beck? No nic wspólnego nie ma, ale lubię harcerzy bo jestem harcerzem z urodzenia i zawsze wspieram harcerzy dobrym słowem, harcerstwo to typ masonerii, my się zawsze wspieramy. A w hotelu Adlon dalej nie ma Polsatu o co moja żona ma do mnie pretensje. A czy ja do cholery odpowiadam za polską politykę zagraniczną?
Wymknąłem się z pokoju hotelowego bladym świtem, kiedy żona spała. Doskwiera mi to moje pantoflarstwo i podległość ale co ja mogę kiedy karty kredytowe są na nazwisko żony, trzeba słuchać. I w życiu i w polityce kto płaci ten wymaga.
Zapraszam na spacer po porannym moim Berlinie.