Tomasz Skłodowski Tomasz Skłodowski
105
BLOG

Rząd Tuska zmutowany genetycznie

Tomasz Skłodowski Tomasz Skłodowski Polityka Obserwuj notkę 7

Przez dwa lata rządów PiS bezustannie słyszeliśmy o fatalnym wizerunku Polski w Unii Europejskiej. Podkreślam, wizerunku- bo nie chodziło o analizę rzeczywistej polskiej racji stanu i naszych interesów we współczesnej Europie lecz o wizerunek. A temu twarda postawa prezydenta, premiera czy ministrów nie służyły. Poczynając od blokowania traktatu konstytucyjnego, poprzez spór o budowę obwodnicy Augustowa czy zaskarżaniu decyzji Komisji Europejskiej dotyczących limitów emisji dwutlenku węgla, na tworzeniu wspólnej europejskiej polityki energetycznej czy sporze o eksport polskiego mięsa do Rosji kończąc.

Dla tych tak wrażliwych na punkcie wizerunku,  walka o polska pozycję w UE była mniej ważna od tego, co napisze byle dziennikarzyna z zagranicy.  Resztę załatwiały rodzime (choć nie jestem pewien czy to dobra nazwa) środki przekazu, które wyłapywały byle jaki tekst krytyczny wobec postawy polskiego rządu nagłaśniając go bez chwili refleksji. Bo liczył się efekt, że oto te okropne Kaczory wystawiają Polskę na pośmiewisko a przecież nasza duma narodowa nie pozwala by śmiał się z nas byle chłystek z Jamajki czy Filipin (pozdrowienia dla marsz. B. Komorowskiego).

Co robi nowy rząd dla odbudowy tego wizerunku? Ano rezygnuje z realizacji polskich interesów bp za ważniejsze uważa to co o nim napisze niedouczony komentator z byle niemieckiej, francuskiej czy hiszpańskiej bulwarówki. A polski rząd, oczywiście nie jest głuchy na te sygnały, staje więc na łapkach by Rosja zniosła nam embargo nam mięso, tuli ekoterrorystów czułych na uroki przyrody, lecz mających gdzieś życie ludzi w Augustowie organizując im paranoidalny „okrągły stół”, wycofuje się rakiem z europejskiej polityki energetycznej proponując Rosji by w ramach dywersyfikacji dostaw wybudowali gazociąg przez Polskę a nie pod Bałtykiem, a ostatnio ustami ministra rolnictwa M. Sawickiego deklaruje odstąpienia od dotychczasowej polityki niewpuszczania do Polski producentów genetycznie modyfikowanej żywności (GMO).

Efekt piękny, chwalą nas w Moskwie, Berlinie, Tel Awiwie itp., chwalą także w Polsce. Nie mam pojęcia za co bo przecież wszystkie te decyzje są dla Polaków niekorzystne. Ale jak pisał Schopenhauer „nieważna jest prawda, ważne jest zwycięstwo w dyskusji”. A to, przy wsparciu prorządowych mediów jest łatwizną.

Większość wymienionych wyżej przykładów jest czytelnikom znana, salonowicze wielokrotnie o tym dyskutowali. Rozwinę więc nieco bardziej tylko wątek najświeższy, czyli decyzji w sprawie GMO.

 Genetycznie modyfikowana żywność jest w świecie rozpowszechniona. Chodzi nie tylko o produkty finalne, jak np. modyfikowane ziemniaki zawierające więcej skrobi, modyfikowaną kukurydzę osiągającą większe rozmiary niż naturalnie uprawiana itp., ale również o półprodukty jak np. modyfikowane genetycznie dodatki do pasz zwierzęcych etc.

Zwolennicy GMO twierdza, że ingerencje genetyczne nie są niczym groźnym wszak pszczółka przenosząc pyłki z jednego kwiatka na inny, odmiennego gatunku, też dokonuje modyfikacji genetycznej. Argumentem jest także niższa cena takiej żywości i wynikająca z tego możliwość wyżywienia większej liczby ludzi, w tym także tych cierpiących głód. Argumentem ostatecznym jest święte przekonanie, ze nie ma udokumentowanych i medycznie potwierdzonych przypadków choroby czy śmierci po spożyciu takich produktów.

Trudno jest polemizować z absurdami, tym bardziej jeśli ktoś nie odróżnia naturalnych i ewolucyjnych zmian w genotypach roślin i zwierząt od laboratoryjnych eksperymentów współczesnych demiurgów.  Trudno jest także polemizować z osobami „wiedzącymi lepiej”, które najczęściej w imię własnych interesów nie dostrzegają rzeczywistych zagrożeń.

Prawda jest bowiem bardziej złożona i myli się ten kto twierdzi, ze GMO nie może być  groźne. Przede wszystkim dlatego, ze istnieje wielu naukowców, wiele źródeł i badań wskazujących konkretne przykłady, np. Jeffrey M. Smith, dyrektor Instytut for Responsible Technology (USA), światowej sławy ekspert od genetycznie zmodyfikowanych organizmów, autor światowego hitu "Nasiona kłamstwa".Lekturę polecam, jest naprawdę wstrząsająca. Najważniejsze jest jednak to, ze zmiany genetyczne i ich ewentualne szkodliwe skutki są niemożliwe do przewidzenia bowiem mogą pojawić się za kilka, kilkadziesiąt lub nawet kilkaset lat. Znane są prace naukowe wskazujące, że wiele dzisiejszych plag swój początek wzięło z defektów genetycznych spowodowanych czynnikami naturalnymi ale tez działalnością człowieka.

Odchodząc jednak od argumentacji naukowej a zbliżając się do dzisiejszej polityki należy podkreślić, że realizowana przez poprzedni rząd polityka ilustrowana hasłem „Polska wolna od GMO” spowodowało furię producentów i oczywiście…”zły wizerunek Polski na świecie”. Tak się bowiem złożyło, że USA są największym producentem GMO a Europa dopuszcza produkcję modyfikowanej żywności pod warunkiem jej odpowiedniego oznakowania. Swego czasu zresztą, toczyła się o to wojna miedzy Unią Europejską a USA.

Niechęć ministra środowiska w rządach PiS do GMO nie wynikała z chęci konfliktowania się z UE lecz z racjonalnych i wynikających z wiedzy naukowej przesłanek oraz troski o polskich producentów żywności, a co za tym idzie troski o polskie interesy. Tak się bowiem składa, że po wejściu do UE polska żywność stała się przebojem na europejskich stołach. Produkowane tradycyjnymi metodami, zdrowe i posiadające smak warzywa wyparły z rynku zmutowane holenderskie pomidory, polskie sery i wędliny bez konserwantów i barwników zagroziły producentom niemieckim i francuskim, itd…

Polska jest bowiem jednym z największych producentów żywności w Europie a jej jakość i popularność odbiły się na dochodach europejskich i światowych koncernów. Przyniosły za to większe dochody polskim rolnikom bo za lepsze produkty chętnie płaci się więcej niż za zachodnioeuropejskie badziewie bez smaku i zapachu.

Krótko mówiąc, zdrowa i tradycyjnie produkowana żywność jest największą szansą dla polskiego rolnictwa a także szansą na zbudowanie silnej pozycji ekonomicznej i politycznej wynikającej z samowystarczalności żywieniowej i możliwości eksportu. I choć np. Austria, podobnie jak Polska, zakazuje produkcji GMO na swoim terytorium to znowu nasz kraj stał się „czarnym ludem Europy” oraz przedmiotem krytyki, sponsorowanej zresztą często przez światowych potentatów GMO.

Ale do czasu. Wywodzący się z partii chłopskiej minister rolnictwa uznał, że w Polsce będzie można produkować genetycznie modyfikowana żywność. Oznacza to, że polska żywność produkowana metodami tradycyjnymi zostanie wyparta przez nowoczesne technologie i kombinaty żywieniowe, które są w stanie dopłacać do interesu byle tylko zniszczyć konkurencję. Polscy rolnicy nie będą w stanie konkurować z tańszą żywnością z zachodu i za kilka lat powiększa armię bezrobotnych lub skończą jak bohaterowie głośnego przed laty filmu dokumentalnego „Arizona”.

Ponadto, do polskiego ekosystemu zostaną uwolnione najróżniejsze geny, które mogą za kilka czy kilkadziesiąt lat znacznie zaszkodzić rodzimej przyrodzie. Oczywiście pseudoekologów spod znaku A. Wajraka czy Greenpeace to nie interesuje…

Dziennikarzy mainstreamowych też to nie rusza, wszak UE ma zawsze racje a rzetelne przedstawienie problemu wymaga trochę poszperania a co najgorsze przyznania racji PiS a nie obecnemu rządowi.  I cytując z pamięci bajeczkę Krasickiego „…wśród przyjaciół psy zająca zjadły”. Najgorsze jest zaś to, że minister z PSL odbiera swoim wyborcom wielka szanse na rozwój i dobrobyt. Sądząc po innych działaniach rządu Tuska jest to już standard.

A my już niedługo będziemy zjadać gówno. Za to Polska będzie miała świetny wizerunek na arenie międzynarodowej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka