Tomasz Skłodowski Tomasz Skłodowski
52
BLOG

Dziennik odleciał. Policyjnym śmigłowcem.

Tomasz Skłodowski Tomasz Skłodowski Polityka Obserwuj notkę 22

Neo-Wyborcza publikuje dziś wstrzasajacy tekst pt. "Podniebne limuzyny wicepremiera Dorna". Zarzuca w nim byłemu wicepremierowi i szefowi MSWiA, że w latach 2006-2007 nadużywał policyjnych smigłowców, traktujac je jako podniebne taksówki. O zgrozo, przynajmniej raz zabrał na pokład swoją żone.

Jak  wyliczyli śledczy Dziennika, w okresie 16 miesiecy pełnienia funkcji szefa MSWiA i kolejnych miesiecy pracy jako wicepremier, L. Dorn uczestniczył w 15 lotach śmigłowcem, co kosztowało podatnika 830tys. złotych.

Pomijając już nawet absurdalne pretensje, ze jedna z najwazniejszych osób z państwie średnio mniej niz raz w miesiacu korzystała służbowo z helikoptera, to tekst po prostu zawiera szereg najzwyklejszych kłamstw. Po raz kolejny, Dziennikarzełki zadawalają się podsuniętym przez umyślnego kwitem, nie zadajac sobie nawet minimum wysiłku sprawdzenia faktów czy choćby zapytania drugiej strony o jej zdanie.

Tak dziś wyglada rzeczywistość dziennikarska. Wziąć podrzucony kwit, dodać wypowiedź anonimowego informatora i przyłożyć, a jesli fakty się nie zgadzają to tym gorzej dla faktów.

A w tym wypadku fakty mają  się nijak do pisaniny panów Zielińskiego i Butkiewicza. Wiem o czym mówię, bo po pierwsze-w większości z tych lotów uczestniczyłem osobiście, a po drugie- znam obu panów redaktorów i przynajmniej jednego z nich uważam za gnojka.

Autorom nie chciało się nawet sprawdzić jakich śmigłowców uzywał Dorn do słuzbowych podróży. Plotą zatem bezmyślnie, za swoim mało kompetentnym informatorem, o tym, że służą one do informowania o korkach (sic!), poszukiwań bandytów, koordynowania policyjnych pościgów.

To są brednie. L.Dorn i kierownictwo MSWiA do lotów służbowych używali praktycznie jednego smigłowca- był to MI-8- tzw. salonka Komendanta Głównego Policji. Jest to helikopter o nieco podwyższonym standardzie, m.in chodzi o wyciszenie kabiny, pozostający do wyłącznej dyspozycji Komendy Głównej Policji. Według mojej wiedzy, śmigłowiec ten NIGDY nie był używany do lotów operacyjnych.

Biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie loty były słuzbowe a większość z nich dotyczyła spraw Policji i uczestniczył w nich Komendant Główny Policji, sprawa wydaje się normalna. Ale nie dla asów sledczych Dziennika.

Wyśledzili oni, że Dorn poleciał m.in do Częstochowy, co kosztowało 15 razy drożej a tylko 40 minut szybciej niz podróż samochodem. Może panowie redaktorzy jeżdzą samochodem w stylu M. Zientarskiego  i na pokonanie trasy Warszawa- Częstochowa wystarczy im godzina pietnaście (35 minut lotu +40 minut) ale z mojego doświadczenia na tej trasie wynika, ze potrzeba na jej pokonanie około dwóch godzin (bez wliczania czasu na przebicie sie przez Warszawe do Janek). Czyli oszczędność czasu to juz nie 40 min a przynajmniej półtorej godziny. Już ten przykład pokazuje nierzetelnośc tekstu. Możnaby uznać to za pomyłkę itp, gdyby nie to, ze informacja o tym locie Dorna do Częstochowy jest po prostu nieprawdziwa.Pamietam ten wyjazd bardzo dobrze i wiem, że żaden helikopter nie był wtedy używany.

Podobnie celny jest przykład lotu do Rydzyny (a nie Rydzyna jak piszą w Dzienniku). Autorzy piszą o bezcelowosci tego lotu bo kosztował 27tys złotych a Dorn poleciał by przekazać miejscowym strażakom 30 tys zł. i nazywają to absurdem.A ja absurdem nazwę stawianie zarzutów bez minimalnej wiedzy i jakiejkolwiek próby sprawdzenia otrzymanych informaacji, co w koncu jest chyba nadal podstawowym, wręcz psim obowiązkiem dziennikarza.

Wystarczy bowiem zerknąc na stronę internetową MSWiA by dowiedzieć sie, ze głównym celem obecności Dorna w Rydzynie było odsłonięcie tablicy pamiątkowej, poswieconej tragicznie zmarłej strażaczce z Rydzyny. Dziewczyna miała troche ponad 20 lat, zginęła ratując innych z płomieni, rodzina przełyła tragedię i dla każdego przyzwoitego człowieka obecność nadzorującego straż pożarną ministra w takim dniu i miejscu jest oczywista. Ale nie dla nadętych pismaków, epatujących demagogicznie czytelników niby kosztami a faktycznie zbyt leniwymi nawet by sprawdzic podstawowe informacje. Na marginesie dodam, że wspomniane 30 tysiecy to była ostatnia część z bodaj kilkuset tysiecy przeznaczonych wczesniej na modernizację miejscowej remizy i doposażenie strażaków. Ale to juz oczywiscie panów "wszystkowiedzacych lepiej" juz nie interesuje.

No i sprawa najgorsza, obecność na pokładzie żony... I znowu wpadka, bo dziennikarze podają przykład jednego takiego lotu a ja wiem conajmniej o dwóch. Dziennikarzom oczywiscie  nie starczy wyobraźni by dojść do wniosku, że jeśli w samolocie są wolne miejsca to ich zapełnienie nie powoduje ani zwiększenia kosztów lotu ani większega zużycia powietrza itp. a obecnośc żony w niektórych sytuacjach oficjalnych jest wręcz niezbędna.

Już dalej nie chce mi się dyskutować z tymi bzdurami, może moje poczucie absurdu jest zbyt małe do czytania Dziennika. Wiem jedno- obecne kierownictwo MSWiA zapewnia, ze nie bedzie latać helikopterami. Więc jeśli będzie powódź, G.Schetyna bedzie jechał pociagiem, amfibią i rowerem by po 12 godzinach podrózy usmiechniety i w pełni sił sprawdzic jak pracuja strazacy. Jesli dostanie zaproszenie od np wojewody podkarpackego to poswieci marne -5-8 godzin by go odwiedzic samochodem itp.

Bo dziennikarskie brednie to jedno a dziadostwo prezentowane przez polityków PO to drugie. Tuskoidy nic nie zrozumiały z amerykanskich doswiadczeń rejsowych lotów, teraz tanie państwo beda wdrażać w interiorze. Powodzenia zycze.

PS

Do redaktorów Dziennika. Postarajcie sie lepiej. Bo jak mam czytać podróbkę Wyborczej to już wolę kupić oryginał.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka