Tomasz Skłodowski Tomasz Skłodowski
49
BLOG

Big Brother według dziennika Polska

Tomasz Skłodowski Tomasz Skłodowski Polityka Obserwuj notkę 2

Z biciem serca przeczytałem dzisiejsze doniesienie w dzienniku Polska. Otóż Igor Ryciak twierdzi w tekscie pod znamiennym tytułem "Prezydent bez Big Brothera", iż kancelaria Lecha Kaczyńskiego unieważniła przetarg na system komputerowego monitoringu prasy.

Przyczyną były zbyt wysokie koszty usługi ale to dla autora nie jest istotne. Istotne jest natomiast to co prezydenccy urzędnicy chcieli mieć. Zdaniem autora miała to byc "elektroniczna zabawka" jakiej "nie ma żadna instytucja w kraju". No po prostu cudo: "w komputerowej bazie danych miały byc gromadzone artykuły z gazet oraz audycje radiowe i telewizyjne. Przerobione do postaci elektronicznej lądowałyby na twardych dyskach serwerów.Moznaby je pzeszukiwać tak jak internet za pomocą przegladarki".

Istnienie takiego systemu to dla autora tekstu mega sensacja: "w bazie miały byc gromadzone dane na niezwykłą skalę.Planowano, ze będą zasysane z czterech agencji prasowych, 13 stacji radiowych, 10 stacji telewizyjnych, 15 portali internetowych oraz 84 tytułów prasy drukowanej, w tym, o zgrozo, miesiecznik Twój Styl oraz dwutygodnik Sukcesy i Porazki, który drukuje historie romansowe i obyczajowe".

Generalnie choc nie wprost, wymowa artykułu jest krytyczna wobec urzedników Kancelarii i BBN, którzy za pieniadze podatników chcieli kupić wypasioną elektrozabawkę, i jak mozna sie domyslac, zdaniem gazety- kompletnie niepotrzebną. W tle pobrzmiewają ostrzegawcze dzwonki: toz to permanentna inwigilacja a mozliwe, że i zamach na demokracje. Bo w koncu po co prezydentowi i jego podwładnym wiedza o tym kto i co o nim napisał...

Nie wiem w jakim świecie zyje autor tego duperelnego teksciku, nie wiem w jakim świecie żyją wydawcy Polski, którzy taki tekst zamawiają i drukują. Bo nawet jesli chcieli szczypnąć Lecha Kaczyńskiego to skompromitowali sie na potęgę. Dlaczego?

Ano dlatego, że zbliżone systemy monitoringu mediów ma dzisiaj praktycznie każda porządna instytucja czy firma. W nowoczesnie zarzadzanym przedsiebiorstwie czy nawet instytucji państwowej nikt normalny nie kwestionuje zakupu takiego systemu przynajmniej z kilku względów:

- jest to rozwiazanie bardzo praktyczne, gdyż pozwala praktycznie na bieżąco śledzic doniesienia medialne i reagowac na nie

- przynosi oszczedności, bo taniej jest kupic usługę w wyspecjalizowanej firmie niz zatrudnić do tej samej pracy kilkanascie osób, które i tak zrobią to gorzej niz specjalisci

- pozwala łatwiej dotrzec do dziennikarzy piszacych o interesujących czy dotyczacych posiadacza systemu sprawach, a co za tym idzie wspomagac ich materiałami itp.

- daje szanse na szybkie wyłapywanie informacji błędnych badź nieprawdziwych, pozwala na ich sprostowanie,czyli  eliminowanie z publicznego obiegu informacji fałszywych

Plusów takiego systemu jest sporo, minusem może byc ew. cena usługi, która zalezna jest głównie od zakresu temató interesujacych zleceniodawcę. Nie znam specyfikacji stworzonej dla kancelarii Prezydenta ale suma oferowana przez zainteresowane firmy, czyli ok 800 tys. zł wydaje mi sie zdecydowanie wygórowana. W tym kontekscie uniewaznieniie przetargu wyglada sensownie.

Dla porównania podam, że przynajmniej do jesieni ubiegłego roku, podobny system funkcjonował w MSWiA. Zakres tematyczny był bardzo szeroki bo i zakres kompetencji MSWiA jest bardzo szeroki: od mniejszości religijnych i wyznaniowych, przez słuzby mundurowe i administracje az po informatyzację kraju. Kazdego dnia w systemie pojawiało sie kilkadziesiat publikacji tekstowych, radiowych czy telewizyjnych a liczba monitorowanych mediów była wielokrotnie większa niż ta zamawiana przez Kancelarię Prezydenta. Monitorowaniu podlegało ponad 600 tytułów prasowych, wszystkie stacje publicznego radia i telewizji, większość elektronicznych mediów prywatnych o zasięgu ogólnokrajowych i regionalnych. Roczny koszt takiej usługi wynosił 150 tys. zł.

Warto dodac, że cena usługi nie zalezy zazwyczaj ani od ilości monitorowanych tytułów, ani od ilości stanowisk dostepowych do systemu lecz wyłącznie od zakresu tematycznego wskazanego przez zleceniodawcę.

Dzisiejszy artykuł w dzienniku Polska raczej mnie rozsmieszył niz zdenerwował. Świadczy co najwyzej o braku kompetencji dziennikarzy i wydawców tej gazety, ktorzy najwyraźniej nie wiedzą, ze tego typu usługi oferuje w Polsce kilkanaście firm, mniejszych bądź większych. Ale przy okazji pojawia sie refleksja powazniejsza.

Jak bowiem traktowac powaznie dziennikarzy, którzy wykazują się tak daleko posuniętą ignorancją zawodową, jak wierzyc mediom, które publikują takie durnowate niusy?

O ile pamietam, nazwisko I.Ryciaka- autora omawianego artykułu, pojawiło sie w kontekście tzw inwigilacji dziennikarzy przez ekipę PiS. Ryciak, obok Czuchnowskiego i kilku innych tuzów dziennikarstwa śledczego miał być podsłuchiwany. W kontekście dzisiejszej publikacji pytam głośno: po co? Przeciez ten facet nie może być dziennikarzem sledczym, nie potrafi.  Chyba, że chodzi o takie sledztwa jak to dzisiejsze...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka