Oj się dzieje. W Platformie głowy lecą, ścinane przez pana małodobrego, imć Borysława Budkę, dzielnego dyspozytariusza masy upadłościowej życiowego dzieła Wielkiego Uciekiniera do Brukseli. Jako zabrzanin od urodzenia, dość świadomy intelektualnych i politycznych przymiotów tego "od zawsze działacza" rocznik 1977, którego modus operandi od czasów szkoły średniej było ocieranie się o możniejszych i bardziej wpływowych, obserwuję tę jego szamotaninę z niejakim rozbawieniem i prawdziwą, smakowitą Schadefreude - choć szemranych zadeklarowanych (i w świetle faktów znacząco zaniżonych) 2 mln majątku z poselskiego oświadczenia majątkowego nikt już mu nie odbierze. To upadek człowieka, który przypadkiem i kaprysem innych wspiął się na wyżyny jedynie trochę niższe od tych, na które wspiął się inny tuz intelektu polskiej polityki, czyli cysorz Walensa. Choć ten przynajmniej wygrał jakieś prawdziwe wybory...
Borys, luz, opłaciło się, nie wierzgaj już, ciiii...
(msqt)
