Gdybym był Donaldem Tuskiem, zarządziłbym konsultacje w każdej sprawie, o jaką media pytają moich ministrów i czołowych polityków mojej partii. Pisania odgórnych instrukcji uczyłbym się od znienawidzonego JarKacza.
Spektakl rzucanych a następnie dementowanych propozycji czy deklaracji ze strony PO trwa. Po wyskokach Katarzyny Hall i Ewy Kopacz mieliśmy w sumie błahą wypowiedź Zbigniewa Chlebowskiego o uposażeniu byłych prezydentów. Jednak cierpiące na brak interesujących tematów media pociągnęły temat, zalewając polityków wszelakiej maści prośbami o komentarze. Skoro sprawa drugorzędna zaczęła mieć wymiar propagandowy, i mogła być nie w smak ludowi, no bo wiadomo, że "ci na górze to mają luksusy i trzeba im zabierać a nie dodawać", głos zabrać musiał v-ce Tusk - Grzegorz Schetyna, stwierdzając na antenie RMF FM, że "źle nie mają" [byli prezydenci], i dementując pogłoski jakoby PO miało sie tym zajmować. Z jednej strony czytelny przekaz dla... wszystkich, bo PO chce być partią dla wszystkich. Z drugiej strony jak to się ma do niedawnych wypowiedzi mentora Platformy, Lecha Wałęsy odnośnie wykładu dla jednej z sieci hipermarketów?
„Oczywiście, że mi zapłacili. Za taki występ dostaję od dziesięciu do stu tysięcy euro. Ja zarabiam po parę milionów w ten sposób. Myśli pani, że za trzy tysiące złotych ja bym był w stanie żyć?”.
W całej tej sprawie jest jedna pocieszająca kwestia. Lech Wałęsa zreflektował się, lub ktoś zwrócił mu uwagę na niestosowność wypowiedzi o "tych trzech tysiącach":
"Lech Wałęsa przyznaje, że jego uposażenie jako eksprezydenta jest śmiesznie niskie, ale – jak podkreśla – nie miałby odwagi prosić o więcej. – Większość społeczeństwa zarabia przecież jeszcze mniej – argumentował w TVN24 Wałęsa" (link)
Szybkie dementi Schetyny wpisuje się w społeczne oczekiwania, ukazane w tym samym, cytowanym wyżej artykule, jednak ani media ani politycy PO nie zwracają uwagi na to, że podniesienie uposażeń byłych prezydentów byłoby mikroskopijnym ziarenkiem piasku w budżecie, i tak naprawdę cała dyskusja jest jałowa. No ale skoro jest się "na wyciągnięcie mediów" zawsze i wszędzie, trzeba też pokornie odnosić się do byle jednej wypowiedzi, rozdmuchanej, z racji sezonu ogórkowego, do rangi palącego problemu naszego kraju.
