Dzisiaj premier Tusk, o którym niedawno napisałem, że nie ma jaj, pokazał, że jednak daje radę, przynajmniej w sprawie najnowszej "afery" nadmuchanej przez CBA. Jego dzisiejsze zagranie z przyczajeniem się, wyczekaniem aż opozycja wytoczy najcięższe działa i z nich wystrzeli, a potem wykonaniem konferencji prasowej w szczerej, przyjacielskiej atmosferze było po prostu genialnym posunięciem. Z napiętych polityków opozycji w czasie tej konferencji stopniowo uchodziło powietrze i z nowej perspektywy nakreślonej przez Tuska wielka afera wydaje się już znacznie mniej szokująca.
Muszę przy tym stwierdzić z pewną satysfakcją, że stanowisko premiera Tuska było zbliżone do moich ocen, które przedstawiłem w poprzednim wpisie (choć Tusk to dla mnie nieco inna opcja polityczna). W dyskusji, która się pod tym wpisem wywiązała zarzucano mi, że tłumaczę nagrane wypowiedzi Chlebowskiego jako na swój sposób przyzwoite, podczas gdy dowodzą one korupcyjnych zamiarów. "Czyli Chlebowski podjął grę wytłumaczenia lobbyście, że jego lobbing się nie uda, ale tak aby nie stracić kontaktu z tym lobbystą, ani go nie urazić. (...) Gra godna mistrza" - ironizował Krzesimir. Tymczasem Tusk zinterpretował to tak samo jak ja i świetnie to ujął za pomocą następującej formuły opisującej zachowanie Chlebowskiego: "Nieudolna forma asertywności". Powiedziałbym, że przy całym politycznym (nie wspominając o merytorycznym) przygotowaniu SLD do sprawowania władzy, pewnych rzeczy ta partia może się jednak od PO nauczyć, szczególnie w zakresie politycznego PR-u. W gorącym komentarzu po konferencji Tuska wicemarszałek Niesiołowski dodał, że zachowanie Chlebowskiego to nie jest korupcja tylko niefrasobliwość.
Premier Tusk osobiście rozwiał wątpliwości dotyczące imion pojawiających się w stenogramach: Miro to Mirosław Drzewiecki, a Grześ to Grzegorz Schetyna. Ale fakt, że o nich wspomniano w rozmowie Chlebowskiego nie przynosi im przecież żadnej ujmy. Sam Chlebowski wyglądał na dzisiejszych spotkaniach z dziennikarzami jak siedem nieszczęść i wiadomo już, że za swoje lekkomyślne rozmowy zapłaci utratą stanowisk.
