Dorota Smela Dorota Smela
47
BLOG

Filmowa depesza #1 (22-28.01.10)

Dorota Smela Dorota Smela Kultura Obserwuj notkę 0

Od kilku lat w różnych miejscach (nie tylko zresztą sieciowych) pisuję o filmach i pomyślałam, że może warto by zbierać gdzieś te porozrzucane myśli - czy to w formie linków, czy scalonych mini-opinii z mikrobloga. Dlatego raz na tydzień będę tutaj publikować i wklejać wszystkie aktualne teksty, linki do recenzji i twitty mojego autorstwa w postaci rankingu premier. Dla gorliwych użytkowników Twittera będą to więc treści na ogół dobrze znane. Ci, którym na real-time'owy internet szkoda czasu, znajdą tu cotygodniową depeszę recenzencką. Nie obiecuję oceniać wszystkich nowości filmowych (nie stać mnie na taką skrupulatność) ani gorliwie odpowiadać na każdy komentarz polemiczny. Ale postaram się nie lać wody i o to, by nie było nudno.

 

1. "Pożegnania", reż. Y. Takita: coś dla miłośników prozy Murakamiego. Film pokazuje, że o śmierci można opowiadać lekko i bez dołowania. Tydzień temu byłam na pogrzebie. Potem zobaczyłam ten film i powiem krótko: gdyby to ode mnie zależało, chciałabym umrzeć i być pożegnana w Japonii. Więcej w mojej recenzji filmu w Dozie Kultury: http://dk.tlen.pl/recenzje/?id_r=1405

2. "Nine - Dziewięć", reż. R. Marshall: musicalowo-filmowa wersja "8 i 1/2". Oto amerykańskie wyobrażenie o kinie autorskim i kulturze europejskiej. Rob Marshall wie, że dzwonią, ale nie bardzo wie gdzie. Fellini? Jaki Fellini? "Nine" to opowiastka o facecie, który ma problemy z kobitkami i fantazje erotyczne a la 0700. Tylko nie może zadzwonić, bo w jego czasach nie ma jeszcze takiego numeru. Z jakichś powodów kobiety w scenach śpiewanych są jednak ubrane/rozebrane wg takiej mody. Muzycznie jest to tandetna skamielina! Czy ktoś kiedyś zanuci którąś z tych melodii? Nie, bo tu nie ma żadnych melodii! Właściwie nie zawodzą tylko aktorzy - Daniel, Judi, nawet Penelopa (choć twórcy nadmiernie podbili jej pierwiastek wulgarności) są na piątkę. Nicole Kidman bardzo pasuje na fontannową Anitę Ekberg. Te twarze z plakatu zapracowały na swoje wysokie gaże. Niestety scenarzysta, do spółki z twórcami musicalu, zaserwował sztuce Felliniego dzień zagłady. Udało się nieźle odtworzyć fellinowskie realia zdjęciowe - zarówno wygląd taśmy, sposób filmowania, jak i organizacji planu filmowego. Ale wstawki muzyczne rujnują dobre wrażenie. Tandeta, sex shop, Folie Berger i nuda.

3. "Stare wygi", reż. W. Becker: kino familijne od Disneya z wypierdem. Dosłownie! Oto niezwykła mieszanka rodzinnych wzruszeń i humoru kloacznego plus przaśne efekty zdjęciowe. Takie trzy w jednym, czyli spłucz i odejdź. Fabuła jest tu krańcowo infantylna (patrz: kreskówki disney'owskie), a odtwórcy głównych ról - Travolta i Williams - jacyś smutno-obleśni. Jest taka jedna scena z gorylem, ograna w zwiastunach, na której jedyny raz się roześmiałam. Cała reszta pozostaje niestrawna. I nawet chyba dzikie wieprze by tego nie chciały żreć. Ja dostałam po tej pulpie zgagi (sic!).

100% strawy gruboziarnistej z celuloidu, z dodatkiem emulgatorów pikselozy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura