Dorota Smela Dorota Smela
56
BLOG

Filmowa depesza #3 (05-11.02.10)

Dorota Smela Dorota Smela Kultura Obserwuj notkę 1

Tydzień zdominowały długo wyczekiwane nominacje do Oscarów. Obyło się bez niespodzianek. Czołgiem po reszcie kandydatów przejechali się Cameron ze swoim smerfnym "Avatarem" i Kathryn Bigelow z "Hurt Locker". Obydwa filmy zdobyły po 9 nominacji. Mój faworyt, obraz Neila Blomkampa - szaro-bure w kolorach social fiction, które dziewiątkę ma w tytule - niestety załapał się raptem w 4 kategoriach i na statuetkę w tej najważniejszej raczej nie ma szans. Cieszy trochę zaskakująca nominacja dla impresyjnego dokumentu "Królik po berlińsku" Konopki. Choć to też, tak na otarcie łez po wyrzuceniu z konkursu "Rewersu".  Mniejszym zaskoczeniem okazał się wykaz kandydatów do nagród Razzie. To było do przewidzenia. Para z wampirycznej sagi "Zmierzch" i Sandra Bullock (za "Wszystko o Stevenie") moim zdaniem uczciwie zapracowali na Złote Maliny. Ciekawe, że w tym samym czasie Bullock po raz pierwszy ma szansę na statuetkę Akademii (za "The Blind Side"). Jednocześnie osiągnąć szczyt i dno kariery - to się nazywa dynamiczne aktorskie emploi!
A na naszym podwórku kilka niezłych premier:

1. "Fish Tank", reż. A. Arnold *****

Ten kameralny dramat to jakby swobodna kontynuacja "Białej wstążki" Haneke. Bo znów na tapecie są stosunki (niestety w dosłownym tego słowa rozumieniu) dorosłych i dzieci. I podobnie jak u Austriaka nie wiadomo, kto jest gnębiącym, a kto gnębionym. Postacie tego dramatu są wysoce niejednoznaczne: dzieci zdają się zepsute i amorlane, a dorośli niedojrzali i zagubieni. Portretowane przez Andreę Arnold przedmieścia angielskich miast to pogrążone w maraźmie i frustracji miejsca, gdzie konie zdychają z głodu. Brytyjska reżyserka to Hitchcock kina społecznego - jej filmy ogląda się tak, jakby ktoś cały czas ściskał nas w trakcie seansu za gardło. Arnold ma już na koncie Oscara za krótkometrażową animację "Wasp", a dwa lata temu przez ekrany przewinęło się jej "Red Road", pełne suspensu studium traumy. "Fish Tank", drugi pełnometrażowy film reżyserki, zachwycił jury zeszłorocznej edycji festiwalu w Cannes. Ale chyba te nagrody nie wyszły jej ostatecznie na dobre, bo zamiast nad kolejnym autorskim filmem Arnold pracuje teraz ponoć nad wysokobudżetową ekranizacją "Wichrowych Wzgórz"! Śpieszmy się doceniać artystów, tak szybko porzucają sztukę dla biznesu.

2. "Adam", reż. M. Mayer ****

Komedia romantyczna z zespołem Aspergera w tle. Nie, nie chodzi o punkową kapelę, tylko zaburzenie ze spektrum autyzmu. Kto nie wie, nie słyszał, ten pojmie w trakcie oglądania, bo problem został tu zilustrowany na przykładach, chyba dokładniej niż w "Rain Manie". Być może zastanawiałyście się kiedyś, skąd u waszych partnerów, szefów i kolegów ten porażający brak empatii? Ten film w miły i niekrępujący sposób odpowie na wasze pytanie. "Adam" to także dobra propozycja dla tych, którzy szukają czegoś na randkę, a nie dzierżą cukierkowych historyjek w rodzaju "Oświadczyn po irlandzku". Zwłaszcza że seans ma też poniekąd działanie kojące, a już na pewno podnosi próg tolerancji na ludzkie niedoskonałości.

3. "Tlen", reż. I. Wyrypajew ****

Biada temu, kto na chybił-trafił wybierze z kalendarza premier właśnie ten film. To bowiem pasjonujący na swój sposób, ale jednak przeznaczony dla wyrobionego widza eksperyment na styku poezji i wideoklipu. Dla miłośników kina stylu zerowego nie ma tu absolutnie nic. Tym zaś, którzy słownych arabesek się nie boją, serwowane tu przez parę narratorów teksty dadzą gęsią skórkę. Rymują oni o bogu (znów!), polityce, narkotykach i miłości. Rosyjski reżyser Iwan Wyrypajew ma także niezłe oko do obrazu. Drzwi na Księżycu czy ukrzyżowanie na polu marihuany to wizje, które zostają w pamięci. Całość można by określić mianem "antybollywoodu", bo ni to musical, ni od brudu życia nie stroni, a i wzruszenia są tu innego rodzaju. A jednak jest to opowieść o miłości i składa się z szeregu kompozycji. Świetny występ Karoliny Gruszki - prywatnie żony reżysera.

4. "Oświadczyny po irlandzku", reż. A. Tucker ***

Ten film wszyscy już widzieli. Tyle że pod innym tytułem i z inną obsadą. Dla zainteresowanych detalami moja recenzja w Dozie Kultury: http://tr.im/MVJd

5. "Randka w ciemno", reż. W. Wójcik **

Polski film, który ma iście bondowski plan zdjęciowy (Wrocław, Londyn, Côte d'Azur) i epicki product placement (naliczyłam ponad tuzin produktów). Chyba po raz pierwszy w mainstreamowym polskim kinie występuje tu też postać pozytywnego bohatera gejowskiego (na otarcie łez po skandalicznym rysunku z kozą). Twórcy filmu wyrzucili też niemałe pieniądze na muzykę. Biblioteka piosenek w napisach ciągnie się bez końca. Niestety zabrakło ważnego elementu - dobrego scenariusza, który w Polsce kupić najtrudniej. Co ciekawe: rzemieślnik, który pisał to pełne nonsensów love story ze świata barmanów, miał - o dziwo - poczucie obciachu, nie można go bowiem znaleźć w żadnej stopce produkcyjnej. Ponoć za wszystkim stała Łepkowska, co by nawet pasowało - sztuczne to jak telenowela, tylko środowisko telewizyjne (patrz klnąca Dereszowska), z którym serialowa potentatka ma przecież wiele wspólnego, cechuje jakiś rys autentyzmu.

100% strawy gruboziarnistej z celuloidu, z dodatkiem emulgatorów pikselozy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura