Dorota Smela Dorota Smela
77
BLOG

O horrorach w życiu i na ekranie. Depesza 6 (26.02-04.03.10)

Dorota Smela Dorota Smela Kultura Obserwuj notkę 5

 

Człowiekowi nie zawsze dane jest podążać za swoimi pasjami. Zeszły tydzień skończył się dla mnie w czwartek. Potem nastała ciemność. Niestety nie była to ciemność sali kinowej, czego jestem akurat pewna, bo zbyt często rozjaśniał ją biały zarys sedesu w mojej łazience. I tak aż do poniedziałku rano, kiedy to ocknęłam się z potwornymi zaległościami kinowymi i kalorycznymi. Brzmi jak horror, a nazywa się grypa żołądkowa. Ale dość autobiografii.


1. W chmurach ****

Reitman jest genialny i udowodnił to po raz trzeci. Wszystkie argumenty schowane są w tej kieszonce. dk.tlen.pl/recenzje/


 2. Niezasłane łóżka ***

Ten film zaczyna się jak artystowskie wodzenie widza za nos, by z czasem nabrać całkiem przyjemnych kształtów. Z pozoru jest to komedia romantyczna dla nieprzystosowanych z dodatkiem kluczowych dla wieku dojrzewania problematów – nieobecnego ojca, seksu, alkoholu i długotrwałych zaników pamięci. Na koniec całość okazuje się jednak odbijać w stronę niegłupiej lekcji życiowej, której przesłanie brzmi: nie należy uprzedzać faktów. W soundtracku słychać sporo fajnych folkowych i indie rockowych numerów.


 3. Kocham kino ***

Iść do kina na zbiór etiud to jakby zamówić w restauracji kilkadziesiąt przystawek. Z jednej strony dostajemy spektrum filmowych wizji, z drugiej straszny bałagan, w którym rzeczy wartościowe przykrywane są śmieciami. Bo niestety, choć nazwiska autorów kuszą, nie wszystkie filmiki są równie smaczne. Niektóre robią wrażenie skręconych na kolanie, inne bełkotliwie nieprzystępnych. Wielkim rozczarowaniem była dla mnie etiuda Jane Campion, wielu innych w zaledwie tydzień od projekcji nie mogę sobie nawet przypomnieć. Przyjemnie oglądało się reżyserów azjatyckich, ale najmocniejsze entree zrobili tradycyjnie skandaliści – Lars Von Trier i nasz rodak Roman Polański ze swoim „Kinem erotycznym”.



4. Wilkołak **

Kiedy nie udaje się film niezależny wina tkwi często w trudnych warunkach produkcji. Kiedy wielkie widowisko, w które wpompowano grube miliony jest nudne, chaotyczne, a zamiast straszyć śmieszy, to nie ma się co litować nad jego twórcami. Widocznie pazerność wygrała tu ze szczerością. Gotycka opowieść z Benicio Del Toro nie angażuje, bo jest źle opowiadana, bo niepotrzebnie mnoży się tu wątki, bo cały decor jest nadmiernie rozbudowane, a kiedy pojawia się zapowiadany wilkołak, to zdaje się przy tym jakiś cherlawy i groteskowy jak bohater „Planety Małp”, któremu pomyliły się filmy.


 

100% strawy gruboziarnistej z celuloidu, z dodatkiem emulgatorów pikselozy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura