Czy polską armią rządził przez ostatnie lata niekompetentny, oderwany od rzeczywistości, rozemocjonowany dyletant ?
Czy aby zapewnić mu miękkie lądowanie i ochronę przed ewentualnymi zarzutami prokuratorskimi Tusk kazał wpisać go na listę kandydatów PO do Senatu ?
Minister MON "... o powadze sytuacji w 36. specpułku dowiedział się dopiero w ostatnią środę - po lekturze raportu komisji Millera..." - informuje w łzawym wywiadzie z Klichem Gazeta Wyborcza. Przez 14 miesięcy śledztwa, wałkowania wszystkich wątków - a jak widać po "raporcie" Millera - głównie sytuacji w instytucji zajmującej się wożeniem VIP-ów, biedny Klich nic nie wiedział. Dowiedział się w ostatnią środę. On, minister.
"- Żadne raporty na temat błędów szkoleniowych w 36. specpułku w ciągu ostatnich czterech lat do mnie nie docierały -"
w tym miejscu Klich wpisuje się w ruską narrację o winie nieżyjącego gen. Błasika. No bo skoro nie docierały to oznacza że dowódca sił powietrznych ich nie przekazywał.
Dalej jest jeszcze ciekawiej:
"Wraz z premierem uznaliśmy, że jeżeli te wytyczne /komisji Millera/ mają być realizowane, to przez kogoś, kto nie ma takiego emocjonalnego związku z wojskiem jak ja .." - może Klich psychiatra powinien zatem sam siebie zdiagnozować i przepisać leki na mniej "emocjonalne" podejście do armii? Czy ministerstwem obrony dużego środkowoeuropejskiego państwa będącego w strukturach NATO powinien rządzić profesjonalista czy amator z "emocjonalnym podejściem" ?
„- Jest mi niewątpliwie w tej chwili łatwiej, bo raport wyjaśnił sprawę, która dla mnie osobiście była niezmiernie ważna. Komisja jednoznacznie potwierdziła, że to nie ja wsadziłem na pokład samolotu wszystkich dowódców sił zbrojnych „
Zarzuty wobec Klicha dotyczą dalece poważniejszych kwestii niż samo „wsadzenie generałów na pokład”.
Ale jak to w GW – półinteligenci tłumaczą ćwierćinteligentom że w rzeczywistości Klich jest OFIARĄ a nie SPRAWCĄ i rozmydlają rzeczywistą odpowiedzialność. A nieżyjący tłumaczyć się nie mogą.