Waldemar Fornalik, został właśnie namaszczony przez zarząd PZPN, na trenera kadry PZPN.
W TV odbywa się przy okazji okolicznościowy show dla idiotów i piłkarskich kretynów - łatwo identyfikowalnych po okrzykach "nic się nie stało", po kolejnych przegranych meczach reprezentacji - dotyczący tego dlaczego właśnie Waldemar Fornalik. Główną gwiazdą jest oczywiście Antonii Piechniczek. Nowego selekcjonera nie ma nawet na sali. Nie mówiąc już o odchodzącym.
Krótko o samym trenerze Fornaliku do którego nie mam właściwie nic, a któremu trzeba współczuć. Jako że będzie sterowalny z drugiego siedzenia przez Piechniczka, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
No więc trenerowi Fornalikowi można przypisać dwa sukcesy, vicemistrzostwo Polski, oraz to że tak długo pracuje w Ruchu Chorzów. Od biedy można jeszcze dołożyć, to że mimo tego że klub biedny potrafi z nim to vicemistrzostwo zdobyć. Choć wynika to głównie z głupoty zarządzania w Wiśle, Lechu, Legii czy Polonii Warszawa.
I to tyle. Ale nie miejmy pretensji, taki Smuda przecież, ma na koncie parę mistrzostw, fazę grupową Ligi Mistrzów, puchar UEFA, i inne dodatki, a jak przyszło do prowadzenia reprezentacji, to porażka na całej linii, choć warunki miał więcej niż komfortowe.
O tym że Fornalik zostanie selekcjonerem, właściwie było wiadomo od momentu kiedy jego nazwisko pojawiło się jako ewentualnego kandydata. Cała reszta z przeciąganiem wyboru to śmieszna kurtynka, dla jakiś negocjacji poza kamerami. Tak swoją drogą ciekawe co tam ustalili.
Faktycznie to wszystko niewiele ma ze sportem wspólnego, a jest ordynarną próbą kupienia głosów śląskiego środowiska piłkarskiego, podczas najbliższych wyborów prezesa PZPN. O pozostałych kandydatach którzy dostali się do finałowej trójki warto wspomnieć, tak ku pamięci. Byli to Jerzy Engel, i Jacek Zieliński. Zwykłe tło dla pierwszego planu, bez żadnych szans na wybór.
Wojciech Sokołowski