Zostań z nami, lato! Sówka55
Zostań z nami, lato! Sówka55
Sówka55 Sówka55
1162
BLOG

Pamiętnik Myszulka, 62

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 61

 

Rozdział LXI

Zimno, to nie jest to, czego Kot oczekuje od pogody,

tym bardziej w połowie września,

kiedy kalendarzowe lato

dopiero zaczyna malować na żółto pierwsze liście akacji.

Trochę myślę o polityce, trochę o zatraconym pięknie...

 

"Zimno zawsze wszystko utrudnia", jak słusznie stwierdził narrator opowiadania "Proszę nikogo nie winić". Mogę domniemywać, że myślał tak także jego autor, Julio Cortazar. Bo i ja tak właśnie myślę.

Rozszerzę tę myśl, a dokładnie ją rozleję i rozwodnię: zimno i deszcz wszystko utrudniają (deszcz wczoraj padał i znów nam grozi), gdyby ode mnie zależało coś więcej niż tylko uśmiech Mamy i czyste uszki Myszuni (bo tylko ja umiem wylizać je właściwie), deszczu i zimna nie byłoby w ogóle.

Nikogo nie winię, ale mi się to nie podoba.

Zresztą, cóż mogę, cóż mogę. Ne mogę zatrzymać jesieni.

Ale mogę być sfrustrowany.

I jestem.

Zazdroszczę Zwierzętom, które żyją w ciepłych krajach, mają suche futerko i ciepłe poduszeczki łapek. Nigdy nie mają kataru i dreszczy. Mogą słuchać skocznych menuetów i śpiewać arie z "Krainy uśmiechu", a ja słucham "Pawany na śmierć infantki" lub nucę przejmujące fado (tylko dla Kocurków) z Coimbry.

"Myszulku, rozsądek Cię zawodzi z powodu tej frustracji. Nie pomyślałeś o tym, że może te Zwierzęta z tropików marzą o deszczu i jakiejś ochłodzie? Czujesz się myślicielem i poetą, czytaj myślicieli i poetów, mówią do Ciebie poprzez wieki, trzeba tylko nadstawić uszek. – Ach, życie", powiedziała Mopcia i wyrecytowała dywan (a może gazelę, nie znam się na tym, a nie chciałem pytać, by niepotrzebnie nie wbijać Jej w dumę, że choć taka malutka, wie tak dużo) poety Rudakiego z IX wieku, a więc rówieśnika Siemomysła, Ojca Mieszka I:

"Błogosławioną radę dało mi życie

a życie, jeśli się przyjrzysz – całe jest jedna rada:

Nigdy nie bądź zazdrosny o szczęście innych ludzi,

dosyć na pewno jest takich, co będą zazdrościć tobie.

Rzekło mi jeszcze życie: Pilnuj swego gniewu -

bo kto swego języka nie spęta, ten miewa spętane nogi."

(przekład Władysława Dulęby).

"To nie dotyczy tylko Ludzi – dodała - to rada uniwersalna".

Hm, ale Ludzi też dotyczy. Nie chcę być zbyt dosłowny, ale ostatnie orzeczenia sądowe dowodzą, że "spętany język", czyli język trzymany na wodzy, choć od kwietnia 1990 roku zniesiono cenzurę, dalej się przydaje. Tak sobie myślę, że wolność w państwie demokratycznym to uświadomiona niekonieczność. Niekonieczność mówienia tego, co się myśli, albo przeciwnie - mówienie tego, co się myśli, za to ze świadomością, że trzeba będzie za te myśli zapłacić, miau.

Wolność jest bezcenna, ale płaci się za nią nieustannie. Albo ciężarem, który czuje się we własnym sumieniu, albo więzieniem,  tout court.

Więc właściwie w każdym przypadku można powiedzieć, że więźniami sumienia jesteśmy wszyscy i stale.

W dodatku więźniami sumienia są bardziej ci, którzy ukrywają swe poglądy we własnym Domu, a mniej ci, którzy siedzą za nie w więzieniu. Bo oni przynajmniej mają ten komfort, że wykazali się odwagą w wyrażaniu własnych poglądów, zwłaszcza jeśli wypowiadali je – tu decyduję się na pewien skrót myślowy –  pro publico bono.

Życie składa się jednak z paradoksów.

Nic więc dziwnego w tym, że i Lord Paradox siedział w więzieniu. Styl jego życia jest mi obcy, zresztą on akurat nie za słowa odpowiadał (a przynajmnie nie przede wszystkim), a za czyny, ale mi go szkoda. Tadżyka  Abu Abdullaha Dżafara ben Muhammada Rudakiego, którego wiersz ostrzegawczo wyrecytowała Mopcia, też wygnano z Buchary, nie bardzo wiadomo, z jakiego powodu (cień jedenastu wieków kryje tajemnice nie tylko jedwabnego szlaku), ale pewnie właśnie dlatego, że choć przezorny, nie powściągnął jednak w porę swego języka. I jego mi żal, tym bardziej, że był wtedy ślepy, może – jeszcze gorzej – oślepiony.

Nie chciałbym jednak, by po tych przykładach uznano, że jestem oportunistą i nie Kotem, a Tchórzem lub Tchórzofretką (nie obrażając tych miłych Zwierząt), nie, ja nie namawiam do krępowania myśli i słów, ja tylko widzę, jakie to przynosi konsekwencje w naszych czasach.

Dokładnie takie same, jak w czasach dawno minionych i w czasach niedawno, a słusznie minionych. Miau!

Co tu kryć: nieznośna lekkość wyroków dla realnych bandytów w zestawieniu z bezwzględną surowością oceny tekstów wirtualnych budzi mój sprzeciw, nie tylko jednak mój, więc mam nadzieję, że na takich wyrokach te sprawy się nie zakończą. Na razie porzucam ten temat. W każdym razie bliskie są więzi władzy trzeciej z pierwszą i drugą – jakoś tak sie składa, że i tu tres faciunt collegium.

A co porabia czwarta władza? W większości kibicuje trzem poprzednim. Ci zaś, co nie kibicują, walczą, tym razem za pomocą prowokacji dziennikarskiej. "Zostań jeszcze i przejmij sztuki wojenne od Niemców, Staraj się zyskać ich ufność, dalej obaczym", mówi Starzec w "Powieści Wajdeloty".

Jestem Kotem romantycznym, ale i rozważnym. Romantycznie wskażę, co myślę, rozważnie ukryję się za kimś innym. Bo znów przychodzi mi do głowy Konrad, ale tym razem nie Wallenrod, ale Konrad z "Wyzwolenia", wróciłem do "Wyzwolenia" niedawno. Konrad rozmawia z Maskami, a mnie wydaje się, że mówi o rządzących i o prowokacji dziennikarskiej.

Voilà:

KONRAD: "Wy chcecie żyć i nie ma podłości, której byście do ręki nie wzięli i nie przyswoili sercu. Wy chcecie żyć i już trawicie błoto i brud, i już was nie zadusza zgnilizna i jad; ale jadem i zgnilizną nazywacie wiew świeży od pól i łąk, i lasów. Wy chcecie żyć i plwać na wszystką rękę, która was i waszą podłość odsłania" (akt II).

"Myślałam, Myszulku, że będziesz pisał o lecie, które umyka (a może jeszcze wróci), o smugach babiego lata za naszymi oknami i o jarzębinie czekającej na jemiołuszki, o jasnych cieniach w dzikim winie i o swoich rozmowach ze Słońcem, które namawiasz do pozostania z nami na dłużej, a Ty znów pogrążasz się w krytykanctwie i malkontenctwie", zauważyła Myszunia.

No tak pogrążam się i pogrążam, jak cała nasza Rodzina. Żeby się nie pogrążać i nie smucić, trzeba by mieć zamknięte oczki i uszki zatkane zatyczkami (lub cały łepek obwiązany wstążką naokoło i w ten sposób zakryte uszki), by rzeczywistość nie miała do nas dostępu. Kot by wyglądał wtedy, jakby bolały Go ząbki, a to przecie nie ząbki, ale dusza nas boli i cierpi zdrowy rozsądek Kota Państwowca. Trudno tak żyć, a i nie warto. Nie raz o tym pisałem.

Ale ten "wiew od pól i łąk, i od lasów" u Wyspiańskiego rozmarzył mnie jednak i od bieżących spraw jakoś nagle odsunął. W ostatniej "Rzeczpospolitej" w "Plusie Minusie" czytałem o Zaleszczykach, wspomnienie nostalgiczne i pachnące winogronami – a ja byłem w Zaleszczykach, byłem tam z Rodzicami w naszych mołdawskich (ku Mołdawii) podróżach! Doskonale pamiętam malowniczy niski brzeg Dniestru po północnej stronie i niebotyczne w skłębionej plątaninie świerkowego lasu (tak mi się wydawało, nie są to przecież Himalaje, ale kontrast obu brzegów uderza) szczyty po drugiej. Naprawdę, jest tam pięknie!

Most przez Dniestr, długi z niską barierką i dziurami w nawierzchni. Słońce w wodzie i nad nami, tańczące w plamach w szybach samochodu. Wiatr poruszający delikatne fale na spokojnej toni rzeki... Zaleszczyki...

Kiedyś kurort, modny i odwiedzany, teraz miejscowość jak inne. Byliśmy tam parę lat temu, może coś się zmieniło, ale wtedy było to senne miasteczko, w którym żadnych śladów dawnego szalonego życia nie czuło się w ogóle. Tak jakby kurz z nieremontowanych dróg przykrył ludzkie serca, przytłumił aspiracje, zasłonił marzenia. To samo miejsce, woda, niebo, nawet pewnie i niektóre drzewa te same (w pewnym momencie minęliśmy zagrodzony wysokim parkanem stary park – do kogo należał przed wojną, kto tam teraz mieszkał, co się z nim przez te wszystkie lata działo – pytania bez odpowiedzi), niektóre (nieliczne) domy (większość się pewnie rozpadła, bo nowi właściciele nie czuli się z nimi emocjonalenie związani), a puls, rytm, nastrój zupełnie inne. Co się stało z tym dawnym minionym życiem? Co sprawiło, że tym Ludziom sprzed osiemdziesięciu-dziewięćdziesięciu lat tak wiele się chciało, gdzie podziały się energia i przedsiębiorczość, które rozpalały tamten czas?!

Ludzie odeszli, wygnani, przepędzeni, zabici, miejsce pozostało. Ale bez dawnego Ducha, bo ten Duch przynależał do tamtego świata. Nadawał sens marzeniom, kreował wydarzenia, tam i wtedy poruszał bieg historii.

Ale historia zmieniła swój bieg, tamtej historii i tamtych Ludzi już nie ma. Nawet ich cieni, nawet ich grobów.

Kraj utracony, historia zaprzeszła, zastygłe piękno tej ziemi. Czy ktoś je obudzi, przywoła, poruszy odegnanego boleśnie Ducha?

Ach, ta jesień, jesień Kotu zawsze przynosi niewesołe refleksje, tęsknotę i żal.

Więc cóż pozostaje?! Cóż?! Miau!

 

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości