spacemarine spacemarine
639
BLOG

O co chodzi Kaczyńskiemu?

spacemarine spacemarine Polityka Obserwuj notkę 14

Jarosław Kaczyński w swoim poniekąd niezłym przemówieniu zarysował podział na dwie koncepcje rozwoju Polski: tzw. polaryzacyjno-dyfuzyjną oraz zrównoważonego rozwoju. Przy przedstawianiu tego podziału dokonał jednak kilku nadużyć.

Koncepcja Boniego, owszem, zakłada zrobienie z metropolii lokomotyw polskiego rozwoju, którego dynamika ma się następnie przelać na regiony biedniejsze. Tyle tylko że wbrew temu co powiedział/napisał Kaczyński, nie dokona się to w wyniku niesprecyzowanego procesu, a w wyniku inwestycji w infrastrukturę. A właśnie to braki w infrastrukturze są powodem ekonomicznego zacofania Polski na tle Europy i niektórych jej regionów na tle kraju. To właśnie za pomocą nowoczesnej infrastruktury, bogactwo i rozwój ma się rozwinąć na pozostałe regiony. Zarzucanie Boniemu politycznego koniunkturalizmu to jednak nadużycie. To tyczy się także przykładów, bo właśnie brak nowoczesnej infrastruktury skutkuje tym że dynamika wzrostu regionu moskiewskiego nie rozlewa się na środkową Rosję. Choć tutaj liczą się też wewnętrzne relacje, kwestie polityczne i zwykłe synekury. A u Kaczyńskiego dobór przykładów jest ogólnie mówiąc nietrafiony, żeby nie powiedzieć tendencyjny.

Dwa najpotężniejsze gospodarczo państwa na świecie (Stany Zjednoczone i Chiny) realizowały właśnie taki program jaki krytykuje Kaczyński: to gigantyczne miasta chińskie są lokomotywami rozwoju, a nigdzie nie słyszy się o pozbawianiu ich funduszy na rzecz wspierania rozwoju np. Mongolii Zewnętrznej, to wielkie amerykańskie aglomeracje są źródłem potęgi gospodarczej, a nie wioski stanu Wyoming. A bogactwo metropolii rozlewa się na chińskie prowincje siecią autostrad i kolei tak jak rozlało się wcześniej po środkowych stanach USA.

O samej koncepcji Kaczyńskiego niewiele da się powiedzieć. Nie umiem sobie wyobrazić jak miałaby wyglądać owa redystrybucja efektów rozwoju gospodarczego. Nałoży się na stolicę jeszcze większe "janosikowe" tak aby z pieniędzy tych finansować pomoc społeczną na Podkarpaciu? Ów "republikanizm" Kaczyńskiego chce karać pracowitych i oddawać ich pieniądze leniwym? Paradoksalnie Kaczyński zauważa że aby móc w ogóle liczyć się w światowym wyścigu gospodarczym musimy się modernizować i rozwijać, ale w następnym zdaniu odradza sprowadzanie rozwoju jedynie do wzrostu gospodarczego, a proponuje zająć się także podnoszeniem jakości życia. Czy mamy więc przejadać natychmiast swój wzrost dla zaspokojenia potrzeb biednych regionów? Za pieniądze bogatych kupić spokój biednych? Blisko stąd do tuskowego "tu i teraz" i daleko do troski o pozycję Polski w świecie.

Pomysły na innowacyjną gospodarkę na poziomie mikro są, owszem, ciekawe, ale nie wiem jak da się je zrealizować bez inwestycji w infrastrukturę. Nawet najlepszy produkt regionalny musi dojechać do odbiorcy. A do budowy infrastruktury potrzebne są olbrzymie pieniądze, takie jakie jest w stanie zarobić tylko kilka wielkich metropolii. Dlatego ich rozwój jest niezbędny. Odebranie im środków i rzucenie ich na mozolne wyrównywanie szans biednych regionów i leniwe budowanie ich połączeń z zubożałymi metropoliami skaże nasz kraj na powolną wegetację.

Już teraz na wieś idą olbrzymie pieniądze z Unii Europejskiej. Wspólna polityka rolna zamiast być pomocą stała się czynnikiem petryfikującym prymitywne polskie rolnictwo i hamującym jego rozwój. Utrzymując skostniałą wiejską strukturę, walcząc z odpływem ludzi ze wsi spowalniamy wzrostowe działania metropolii, a teraz opozycja proponuje jeszcze by na tę skamieniałą prowincję rzucić więcej pieniędzy wedle zasady "jakoś to będzie". Trudno i tutaj nie dopatrzeć się politycznego koniunkturalizmu, mówienia ludowi: "my wam damy więcej, bo oni chcą to wszystko zabrać do tej wstrętnej Warszawy co to już jest bogata"...

Nie wiem o co chodzi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie widzę przykładów skutecznej polityki zrównoważonego rozwoju, nie widzę szans jej powodzenia, nie widzę możliwości jej zastosowania. Chyba że chcemy zmienić się w kraj biednych i biedniejszych... ale, ale skądś już to znamym prawda? Czyżby "Solidaryzm" Kaczyńskiego był tylko kolejną wersją socjalizmu, tym razem z sosem narodowym (bez skojarzeń z NSDAP proszę), w którym pracowity i bogaty ma utrzymywać leniwego i biednego w imię XIX wiecznej narodowej wspólnoty?

 

spacemarine
O mnie spacemarine

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka