Spalinowy.pl Spalinowy.pl
491
BLOG

Kup pan cegłę

Spalinowy.pl Spalinowy.pl Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

Jestem maniakiem. Cóż poradzę? Chwilę po kupieniu kolejnego auta zaczynam wertować ogłoszenia i zastanawiam się, które auto będzie lepsze od obecnego. Może się kiedyś wypowiem szerzej o tym jakie auto najlepiej jest wybierać ale teraz mam potrzebę pogadania o sprzedających.

Nie dziwi nikogo fakt, że większość auto to igły, lale, jedyne takie, super, nówki, niebite, Niemiec płakał jak sprzedawał. Wszystkie są na 100000% bezwypadki z oryginalnym lakierem. No to super ale dlaczego nie są do jasnej cholery umyte? Dlaczego na zdjęciach nic nie widać i dlaczego zawsze pas bezpieczeństwa tak się układa, że zakrywa wygryzione przez rekina oparcie fotela kierowcy. Dlaczego? Jak ludzie chcą sprzedać auto, w którym na podłodze zalega gruba warstwa błota a reszta wnętrza nie była sprzątana od nowości? Na zdjęciach widać wszystko tylko nie najistotniejsze elementy wskazujące, że jest to po prostu kolejny grat, dla którego już przygotowane zostało miejsce w hucie. Ja rozumiem, że każdy chce sprzedać auto no bo w końcu radość jest zawsze przy zakupie i przy sprzedaży, ale dlaczego tacy ludzie traktują innych jak skończonych debili. Wiadomo, że każde auto starsze niż 5 lat ma za sobą przygodę blacharską. Taka jest okrutna rzeczywistość. Każdą naprawę można wykonać dobrze. Jednak na rynku są pojazdy pokryte powłoką lakieropodobną a właściciele i tak twardo stoją na stanowisku, że: Panie on nigdy nie bity i poszanowany. No niech was…

No i te przebiegi. Można przyjąć, że na zachód od Odry nie występują auta dziesięcioletnie z przebiegiem 170 000 km. Nie i już. Jeśli taki cukierek się trafi to wygląda jak nowy i czasem ma nawet więcej lat. Natomiast większość ma 400-500000km. Zwłaszcza auta klasy wyższej. Niemcy, Francuzi, Belgowie nie są idiotami i jak kupują BMW E60 z trzylitrowym dieslem to nie po to żeby robić 10000km rocznie. Robią spokojnie 50000km rocznie i nie jest to żaden ewenement. Bywają auta robiące i 100000rocznie i to też nie jest coś niesamowitego. Ale Polak lubi być robiony w konia. W końcu wystarczy popatrzeć na wyniki wyborów…..

 Kiedyś mój kolega koniecznie chciał kupić auto używane za 50 tys. zł. Było to coś koło roku 2005 lub 2006. Taka kwota nawet teraz robi wrażenie jeśli mówimy o rozsądnym aucie używanym. Kolega był głuchy na wszelkie sugestie i rady. Mówił, że żona się uparła. Nie ważne. Ważne, że chcąc mu pomóc pojechałem z nim i jeszcze jednym naszym kumplem do Radomia. Miała tam na nas czekać niezwykłej urody, cudowna i pachnąca nowością Toyota Avensis. Kolega przez całą drogę opowiadał nam jej historię. Ja i kumpel będący specem od napraw blacharskich kiwaliśmy bardziej z politowaniem niż ze zrozumieniem słuchając tych bzdur, które przyszły właściciel Toyoty łyknął od sprzedającego jak Pelikan cegłę. Umówiliśmy się przy drodze wylotowej z Radomia w jakiejś knajpie. I to był plus. Sprzedający spóźnił się półtorej godziny co pozwoliło nam zjeść przeciętny ale ciepły obiad. Po skończonym obiedzie siedzieliśmy sobie popijając coś co według kelnerki było kawą i zabijaliśmy czas prowadząc niezwykle ciekawą konwersację na bliżej nie określony temat. Nagle odezwał się telefon. Pan sprzedający już się zbliżał. Wyszliśmy przed knajpę i zobaczyliśmy jak na parking wjeżdża Avensis. Kolega specjalista powiedział tylko: Możemy wracać. Jednak napalony, kupujący koniecznie chciał auto obejrzeć. To co zobaczyliśmy było przerażające. Takich trupów to nawet w Słomczynie na giełdzie w najlepszych czasach nie było. Nieumiejętnie zacierane ślady korozji były wszędzie łącznie ze wnętrzem. Wszystkie plastiki były polakierowane na czarny mat lakierem nitro. Tam nie było nawet co ratować. Obezwładniliśmy więc kupującego i uciekliśmy stamtąd. W drodze powrotnej kolega spec odezwał się tylko raz: Wiecie co? Powinniśmy gościa po prostu obić. Żeby się nauczył jak nie należy się zachowywać.

Kupujący nie był zadowolony i koniec końców kupił Mazdę 6…. Jak się po tygodniu okazało, owiniętą swego czasu wokół drzewa. Jako, że dał się zrobić w konia i podpisał podsuniętą mu przez handlarza umowę in blanco z byłym właścicielem z Niemiec nie dało się tej transakcji odkręcić. Oczywiście kolega zadzwonił do handlarza i zażądał zwrotu kasy. Usłyszał w słuchawce krótkie „spierdalaj” i tak się sprawa zakończyła. Aha… Mazdę zasugerowała mu żona. Głównym powodem jej fascynacji tym autem było to, że: Ma taki fajny wyświetlacz. Czasem mam wrażenie, że kobiety nie są z Wenus ale z zupełnie innej czasoprzestrzeni.

Może przytoczona historia nie wiąże się w najlepszy sposób z moim wstępem bo w końcu potwierdza, że nawet najgorszy trup znajdzie kupca…. Jednak ja nadal nie rozumiem jak można w ten sposób kłamać ludziom w żywe oczy.

Przyjazny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości