Sprawa Cezarego Gmyza umieszcza "Rzeczpospolitą" na liście mediów niezaleznych inaczej. Co więcej - na naszych oczach formuje się zamaskowana postać mainstreamu.
Większość komentatorów zwraca uwagę na wielkich przegranych - czyli PiS. Że miało być tak pięknie. Kaczor jakby mniej straszny, bo po face liftingu. Ukrycie prezesa w cieniu profesora Glińskiego windowało sondaże. Do czasu. Jedni z satysfakcją, inni z odcieniem zawodu komentowali powrót "normalnego Kaczyńskiego", ujawnienie jego prawdziwej twarzy. Niewielu natomiast było zainteresowanych objawieniem się prawdziwego Hajdarowicza.
"Trotyl na wraku tupolewa" obnazył aspiracje właścicieli gazety. Zmiany następowały krok po kroku. Odszedł Paweł Lisicki. Pojawiły się nazwiska młodych dziennikarzy, trzeźwo patrzących na pracę w redakcji. Z czegoś trzeba przecież żyć. Dla odróżnienia od otwarcie prorządowych mediów będą tam sobie publikować "niepokorni": Ziemkiewicz, Mazurek, Szczepłek coś o piłce napisze. I dobrze - niech tylko nikt nie próbuje bawić się w zbyt odważne dziennikarstwo śledcze. W przeciwnym razie redakcyjna anegdota przytoczy historię podejmowania błędnych decyzji i ponoszenia konsekwencji. Pamiętacie? To nie prokuratura wojskowa: nie minął tydzień i facet nie ma pracy.
W tym samym niemal czasie ponownie pochowano prezydenta Kaczorowskiego. Pułkownik Szeląg ujawnił, że za błędną identyfikację ciała prezydenta odpowiada były wiceminister Jacek Najder, obecnie ambasador RP przy NATO. Konsekwencje? Żadnych. Wystarczy grać po włściwej stronie, by nie obowiązywały prawo, zdrowy rozsądek, ekonomia ani tym bardziej prawa fizyki (patrz raport komisji Millera).
"Od dzisiaj tak będzie zawsze"- napisał w oświadczeniu Grzegorz Hajdarowicz. O to zapewne zadba nowy naczelny, ktory będzie wiedział, że śledztwo smoleńskie trwa długo i nieprędko sie skończy. Że nadmiar stresu to prosta droga do samobójstwa. Po co kołysać łódką w której się płynie? A, że z prądem...
