Nie wiem dlaczego, ale działania wokół "dopalaczy" jako żywo przypominają mi początek stanu wojennego. Czyli najpierw działania represyjne a potem ich legalizacja w sejmie. Wtedy również większość w sejmie poparła i zalegalizowała działania ówczesnego rządu.
Ja wiem, jak bardzo obrazoburczo to brzmi. Jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że obecna - demokratycznie wybrana - władza czerpie wzorce z naprawdę najciemniejszych lat komuny. Na dokładkę robi to z podobnych pobudek - żeby utrzymać się przy władzy.
Przerażające jest to, że dzieje się to w ramach demokracji a społeczeństwo nie zauważa, że postawiono coś na głowie.
Co będzie następne? Gdzie nasi rządzący znajdą kolejnego przeciwnika, którego w imię wyższych celów znów będzie można potraktować na granicy prawa?
Nękanie obywateli decyzjami administracyjnymi o wątpliwej podstawie prawnej, zatrzymanie na 48 godzin, konfiskata całości towaru... Czy tak się kończy demokracja? Komuna też uzyskała poklask części społeczeństwa za wprowadzenie stanu wojennego działaniem na granicy prawa. Według wielu jednak to prawo przekroczyła najpierw działając a dopiero potem tworząc podstawy tego działania.
Nie jestem zwolennikiem "dopalaczy". Martwi mnie to, że trują się tym dzieci. Ale trują się również butaprenem, alkoholem, papierosami - a tych z obrotu wyprowadzić nikt rozsądny nie chce.