Wczoraj miałem okazję zobaczyć film "Cristiada". Film z roku 2012.
Jest to film, pod wrażeniem którego jesteśmy z zoną cały czas. To fantastyczna opowieść o realiach Meksyku w latach 20-tych XX wieku. Wtedy to do władzy doszedł prezydent Calles, czonek masonerii i wprowadził prawo umozliwiające prześladowanie katolików. M.in. wyrzucił z kraju niemeksykańskich księży, pozostałym zakazał noszenia strojów duchownych, nauczania religii. Początkowo spokało się to z pokojowym oporem, ale gdy doszło do zabójstwa niepokornych księży, katolicy sięgnęli po broń. Tak powstali Cristieros i to o nich opowiada ten film.
Niesamowicie wzruszająca historia, historia wiary, nawrócenia, poświęcenia, bohaterstwa.
Każdy powienien zobaczyć ten film i szkoda, że nie jest to możliwe w licznych multipleksach.
Zwłaszcza teraz, gdy wrogość do Kościoła coraz bardziej daje o sobie znać, gdy wiele krajów wprowadza prawo sprzeczne z nauczaniem Kościoła, gdy jawna wrogość wobec chrześcijan pozwala wejść do parlamentu, takie własnie kino pozwala zobaczyć jakie mogą być tego konsekwencje. Może własnie dlatego Cristiadę zobaczyc można tylk w kinach niszowych, z bardziej ambitnym repertuarem.
Uważam ten film za jeden z najpiękniejszych i najbardziej porywających za serce obrazów jakie widziałem.
W każdym razie siedząc z kinie, gdy na ekranie szły napisy miałem oche=otę krzyknąć, tak jak Meksykanie:
Viva Christo Rey!