Karierę M. Belki można prześledzić w internecie, więc szkoda rozpisywać się szerzej na ten temat.
Chcę jedynie zwrócić uwagę na fakt pełnienia przez niego funkcji dyrektora Departamentu Europejskiego MFW od początku 2009 roku.
Jak wiadomo, poza wieloma pożytecznymi rolami, Międzynarodowy Fundusz Walutowy postrzega światową gospodarkę przede wszystkim z punktu widzenia interesów światowej finansjery. Zasadna może też być opinia, że kto raz został przyjęty do klubu tej elitarnej władzy świata finansów, już z niej nie odchodzi. Może być najwyżej delegowany do wypełniania określonej misji w gospodarce któregoś z neo-kolonizowanych przez tę organizację państw.
Po półtora rocznej pracy dla MFW, w wyniku tragicznych wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, M. Belka został desygnowany przez p. o. Prezydenta R.P. – B. Komorowskiego na stanowisko Prezesa NBP, które formalnie objął 11 czerwca 2010 roku, rezygnując oficjalnie z pracy w MFW.
Być może to nadzwyczajny sentyment spowodował odrzucenie wielokroć bardziej lukratywnej posady w międzynarodowej organizacji na rzecz rodzimego banku, lecz ja nie wierzę w altruizm Belki.
- Uważam, że nadal pełni on rolę agenta wpływu międzynarodowej finansjery w Polsce. Do takiego wniosku skłaniam się na podstawie opublikowanych nagrań jego rozmów z ministrem Sienkiewiczem, w których żąda wyeliminowania z polityki urzędującego ministra finansów.
Czym min. Rostowski, który także ma niejasne konotacje, naraził się międzynarodowej finansjerze ? Trzeba zapytać M. Belkę.
Może chodziło o OFE, może o coś innego. Jeżeli jeden szemrany finansista potrafił wyeliminować z interesu drugiego, to mimo wszystko bardziej obawiałbym się tego, który objawił tak wszechpotężny wpływ na Premiera.
W każdym razie kuriozalne jest już samo wywieranie jakiegokolwiek nacisku na Premiera Rządu w sprawach obsady personalnej Rady Ministrów. Nawet gdyby nie nosiło ono znamion szantażu.
Oto okazało się, że szef Narodowego Banku Polski pełni rolę kadrowca w Kancelarii Premiera. Wygląda na to, że standardy w naszej polityce stają się iście amerykańskie, - to finansjera wybiera rządy.
Może i Rosjanie nagrali rozmowę, mniejsza o to, ale jeśli tak, to tylko po to, aby pokazać nam Polakom w jakim kolonialnym bagnie się znaleźliśmy, w którym o wyrzuceniu na zbity pysk zaufanego ministra rządu, decyduje księgowy finansowej kamaryli.