Polskie wojsko rozpoczęło właśnie bardzo ciekawe ćwiczenia ANAKONDA 2010. W ramach nich – jak podaje rmf.fm - polscy żołnierze będą próbowali odeprzeć atak wojsk „Mondy” i „Barii” (zmienione nazwy Białorusi i Rosji). Przyczyną „wojny na niby” jest zbyt duża ekspansja energetyczna „Barii” oraz podejmowane próby uniezależnienia się energetycznego „Wislandii”, czyli Polski.
Ćwiczenia organizowane przez MON mogą być odebrane jak ostrzeżenie dla rządu. Są bowiem projekcją jednej z wersji przyszłości - wersji, w którą wpycha nas rząd Donalda Tuska. Podpisanie niekorzystnej umowy z Rosją, budowa Gazociągu Północnego, kłopoty z budową gazoportu w Świnoujściu, brak motywacji do budowy elektrowni atomowej – prowadzi do wzmocnienia rosyjskiej dominacji energetycznej i daje Rosji możliwości jeszcze większego szantażowania Warszawy. W tym kierunku idą działania rządu Donalda Tuska. W realnym życiu zdaje się on nie zauważać niebezpieczeństw, które widzą chyba wojskowy stratedzy.
Zgoda na ekspansję energetyczną Rosji jest dla Polski kręceniem sobie pętli. Bowiem uzależnienie od Moskwy zostanie z zimną krwią wykorzystane przez KGBistów z Kremla w odpowiednim momencie. Prawdopodobnie nie będą oni musieli nawet używać wojska, by zniszczyć suwerenność Polski i resztki jej podmiotowości. Wystarczy, by włożyć im w ręce energetyczne mechanizmy pociągania za sznurki polskim państwem. A drogę na Kreml z takimi sznurkami rozpoczął już dawno Donald Tusk. I jest coraz bliżej kresu swojej wyprawy. Warto więc zaapelować do niego, by staną na chwilę i przyjrzał się wojskowym ćwiczeniom. Może wtedy przez swoje rusofilskie okulary zobaczy rysę na nowej doktrynie polsko-ROSYJSKICH stosunków.
