Stany.blog.pl Stany.blog.pl
492
BLOG

Koko, koko... - kij Wam w oko!

Stany.blog.pl Stany.blog.pl Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Nic się nie stałoooo... Polacyyy, nic się nie stałooo... - jedyne, w czym jesteśmy naprawdę dobrzy, to w przegrywaniu tzw. "meczy o wszystko", i w śpiewaniu tuż po ich zakończeniu, że NIC SIĘ NIE STAŁO...

Stało się i to BARDZO WIELE... ZŁEGO! Skończyć Mistrzostwa Europy, których jest się gospodarzem, na ostatnim miejscu najsłabszej grupy, to jest porażka, której nawet ja nie przewidywałem. Nie wierzę w Polski rząd, w polski ZUS, w polskie emerytury, w polskie autostrady, w wysoki polski wzrost PKB, i w niską polską inflację. Nie wierzę w polską przyszłość, nie wierzyłem w polską reprezentację. Jednak, że jest z nią aż tak źle, to nawet mi, zawodowemu czarnowidzowi nie przyszło do głowy! (czy też do mojej czarnej, szklanej kuli).



Ale czego było się spodziewać po reprezentacji, która w połowie składa się z jakichś narodowościowych popłuczyn ściągniętych zza granicy? Skoro kilku reprezentantów noszących polskiego orzełka na koszulkach, w ogóle lub bardzo słabo mówi po polsku... A i nasi, rodowici zawodnicy, jak już cokolwiek powiedzą, to najczęściej takie głupoty, że żal tego słuchać. Z samym trenerem Smudą na czele tego wszystkiego... To czego się było spodziewać?



Słuchając tego, co Franciszek Smuda ma do powiedzenia, dochodzę do wniosku, że on nie ma nic mądrego do powiedzenia. Nie tylko do powiedzenia zawodnikom przed meczem, nie tylko do powiedzenia im czegokolwiek po przegranym meczu z Czechami (uciekł z ławki trenerskiej szybciej, niż kapitan Schettino z zatopionego przez siebie Promu - Costa Concordia), on po prostu lepiej, niech milczy. A przy polskiej reprezentacji, zarówno Concordia, jak i sam Titanic to rzeczy wręcz niezatapialne!



Smuda powodem wielkiej, narodowej smuty...? Radiowy weekend z nim w radiu RMF był dowodem, że sportowcy niestety... szkół za wielu nie kończą, a jeśli nawet, to z wynikami daleko poniżej normy. Nie ma więc co tłumaczyć małomówności trenera czy piłkarzy - oni po prostu mają tyle do powiedzenia, co na boisku do zagrania! Szkół nie kończą, a mimo to zarabiają za swój brak umiejętności piłkarskich grube miliony. Gdy ich mądrzejsi ale mniej wysportowani koledzy z klasy, kończą studia, z trudem znajdują pracę, i jako inżynierowie, pracują za te 2-3tys PLN. miesięcznie, to ci, którzy szkołę odpowiednio wcześnie olali i poszli kopać piłkę, zastanawiają się właśnie, czy kupić sobie nowe Porsche czy Ferrari. Czy kolejne miliony z nowego kontraktu sportowego czy reklamowego zainwestować w dom na Seszelach czy troszkę bliżej, na Riwierze Francuskiej?



Przestaje zatem dziwić fakt, że takiego 20-25latka przestaje interesować piłka nożna i ganiają jedynie za pieniędzmi (już nawet nie za pieniądze, a za nimi właśnie). A tam, gdzie zaczyna się pogoń za forsą, kończy się pasja. A gdzie nie ma pasji, nie ma wyników... jest farsa! Nie dziwne zatem, że motywacji do gry nie mają, skoro już jako 20kilku latkowie są "ustawieni" lepiej, niż wszyscy ich polscy, niesportowi koledzy. A będąc ustawionym w życiu, kto chce się ustawiać na boisku? Ganiają te 90minut i tylko liczą minuty do ostatniego gwizdka, by móc wyjechać ze grupowania do domu, zasiąść za kierownicą swojego sportowego samochodu, później zasiąść przed swoim wielkim TV i sączyć napoje trochę inaczej "energetyzujące", niż podawane im na treningach Gatorade.



Reprezentacja hańby narodowej...
Tak nazwał naszą 11stkę poseł PISu, Tomaszewski. Słowa straszne, szczególnie, że wypowiadane przez byłego, PRAWDZIWEGO piłkarza, i to jednego z Orłów Górskiego. Serce boli słysząc takie słowa, ale rozum podpowiada, by z nimi się po prostu zgodzić. Skoro gdzieś we Francji wyszukujemy na siłę "naszych" zawodników, skoro nie rozumieją oni przez wypowiadanych przez polskiego trenera, po polsku wskazówek, to czego się spodziewaliśmy? Budowa Wieży Babel po poplątaniu przez Boga języków budowniczym szła o wiele lepiej, niż szkolenie, a później i sama gra "polskiej" reprezentacji.



To, skoro tak lubimy różnych takich zagranicznych, skoro mamy precedens ze znaturalizowanym Olisadebe, to może pójdźmy po "bandzie" i pojedźmy np. do Brazylii? Nałapmy tam, na ich pięknych plażach kilku zwykłych, młodych Brazylijczyków, przywieźmy ich do Polski i na pewno, nawet bez trenera stworzą drużynę, która przejdzie eliminacje i zajdzie o wiele dalej, niż nasze małe fistaszki w spodenkach.


Dlaczego "fistaszki"? Bo po tym, jak Błaszczykowski powiedział, że: "pokażą na boisku to, co mają w spodenkach...", ja u większości z nich nawet fistaszków bym się nie tam spodziewał! Zapewne każdy z nich uważa, że nosi tam przynajmniej dwa, wielkie, dorodne kokosy... Ko-ko, ko-ko..., teraz już wiem, że to nie od kur i ich gdakania było to "Koko" polskiego hymnu na Euro, ale od tych kokosów właśnie!



Koko - koko... babcie były całkiem spoko.
Po tym, jak nie potrafiliśmy się cieszyć z tego, że właśnie ta piosenka wygrała wybór hymnu na Euro wiedziałem już, że nie potrafimy ani wygrywać, ani przegrywać, ani cieszyć się tam gdzie należy, ani smucić tak, jak się powinno.


Dziękujemyyy, dziękujemyyy...  - Za co Wy im dziękujecie? Za dwa remisy i jedną przegraną w najsłabszej grupie tych mistrzostw? Za to, że jako podatnicy za grube miliardy kupiliśmy im występ w Euro2012, wybudowaliśmy im stadiony, tysiące robotników, drogowców, budowlańców wypruwało sobie żyły, by zdążyć na czas, a oni nie dali rady przez 3x90minut? Teraz nasze "gwiazdy" (słowo "Orły" powinny docześnie być zarezerwowane tylko dla zawodników kadry Górskiego!) rozjadą się do swoich klubów i mają gdzieś to, że piękny stadion stoi pusty. Że przez jego budowę zbankrutowało kilkadziesiąt firm wykonawców. Że Unia ukarze nas za autostrady wybudowane tak, jak je wybudowaliśmy...



KOKO, KOKO... Kij Wam w oko!


Chociaż wszyscy wiemy, że wcale nie mam na myśli kija... i wcale nie w oko...!

Cudowny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości