Stany.blog.pl Stany.blog.pl
388
BLOG

Stracone pokolenie czy stracone społeczeństwo?

Stany.blog.pl Stany.blog.pl Gospodarka Obserwuj notkę 0

Premier Włoch, Mario Monti miał odwagę powiedzieć ostatnio, że pokolenie dzisiejszej włoskiej młodzieży, wśród którego panuje 36% bezrobocie jest pokoleniem straconym. A zatem jakim pokoleniem jest pokolenie polskich 20-30latków...?

Wcale nie oczekuję, by polski premier odpowiedział mi na takie pytanie, czy też, by sam coś podobnego wyznał polskiemu społeczeństwu lub polskojęzycznym mediom, bo Donald Tusk tak szczery, jak premier Włoch nie będzie nigdy. Niespełna rok temu nie potrafił odpowiedzieć hodowcy papryki, którego plony zniszczyła wichura, na pytanie: "Jak żyć, panie Premierze?", więc nie liczę na to, że odpowie mi na to, co czeka w przyszłości moje pokolenie oraz pokolenia ode mnie młodsze...

Na swoim blogu brałem ostatnio udział w internetowym sporze o to, czy Polska zmierza w lepszym kierunku czy w gorszym niż sytuacja, w której III RP znajduje się obecnie. Mój oponent wysuwał tezę, że wystarczy tylko, że wymrze pokolenie komunizmu i Polska będzie już krajem "mlekiem i miodem płynącym". Mi wydaje się, że gdy odejdzie z tego świata generacja pamiętająca beztroskie czasy PRL-u, będzie jeszcze gorzej. Polska będzie wówczas krajem potem i krwią spływającym. Pot będzie spływał po skroniach tych wszystkich ciężko pracujących, a jednocześnie krew ich będzie zalewać ze złości, co pracodawcy i rządzący robią z nimi, z ich pieniędzmi i z ich przyszłością...

W PRL-u pracę miał każdy. Zarabiało się prawie że po równo, bo w końcu w socjalizmie każdy miał "jednakowy żołądek", a właśnie napełnianie go mięsem na kartki było główną motywacją chodzenia do pracy. Panował sankcjonowany prawnie przymus pracy, państwo każdemu obywatelowi zapewniało jakieś tam stanowisko, pensję płaciło zawsze na czas i w pełnej wysokości. Każdy pracujący miał jasną wizję emerytury i obliczalną jej wysokości, i wszystko to jakoś kwitło. Nie potrzeba było zarabiać bajońskich sum, by móc sobie kupić mieszkanie, bo mieszkań do kupienia po prostu nie było. Wpłacało się śmieszne grosze na książeczki mieszkaniowe, które za 10-20lat dawały prawo do otrzymania od socjalistycznego państwa mieszkania. Dzikiej i bezlitosnej pogoni za pieniądzem, gospodarka planowana Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej nie odnotowywała, gdyż niewiele można było za owe pieniądze kupić. Co najwyżej można było za te niewiele warte złotówki nabyć dolary lub bony towarowe PeKaO i zamieniać je w Pewexie na piękne i kolorowe dobra doczesne. W robocie, "czy się siedziało, czy się leżało, dwa tysiące złotych się należało", więc nie było "wyścigu szczurów", stresu, zawiści, zawałów serca u 20-30latków. Z pracy kradło się wszystko, bo okradało się "system", a nie pracodawcę. A tak naprawdę, to się nie kradło, a brało "swoje", bo w końcu wszystko było wszystkich, więc także i nasze. Ot, SOCJALIZM.

W ulicznych korkach się nie stało, bo auto mieli tylko nieliczni. W kolejce do stacji benzynowej odstawało się nieraz po kilka godzin, by kupić te reglamentowane 20litrów paliwa do malucha, dużego fiata, czy dumy polskiej motoryzacji - poloneza. Paliwo na kartki, ale za to bardzo tanie. Nikogo nie szokowało tempo kręcenia się cyferek na dystrybutorze, przy którym dzisiaj trzeba zostawić podczas tankowania do pełna nieraz i ćwierć pensji! Obecnie, zamiast na tym drogim paliwie jechać, to najczęściej stoi się w korku, bezproduktywnie wypalając cenną ciecz. Jak już można się gdzieś rozpędzić, to coraz częściej dostaje się mandat (których wysokość ma wkrótce zostać podniesiona dwukrotnie), bo polski kierowca jest największym filarem polskiego budżetu! A zatem, jedno tankowanie i zagapienie się na chwilę, wjazd na teren zabudowany z nadmierną prędkością i miesięcznej pensji NIE MA! Pensji wszystkich tych pracujących najczęściej na tzw. umowach śmieciowych!

Śmieciowcy na śmietnik...?
Gdyby w PRL-u ujawniono gdziekolwiek praktyki pracodawców, którzy obecnie zatrudniają miliony Polaków na tzw. umowach - zlecenie, odbywałyby się pokazowe procesy tych okropnych imperialistów okradających i wykorzystujących lud pracujący miast i wsi... Gdyby ujawniano afery dotyczące tego, jak "prywaciarze" okradają tzw. "zwykłych obywateli", działoby się tak, jak chociażby w 1964roku w procesie dotyczącym "afery mięsnej", gdzie za fałszowanie faktur i podmienianie towaru, jednego z dyrektorów zakładów mięsnych skazano na karę śmierci, a innych skazano na dożywotnie więzienie. A teraz co? Jemy wielokrotnie odświeżane wędliny pochodzące ze zwierząt spożywających karmę skażoną olejem samochodowym, toksynami, dioksynami, posolone skażoną solą drogową, i co grozi osobom, które to wszystko zorganizowały. NIC! Nawet prokuratura, dla "dobra śledztwa" nie zdradzi nam, w jakich produktach spożywczych zżeramy tę skażoną sól.

Obecnie, tego typu wyzyskujący swoich pracowników pracodawcy są oczkiem w głowie wszystkich liberalnych rządów. Jako pracodawcy i sponsorzy lokalnych kampanii wyborczych, najczęściej za swoje zakazane praktyki, przez lata pozostają bezkarni (jak chociażby Senatorek "Fetorek"). Pracownik ma coraz mniej praw, a coraz więcej obowiązków. Ma pracować jak muł, jest traktowany jak osioł, a wg. pracodawców należy mu się częściej kij(em!) niż marchewka. Mobbing, zastraszanie, molestowanie, itd. to codzienne praktyki w tysiącach polskich firm. I czy naprawę ci wszyscy wykorzystywani, poniżani, głodowo wynagradzani pracownicy, którym nie należą się żadne prawa pracownicze (od urlopów począwszy po emeryturę) wyrosną na pokolenie "odzyskane" (w stosunku do PRL-owskiego niby to "straconego")? NIGDY W ŻYCIU!

I jeszcze te ostatnie wydarzenia z hurtowym wręcz upadkiem biur podróży. Gdy ciężko pracujący Polak odłoży jakimś cudem te kilka tys. PLN na wycieczkę, na której marzy, by chociaż na chwilę wyrwać się z kieratu swej pracy, by nie widzieć tej przytłaczającej polskiej codzienności, by uciec od afer, codziennych przypomnień o zbliżającym się kryzysie, to co się dzieje? Sprytni właściciele biur sprzedają im wycieczki, które nigdy nie miały się odbyć. I co im grozi za okradzenie tysięcy obywateli z pieniędzy, z dawno już zaplanowanych uropów, ze złudzeń wspaniałych wakacji? Niewiele... Dwa lata w zawieszeniu na pięć?

Kradnij, skoro Ciebie okradają...
Skoro każdy z nas jest codziennie okradany z pieniędzy (przez polskie państwo) oraz ze złudzeń (przez polską rzeczywistość), to co pozostaje większości społeczeństwa? Okradać kogoś innego. Jestem pewien, że grubo ponad 90% Polaków jest złodziejami. Że mimo posiadania wielu prawych i uczciwych znajomych, nie znalazłbym nikogo, kto nie okradł kogoś lub nie ukradł czegoś. Czy ja jestem złodziejem? TAK, jestem! Mam na swoim odtwarzaczu plików muzycznych "kilka" MP3, które ściągnąłem bez płacenia właścicielom praw autorskich, mam na swoim elektronicznym czytniku książek kilkadziesiąt e-booków, a na swoim komputerze kilka programów, na które nie mam licencji. Gdybym palił papierosy, pewnie czasem kupowałbym je od handlarzy przywożących je zza wschodniej granicy, gdybym miał gorsze auto z silnikiem Diesla, pewnie czasem jeździłbym na oleju opałowym. Abonamentu RTV nie płacę, bo mam dziadka emeryta, któremu Polska TV należy się za darmo. Gdy uda mi się zarobić coś "na boku" czy dostać napiwek, oczywiście, że nie zgłoszę tego do Urzędu Skarbowego i nie wpiszę do corocznego PIT-a. Tak samo jak nie zgłosi tego 99,9% moich współobywateli. To wszystko jest właśnie generowaniem straconej generacji. Mamy tak niewiele, że oddawanie czegokolwiek państwu, czy nie sięgnięcie w jakikolwiek sposób po więcej, powoduje, że mamy poczucie winy, czy wręcz, że czujemy się głupcami, nie wykorzystującymi nadarzającej się okazji.

Żadnego człowieka bym nigdy nie okradł, nie oszukał. Dwukrotnie rozmieniając obcą walutę w kantorze, pracownik pomylił się na moją korzyść - raz o 20 euro, raz o 30 dolarów i... wróciłem oddając różnicę. Tak samo robię w kasie sklepu czy marketu, gdy kiepsko wynagradzana, a mocno goniona do szybszej i wydajniejszej pracy kasjerka pomyli się na moją korzyść. Jednak państwo ("system", który rżnie nas w białych rękawiczkach, a jak pokazały ostatnio taśmy PSL-u, robi to nawet w ognojonych gumofilcach) okrada się o wiele łatwiej. Tzn. nie okrada, a jedynie próbuje odzyskać się, co "swoje", co państwo nam zagarnęło w formie wysokich podatków, wysokich opłat za drogi, za prąd, za gaz, za życie w tym kraju!

Co wyrośnie z pokolenia ludzi, którzy ze swych pensji ledwie opłacają rachunki (rachunki bieżące, bez żadnych tam rat za wymarzone mieszkanie czy nowe, szałowe auto). Z pokolenia młodych Polaków, których, czy to mali, lokalni pracodawcy, czy polskie filie zachodnich koncernów, czy wielkie międzynarodowe korporacje, po totalnym wyeksploatowaniu wyrzucą na zbity pysk i wezmą kogoś nowego, młodszego, pracującego może za jeszcze mniejsze pieniądze (bo przecież czeka nas wkrótce recesja i możliwa będzie obniżka płac, albo przynajmniej wydłużenie czasu pracy). Nie dziwi mnie zatem fakt, że wg. raportów polskich hipermarketów (tzn. zachodnich marketów w Polsce), większość strat wynikających z kradzieży robią sami pracownicy, a nie klienci.

A Polak pracuje i liczy, ile z miesiąca na miesiąc ma mniej w kieszeni...
Nasi rządzący w każdych wyborach obiecują, że nie podniosą nam podatków, by chwilę później VAT wzrósł o 1%. A że stawki podatków dochodowych niby to nie rosną? Przecież wystarczy tylko, że zabiorą ulgi, a podatki same się podniosą. VAT jak pamiętamy podniesiono tylko na chwilę, na rok lub dwa, a ja już chwilę po informacji o planowaniu jego podniesienia wiedziałem, że nigdy już ów podatek nie zostanie obniżony i że to początek wzrostu jego wysokości. Odebrano nam wszystkim ulgę na Internet, odebrano mi uzysk dla twórców, ale za to podniesiono ulgę na trzecie dziecko i kolejne dzieciaki (podczas, gdy w Polsce już coraz mniej osób stać jest na pierwsze dziecko!). Wkrótce o 100% wzrosną mandaty za wykroczenia drogowe, ale za to o 400% (z 250zł do 1000zł) wzrośnie to, co złodziej może ukraść, by jego kradzież ciągle była "tylko" wykroczeniem, a nie już przestępstwem. Teraz chyba wiemy, dla kogo jest to kraj - PRAWDA?
A do noworocznych życzeń państwo dołoży nam coroczną podwyżka akcyzy, droższe waluty. Ale za to dostaniemy z mediów doniesienia, że na zachodzie też drożeją paliwa, żywność, życie. Oraz, że coraz więcej Amerykanów żyje na granicy ubóstwa (wynoszącego ponad 70tys. złotych rocznie, i to w kraju, gdzie paliwo, gaz, prąd, domy, auta, życie może być nawet 2x tańsze niż w Polsce).

A zatem... mój blogowy oponencie, uważający, że za 10-20lat będzie w tym kraju lepiej, bo wymrą "zarobaczone" socjalizmem pokolenia. Prawa jest taka, że gdy wymrze pokolenie PRL-u, a wejdzie w wiek produkcyjny pokolenie Fejsa, Naszej-Klasy, pokolenie wirtualnego świata gier komputerowych i wrośniętych w dłonie komórek, to gdyby w Polsce był łatwiejszy dostęp do broni, to polskich odpowiedników aurorskiego Mrocznego Rycerza mielibyśmy wiele...

Cudowny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka