Stefan Sękowski Stefan Sękowski
85
BLOG

Koniec ery świętych krów

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 1

Krzysztof Wyszkowski nie musi przepraszać Lecha Wałęsy za „Bolka”. Dzięki Sądowi Okręgowemu w Gdańsku nie trzeba będzie już wykreślać nazwisk historycznych postaci z opracowań naukowych, by zostawić je jedynie w hagiografiach.

Niektórzy twierdzą, że żyjemy, bądź zbliżamy się do Ery Wodnika. Na pewno jednak wychodzimy z Ery Świętych Krów. Po raz pierwszy w historii III RP sąd uznał, że Lech Wałęsa, choć uznawany za ikonę „Solidarności”, nie jest równiejszy od innych obywateli. Co więcej, ciąży na nim obowiązek znoszenia w większym zakresie zainteresowania swoją działalnością publiczną, a także ponadprzeciętnej krytyki. Co zatem implikuje prawo dziennikarzy i historyków do badania jego przeszłości, także tej, nie związanej z jego aktywnością społeczno-polityczną.

Do tej pory panowało bowiem przeświadczenie, iż Lech Wałęsa samodzielnie, z zawiązanymi oczami, w nartach i z kebabem w ręku, pokonał komunizm. I właśnie z tego powodu podłością jest w ogóle myśleć (licentia poetica byłego prezydenta), że mógł współpracować z SB. Nikt nie ma prawa nawet badać tego zagadnienia, bowiem strąca z postumentu przywódcę „Solidarności”. I tak przez lata niemożliwa była publikacja rzetelnej biografii byłego prezydenta. Krytyczne książki, które się na jego temat ukazywały, były gromione nie tylko za ich treść, ale przede wszystkim za sam zamiar omówienia problemu ewentualnej agenturalnej przeszłości Wałęsy.

A na tą wskazują co najmniej poszlaki. I – także zdaniem Sądu Okręgowego w Gdańsku – nie zmienia tego fakt, iż Sąd Lustracyjny uznał w 2000 roku, że polityk z SB nie współpracował. Bowiem dziesięć lat temu Sąd nie mógł posiadać wszystkich dokumentów, które wypłynęły dopiero później. Poza tym stwierdzać może on jedynie aktualny stan wiedzy historycznej, nie zaś to, czy dana osoba współpracowała, czy nie współpracowała z bezpieką. Badanie tego jest rzeczą dziennikarzy i historyków, a nie sędziów.

Dzięki temu wyrokowi nie trzeba będzie już wykreślać nazwiska historycznych postaci z opracowań naukowych, by zostawić je jedynie w hagiografiach. Możliwa będzie dyskusja nad ciemnymi stronami życiorysów postaci do tej pory pomnikowych. I powstać będą mogły kolejne krytyczne biografie „niezachwianych autorytetów”.

Oczywiście dyskusja nie będzie możliwa na łamach pism michnikowszczyzny, które nadal będą uważać, że wypowiedzi inne niż pochwalne na temat Jacka, Leszka, czy Adama, są niedopuszczalne i niszczą pomnikowe wizerunki tych postaci. I nie mówię tu jedynie o kwestiach agentualnych. Ale przynajmniej nikt nie zostanie skazany za dociekanie niewygodnej prawdy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka