stopplatformie stopplatformie
1353
BLOG

Milicja rządu Tuska

stopplatformie stopplatformie Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

NaszaPolska.PL

 

 

Nowy komendant główny policji – tak jak większość jego poprzedników – karierę zaczynał jeszcze w MO

Od tygodnia polska policja ma nowego szefa. Urzędującego przez blisko 4 lata nadinspektora Andrzeja Matejuka zastąpił nadinspektor Marek Działoszyński, dotychczasowy komendant wojewódzki z Łodzi. To zmiana zrozumiała: Matejuk był jeszcze nominatem Grzegorza Schetyny, który kierował resortem spraw wewnętrznych w początkach rządów PO. Obaj pochodzili z Wrocławia, gdzie Matejuk przez wiele lat kierował komendą miejską, a następnie wojewódzką policji, więc jego awans na najważniejszego policjanta kraju w czasach „wszechwładnego” – jak się wydawało – Schetyny był oczywisty.

Awans Działoszyńskiego już tak oczywisty nie jest. Wątpliwe, by świadczył on o wpływach któregoś z czołowych polityków łódzkiej Platformy, gdyż zarówno Cezary Grabarczyk, jak i Krzysztof Kwiatkowski obecnie „liżą rany” po powyborczym wyrzuceniu z rządu. Zwłaszcza że Działoszyński przyszedł do Łodzi dopiero w listopadzie 2008 r., nie mając żadnych związków z tym regionem. Jego wcześniejsza kariera toczyła się głównie w zachodniej części Polski: pochodzi z Pomorza Zachodniego, studiował w Poznaniu, pracował w różnych jednostkach milicji i policji obecnego województwa lubuskiego. W 1999 r. przeszedł do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i od listopada 2005 r. przez 3 lata kierował tą strukturą, pełniącą rolę „policji w policji”, czyli głównie zwalczającą korupcję wśród policjantów.

Generalicja Komorowskiego

Trudno wymienić jakieś większe sukcesy, którymi mógłby się pochwalić Marek Działoszyński zarówno w BSW, jak i w Łodzi. Zapewne nie jest złym policjantem, ale – w opinii ludzi znających tę służbę – niczym specjalnym się nie wyróżnia. Należy za to do wąskiej grupy funkcjonariuszy, którzy stopień generalski (nadinspektora) otrzymali już po przejęciu całkowitej władzy przez PO – z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego (Działoszyński zaledwie w listopadzie 2011 r.). Do grupy tej należą: obecni komendanci wojewódzcy na Podkarpaciu Józef Gdański, na Mazowszu – Ryszard Szkotnicki, na Dolnym Śląsku – Zbigniew Maciejewski, na Lubelszczyźnie – Dariusz Działo, w Lubuskiem – Leszek Marzec, w Małopolsce – Andrzej Rokita, w Świętokrzyskiem – Mirosław Schossler, a także komendant stołeczny Adam Mularz oraz dyrektor Centralnego Biura Śledczego Adam Maruszczak.

Większość z nich rozpoczynała pracę jeszcze w Milicji Obywatelskiej, co oczywiście jeszcze niczego nie przesądza, ale jednak jakoś świadczy o stanie naszego państwa ponad dwie dekady po upadku PRL. Według statystyk z połowy ubiegłego roku, na 95 tys. osób zatrudnionych w policji ok. 20 tys. pracuje tam już powyżej 21 lat, a ponad 800 osób – nawet powyżej 30 lat. W tej ostatniej grupce znajdują się nadinspektorzy Maciejewski z Wrocławia (pracował w MO od 1976 r.) i Gdański z Rzeszowa (od 1981 r.), natomiast większość policyjnej generalicji posiada milicyjne rodowody sięgające stanu wojennego i kilku następnych lat. Wśród nich nadinspektor Działoszyński, który pracę w MO rozpoczął w 1985 r. Charakterystyczne zresztą, że wszyscy oni – łącznie z nowym komendantem – podają w swych życiorysach, że pracują „w policji” od roku np. 1981 czy 1985. Nie pamiętają czy nie chcą pamiętać, że policja powstała dopiero wiosną 1990 roku?

„Tradycja” III RP

Mamy więc taką sytuację, że zdecydowana większość kadry policyjnej to ludzie, którzy rozpoczęli służbę już w III RP, natomiast ścisła czołówka policji – szefostwo Komendy Głównej i większość komendantów wojewódzkich – wywodzi się jeszcze z MO. Nic dziwnego, że co jakiś czas poznajemy takie „kwiatki”, jak to, że I zastępca komendanta głównego, nadinspektor Kazimierz Szwajcowski, w grudniu 1981 r. był w oddziale podlegającym oficerom SB, który zabezpieczał pacyfikację kopalni „Wujek”, zaś inny zastępca komendanta głównego, nadinspektor Waldemar Jarczewski, przez niemal rok (w latach 1979-1980) służył w ZOMO.

Taka była ekipa komendanta Matejuka. A jaka będzie następna? Komendant Działoszyński już wybrał swoich zastępców, z których najdłuższy staż w mundurze posiada następca Jarczewskiego, nadzorujący pion prewencji, nadinspektor Krzysztof Gajewski. Pracę rozpoczął w 1983 r. w jednym z gdańskich komisariatów MO, w 1999 r. został tamtejszym komendantem miejskim policji, w 2006 r. otrzymał funkcję komendanta wojewódzkiego w Bydgoszczy, a w październiku 2010 r. zajął to samo stanowisko w Gdańsku. A więc kolejny generał, który większość życia spędził w mundurze.

A przecież zanim do władzy doszła Platforma, w policji rozpoczęły się zasadnicze zmiany. Ich inicjatorem był szef MSWiA w rządzie PiS, Ludwik Dorn, który jako pierwszy w III RP złamał niepisaną zasadę, że na czele policji musi stać policjant. Komendantem głównym mianował bowiem Marka Bieńkowskiego, który w latach 90. podjął służbę w Straży Granicznej i za rządów AWS stanął na czele tej formacji, otrzymując stopień generała brygady. „To był wtedy jedyny generał w służbach mundurowych, który wstąpił do nich po 1990 roku” – podkreślał po latach Dorn, dodając: „Po dojściu do władzy SLD w 2001 został zdymisjonowany i znalazł się bez pracy. A to znaczyło, że gdy był szefem Straży Granicznej, to nie zajmował się wypychaniem materacyka, na którym miękko wyląduje. Znalazł zaczepienie w NIK, gdzie przeszedł drogę od samego dołu, od zrobienia aplikacji kontrolerskiej”.

Dorn wybrał Bieńkowskiego, gdyż – jak wspominał – „chciałem zreformować policję i wiedziałem, że żaden komendant główny, który jest wysokim oficerem policji, nie wesprze mnie w tym skutecznie”. Co prawda obaj mieli na swoje reformy niewiele ponad rok, ale nawet po dymisji Dorna, gdy na czele resortu stanął Janusz Kaczmarek, komendantem głównym uczynił także człowieka spoza policji – prokuratora Konrada Kornatowskiego (co zresztą okazało się wielką pomyłką, ale jednak z zupełnie innych powodów). Dopiero minister Schetyna, ściągając do Warszawy Andrzeja Matejuka, powrócił do „tradycji” III RP, czyli stawiania na czele policji mundurowych weteranów, którzy karierę zaczynali jeszcze w czasach Gierka.

Pozorne odmłodzenie

Na pierwszy rzut oka zmiany personalne na szczytach tej służby wyglądają na odmłodzenie: 40-letni szef MSW Jacek Cichocki jest znacznie młodszy od swoich poprzedników, nowy wiceminister nadzorujący policję Michał Deskur również jest młodszy od swego poprzednika, gen. Adama Rapackiego, a i komendanta Działoszyńskiego dzieli aż 9 lat od komendanta Matejuka. Tyle że Działoszyński – tak samo, jak Matejuk i Rapacki – w mundurze przepracował większość życia, więc trudno się spodziewać, że będzie popierał ewentualne zmiany uderzające w interesy policyjnej biurokracji (w samym tylko kierownictwie policji pracuje 1800 osób, podczas gdy w służbie kryminalnej i prewencji wakuje ponad 6,5 tys. etatów!). Ale też trudno przypuszczać, by obecna ekipa rządowa na takie zmiany się pokusiła. Dla premiera Tuska i jego kolegów policja jest tylko jednym ze źródeł budżetowych oszczędności (stąd plany zmian w emeryturach „mundurowych”) i oczywiście ważną gwarancją utrzymania władzy – w sytuacji, gdyby nastroje społeczne nagle się zradykalizowały. A któż lepiej wywiąże się z tego zadania niż generałowie, którzy pierwsze szlify zdobywali w MO?

Paweł Siergiejczyk

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze "Naszej Polski" Nr 3(846) z 17 stycznia 2012 r.

 




Patriota Ta­kiej schizo­frenii i zakłama­nia mogą do­puścić się tyl­ko lud­zie, którzy włas­nych obywate­li mają za sta­do tępaków i de­bi­li. http://warszawskagazeta.pl śro­da, 22 czerw­ca 2011 Nie możemy dopuścić, by Tusk ze swoją ferajną rządził kolejne 4 lata. Należy przebić się przez medialną blokadę. Wystarczy przesłać znajomym linka i poprosić o dalszą dystrybucję. http://tv.nowyekran.pl/post/22186,niszcz-falszyzm-nie-odpuszczamy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości