strof strof
1706
BLOG

Brenówka

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 129

 

Miła oku. Bujność zagonów, rozżywiona
kraina nieprzesadnie; od gór czarna, choć na zewnątrz pokój
niespokojny, tu można
utuczyć język. Do woli
śpiewać przeciągle. Głos to jest narzędzie
straszniejsze od piły. Złóżmy ją wreszcie, mówisz,
zanim noc omszy ściany. Ba, pewnie,
też jestem za tym, ale
zawsze się coś komplikuje. Jak w poemacie,
kiedy biegniemy już
głodni do końca. Złóżmy ją, a najlepiej tak,
by nie odciąć sobie
kończyn. Choć jakoś
żyjemy, posługując się głosem:
mielibyśmy nie uradzić pile?
To zupełnie nie w naszym
stylu! Poddać się
pod groźbą zmarnowania
soboty? Nigdy. Ale zawsze można
skręcić sobie wcześniej papierosa. Raczej
należymy do ludzi chciwych
bezpieczeństwa. Siedzimy w ogrodzie
pod dębowymi schodami
do nieba. Po co się wspinać,
a bo nam tu źle? Wielka polityka
jest jak stateczki z krzyżówek,
które, rozwiązane, porzuca się
w pociągach. Dryfują od czarnej
skiby lasu ku nam. Dobrze, że
jesień łaskawa i nie trzeba
przebijać się przez śnieg. Ani grzać
silnika. Na tyłach domostwa
drewutnia. Zawsze to czuję, gdy
wznoszę siekierę: zaczekaj, zastanów
się, dotknij drewna. Ułaskawienie
zawsze jest dobrym towarem. Możesz
go sprzedać lub wymienić
na chwilę pogodnego zadowolenia
z siebie. Hola, rzucasz, nie mieszaj
dobra z niemocą. Wiatr
wymiata powietrze z wąwozu
wprost pod nogi świątków. A co
w końcu z tą piłą? Łańcuch
przykuwa naszą uwagę; co powiesz
na drinka „niepróżnujące
próżnowanie”? Kiedyś, powiadam,
zapadnie ci się dom od tych
książek. A teraz jeszcze dokładasz
sobie opasłą instrukcję
do obsługi piły w częściach. Zimno
wkrada się do wnętrza wzgórza. Wystaw tu sobie
posąg Minerwy albo
innej Dyjany. Nie pomoże na zimno, ale
będzie cieszyć spojrzenia. Nie rozumiem,
dlaczego wydajesz wojnę
dębom... Ich wielkie litery
zaczynają tutejsze
zdania pytające. Nie chcesz
pytać? Balustrada oddziela nas od
zielonej pochyłości i przez chwilę
patrzę na nią jak na zapowiedź
końca świata. Pod świetlistymi kołami
drewnianego wozu giną ćmy, a może
to my gasimy papierosy
w wodzie mroku. „Rozgłos miejsca
odległe napełni powiaty” — możesz wyciąć
te słowa scyzorykiem w miękkim drewnie. Świat
szarzeje jak niewysłana pocztówka. Tak naprawdę
nie znamy najważniejszych adresów. Smaku
krwi wysoko urodzonego poświęcenia. Oby
nie dane było nam ich poznać. U dalekiego
sąsiada ziemia rozchodzi się
pod naporem
złowrogiego świstu cyrkularki. Patrzymy
w tamtą stronę
z zazdrością. A przecież
to właśnie z kamieni ciszy, twardych
belek słów
wznosi się Brenówka!

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości