strof strof
2464
BLOG

Smutne czyny

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 110


Żadnych odpowiedzi

Jest południe i dzieci zdążyły już zaanektować
cały dom. Świat jednych się kurczy, innych
rozrasta i tak ma być. Ustępuję miejsca
wełnianym psom i niedźwiadkom  
wypełnionym trocinami. Zastanawiam się
przez chwilę nad swoim wnętrzem;
niezmordowane radio gra posiwiałą melodię
klasy C-dur. Pokazuję
dzieciom miejsce, gdzie słońce grzeje
najmocniej. Tu będzie początek. Tu
gdzie piętrzą się bele światła. A tutaj  
ścieżka, którą przechodzi się
do jutra, będąc w ich wieku. Jest południe, zawsze
mam kłopot z tą porą dnia, jak dla mnie 
zbyt bezpośrednią. Nie rozumiem, dlaczego
nigdy nie daje mi szansy,
żeby odpowiedzieć na te wszystkie
pytania, które stawia, trwając   
między rankiem a dobrotliwym wieczorem,
między wiarą a klęską. Może dlatego,
że tak naprawdę nikt nie oczekuje
odpowiedzi. Żadnych odpowiedzi. Jest
południe i dzieci
zdążyły zaanektować już cały dom…  


W kawiarni

W kawiarni, gdzie białe dłonie kelnerki
zapalały w niewiadomych intencjach
blade świeczki filiżanek,
pachniało naciągniętymi na gryf
strunami, nadchodzącym wieczorem, szarą
sierścią stycznia. Znudzona rzeka
płynęła jak szept
wiekowego spowiednika. Wszystko
było tamtego dnia liczbą mnogą,
wyjątkiem od surowej reguły. Ściany
czerwieniły się, zawstydzone
niezgrabną czułością miasta i ciężkie obłoki  
były tak nisko, że
sztuczne kwiaty na parapetach
z trudem łapały oddech. Chłód,
wędrowny kaznodzieja,
nawracał odgłos kroków
ku wnętrzu.
Cienie zagnieżdżały się
pod bokiem pianina. To, co jest
nieprzewidywalne   
wcześniej czy później zostanie
dopisane do rachunku. Kłopot
zawsze sprawia
cała reszta.


Smutne czyny

Nagłe odpłynięcie chmury
pozwala prześwietlić dno oka: tam
widać wszelkie
niedokonane smutne czyny. Tramwaj
ucieka przed mrokiem
w sztuczne światło. Może
tym samym jest wsuwanie się
w krąg ciepła, trzymanie na rękach
psa, by ogrzewał skórę
jak dziecko. Albo luźna uwaga,
że wyjątkowo dużo
dziś na mieście straży, karetek,
policji, niepotrzebne skreślić. Rozlane
mleko ścieka wprost
do gardeł podziemnych bóstw;
jak szybko zmienia
barwę. W dłoniach zostaje
tylko szara mitologia kurzu.
Dzień, rozdęty przez powietrze,
zajmuje należne sobie miejsce. Rozpycha się
nienaturalna ciemność,
wielka jak marzenie o bohaterstwie.
To jeden z tych smutnych
czynów, których jesteśmy
wielopunktową przyczyną, celem,
państwem środka,
krajem końca i zieloną witką początku.

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości