Wódz Partii Miłości przenosi swą szatnię do Sejmu. Złośliwcy podśmichujki sobie robią, że na Wiejskiej trawniki większe i mecze lepiej rozgrywać.
A tam, furda! W październiku nie gra się na trawie tylko na hali. Chodzi raczej o czuwanie nad drużyną. Aby przypadkiem nie wybrała sobie innego kapitana...
Donek musi patrzeć na długie ręce - a w zasadzie nogi - Grzecha. Marszałek, kochający rozgrywanie - jak ćwierkają wróbelki - nie pozwoli na dobre się usadzić na ławce rezerwowych.
Odpowiedział więc wślizgiem... fałszywego skrzydłowego do zadań specjalnych, Halickiego. W myśl zasady: zobaczy się, jak Wódz zareaguje na fauliki od tyłu.
Wódz zaś złapał drugi oddech, po obozie kondycyjnym w Grecji i chce przystopować Grzecha na dobre. Wciąż mu gratulują ostatniej, udanej sztuczki taktycznej: bezproduktywnego rezerwowego Nowaka wysłał do kancelarii Drogiego Bronisława II, aby miał baczenie czy aby na Krakowskim Przedmieściu nie tworzy się jakaś drużynka z ambicjami.
Gra się rozpoczęła-:)
Pozdrawiam staropolskim:
Donalda Tuska kocha Buda Ruska!