Stultus Stultus
53
BLOG

O autostradach i patriotyźmie

Stultus Stultus Rozmaitości Obserwuj notkę 13

Gwoli wyjaśnienia. Ten tekst został zainspirowany notką Defetyka„Filozoficzna śmietanka na autostradzie” i komentarzami Contraposto, o u upadających z powodu obwodnicy Białobrzegach na trasie Warszawa - Radom i o tym jakoby do budowy autostrad były potrzebne jedynie „...asfalt, beton, piasek, wykupione grunty, dobre plany, sprzęt ciężki, przejrzyste przetargi - patriotyzm nie jest tu zdaje się ważną zmienną zwiększającą ani obniżającą szanse na ich zbudowanie."

W ubiegłym roku przejeżdżałem rowerem przez Białobrzegi. Dotarłem tam późnym wieczorem. Nad Pilicą festyn, zabawa, gwar, muzyka. Po całym dniu pedałowania szukałem jednak spokoju. W centrum, ładnym, czystym i właśnie spokojnym, ludzie spacerują i albo idą na ów festyn, albo z niego wracają. Gdzieś na drugim końcu głównej ulicy znalazłem zajazd. Tam wesele, myślę - nici z noclegu - ale pytam, odsyłają mnie do właściciela, opowiadam skąd się tu wziąłem - ...potrzebuję noclegu, mam za sobą ponad 100 km - ten łapie się za głowę - A daj pan spokój... - chowają mój rower do garażu, dostaję klucze do skromnego pokoju, ufff, mogę wreszcie wejść pod prysznic... Schodzę na dół, wszyscy już wiedzą, że jest jakiś dziwny gość, kuchnia mimo swoich weselnych zadań przygotowuje mi kolację, za którą spokojnie jutro mogę zapłacić kartą, bo tylko właściciel ma terminal, a już wyszedł na urodziny wnuka... Fakt, pewnie jestem dla nich troszkę dziwolągowaty, ale rozmawiają ze mną chętnie i z sympatią. Po kolacji siadam z butelką chłodnego piwa na zewnątrz i próbuję zasięgnąć języka w kwestii dalszej trasy. Chcę się przeprawić przez Wisłę i możliwie najkrótszą drogą do tej przeprawy dojechać. Wręcz jestem zawstydzony, jak starają się mi pomóc, angażując w to weselnych gości, ale i tak nie dają rady, choć wszyscy są stąd – z Białobrzegów albo z Warki - mylą mosty na Wiśle z mostami na Pilicy, o przeprawach promowych nie wiedzą nic. To rzeczywiście jest dziwne, Wisła jest niecałe 50 km na wschód (dopiero jakieś 15 km przed przeprawą trafiłem na człowieka, który dokładnie mnie pokierował).
Atmosfera i ludzie w Białobrzegach są cudowni, dokładnie tego się oczekuje po całodniowej podróży. Czuję się tam dobrze i bezpiecznie.

Następnego dnia docieram do Garwolina. Miasto też ma obwodnicę, ale jest już zupełnie inne. Mimo wszystko przez główną ulicę przejeżdża dużo tirów, ludzie się spieszą, nikt nie potrafi mi wskazać jakiegoś pensjonatu, zajazdu, hotelu... Też dziwne. W necie żadnych przydatnych informacji. Wyjeżdżam poza Garwolin, trochę błądzę, w końcu, tuż przed zmrokiem, dzięki wskazówkom tambylców, trafiam na jakiś dawny hotel robotniczy. Wprawdzie nie ma tam restauracji, ale znowu bardzo serdeczne przyjęcie.

I na koniec Mińsk Mazowiecki. Koszmar. Miasto sparaliżowane ogromnym powolnym ruchem dziesiątek albo setek ciężarówek, ludzie na szybko zmieniających się światłach, wśród klaksonów i warczenia silników, szybko przebiegają przez jezdnię. Tu nie ma obwodnicy. Cały ruch ze wschodu na zachód i przeciwnie, odbywa się przez środek miasta, które jest niemal jak jabłko przecięte na dwie połówki. Podobnie, jak w Garwolinie, nie ma centrum, coś jest po jednej albo po drugiej stronie szosy. Szukam jakiegoś sensownego niedrogiego noclegu, wyczuwam większy dystans - się chce podróżować trzeba płacić, nic nie ma za darmo - ale ja przecież nie chcę za darmo. Znajduję, może nie budżetowo, ale dam radę. I na szczęście znowu, ludzie serdeczni, kucharze troszczą się o mój rower bardziej niż menadżer-recepcjonista, który przecież jest tam z nadania właściciela po to, by rozwiązywać problemy. Również takie jak moje.

Myślę, że tak jak w czasach rewolucji przemysłowej to nie pojawienie się maszyn było przyczyną utraty pracy i tragedią wielu rodzin, tak dzisiaj nie są tego powodem autostrady i obwodnice. Ludzie potrafią organizować się w każdych warunkach, od sprawności i chęci zarządzających i administrujących, zależy czy to organizowanie się będzie długotrwałe i czy będzie niosło za sobą ofiary. Zarządzanie, to przede wszystkim obowiązek względem tych, którymi i dla których się zarządza, a w przypadku państwa jest to również zarządzanie w ich imieniu.

Tam gdzie większy ruch implikuje szybsze życie, dochodzi do rozbijania społeczeństw na atomy sobiepaństwa, sobiemyśli, Sobie... a takie społeczeństwo nawet jeżeli posiada i asfalt, i piasek, i beton, i stal... i co tam jeszcze jest potrzebne do budowy dróg czy czegokolwiek, to niczego nie zbuduje, niczego nie dokona, bo aby coś powstało potrzebne są jeszcze, a może przede wszystkim, wspólny trud i sensowny cel. W takim społeczeństwie, każda nowość, każde przedsięwzięcie, będzie dla jego członków pod każdym względem kosztowne. Bo jednostka może zapewnić dobrobyt sobie i nawet jeżeli nie cudzym kosztem, to na bardzo ograniczonej przestrzeni. A do tego, aby były równe chodniki, czyste ulice, bezpieczne drogi... potrzeba czegoś więcej.

II Rzeczpospolita, państwo na początku zdecydowanie biedniejsze, niż Polska po PRL-u, potrafiło w czasie swojego krótkiego istnienia zbudować od podstaw jeden z największych portów w Europie, stocznię i wielkie miasto, potrafiło stworzyć koncepcję, rozpocząć modernizację istniejących i budowę nowych zakładów w Centralnym Okręgu Przemysłowym i to w latach światowego kryzysu - jakimi dokonaniami, na podobnych polach, może pochwalić się III Rzeczpospolita?

Patriotyzm nie potrzebuje żadnych przymiotników. Dodają je do niego ludzie, którzy próbują go dezawuować, którym nie jest potrzebny do koncepcji ponowoczesnego państwa, gdyż uważają go za relikt przeszłości, za iluzję. I tak powstają karykaturalne patriotyzmy martyrologiczne, romantyczne, historyczne, a ci którzy chcą bronić go jako pojęcia, jako spoiwa dla narodu, wystawiają im naprzeciw patriotyzmy lokalne, obywatelskie, pozytywistyczne... A patriotyzm jest jeden i nie można go podzielić. Albo jest się patriotą i ma się obowiązek dbać o teraźniejszość i przyszłość własnego państwa z szacunkiem dla jego tradycji i przeszłości, albo patriotą się nie jest – jest się kosmopolitą i nie ma się obowiązku troski o żadne konkretne państwo.

Trzeba dużo złej woli, aby hasło „Najważniejsza jest Polska” oderwać od człowieka, społeczeństwa, narodu. O ile może być społeczeństwo, naród bez państwa, o tyle nie ma przypadków istnienia państw bez ludzi. Jeszcze nie. Polska nie jest jakimś abstrakcyjnym wyimaginowanym oderwanym od rzeczywistości bytem. Polska to Polacy i jej obywatele, żyjący w konkretnej przestrzeni i czasie, to społeczeństwo, naród, które muszą mieć możliwość dbania o swoje koszule i w zamian, mają obowiązek dbania o to, aby nie zostać wyeksmitowanymi z tej konkretnej przestrzeni i czasu.

Stultus
O mnie Stultus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości