NBP od tego roku wprowadził nowe zasady sprzedaży monet kolekcjonerskich. Główną nowością jest licytacja monet. Ustalone zostały tzw. "widełki".
Przykład: pierwsza emisja w tym roku, moneta srebrna 10 zł: 65 rocznica oswobodzenia KL Auschwitz-Birkenau. Przedział licytacji ustalono na 64-85 zł. (różnica 21 zł!). Nakład 80 tys., moneta bez żadnych "bajerów". Wczoraj zakończyła się pierwsza licytacja i ustalono cenę 85 zł. Wcześniej było tak, że NBP po prostu podawał cenę emisyjną i nie było żadnych licytacji. Ile, tak naprawdę są warte te monety? Trudno powiedzieć - była podana cena i już.
Zróbmy małe porównanie do monet zeszłorocznych:
180 lat bankowości centralnej w Polsce: 10 zł, nakład 92 tys., cena emisyjna 63 zł
95 rocznica wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej: 10 zł, 50 tys, c.e. 58 zł
25 rocznica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki: 10 zł, 100 tys., c.e. 69 zł (moneta z cyrkonią)
70 rocznica utworzenia Polskiego Państwa Podziemnego: 10 zł, 50 tys, c.e. 65 zł
Na chłopski rozum pierwsza tegoroczna moneta nie powinna kosztować więcej niż 70 zł (załóżmy, że dolne widełki 64 zł). NBP wyśrubował cenę do 85! Prosty rachunek: 80 tys x 21 zł = 1 680 000 zł. I to jest majstersztyk. Niebawem nowa emisja :-) Jeszcze rok temu opłacałoby się wemitować tą monetę za 64 zł, udzielając przy tym rabatów sklepom numizmatycznym.
I komu cała ta operacja wyszła na zdrowie?